FelietonyKulturarozmowy

– Dzień dobry, GlasGo Cabs.

– Dzień dobry, poproszę taksówkę na adres XYZ.

– Dokąd będzie kurs?

– 504 Duke street jako miejsce docelowe, ale chciałabym zrobić przystanek po drodze w klinice weterynaryjnej na Parkhead. Będzie to możliwe?

– Bez problemu. Na jakie imię jest rezerwacja? 

– Agnes.

Ale zazwyczaj jest problem. Taksówkarze kręcą nosem, ostentacyjnie informują, że za czekanie będzie naliczane ekstra i dają odczuć, że ich czas jest marnowany i ta niedogodność odsuwa ich od następnego zlecenia, które mogliby przyjąć. Ich bezczynność nie jest warta kwoty, którą nabije licznik.

Tamtego dnia byłam gotowa na to, że powita mnie podobny pomruk niezadowolenia, ale Edward (śledzenie trasy taksówki pod mój dom jest przesyłane z imienną etykietą kierowcy) sprawiał bardzo miłe wrażenie. Do rzeczy – pojedziemy tam, dokąd potrzebuję.

Czasem nie mam ochoty rozmawiać w taksówce podczas jazdy, innym razem czuję, że powinnam się odezwać.

Nie jestem wielbicielką small talku. Jeśli już ma miejsce, konwersacja zazwyczaj zahacza o moje miejsce pracy, gdzie zmierzamy (studio tatuażu) lub „skąd jestem i co myślę o Glasgow”. Szczególnie ten drugi temat jest już mocno wyświechtany, bo mieszkam tu od ponad dziesięciu lat, ale czy nie takimi prawami rządzi się small talk? Wyciskanie tego najbardziej oczywistego – moja podróż do pracy to półtorej mili, około sześciu minut, 4,85 funtów i jestem w stanie to znieść.

Edward, choć ciśnie mi się na usta, aby powiedzieć pan Edward, bo mężczyzna mógłby być moim dziadkiem, a w takich sytuacjach mój głęboko wpojony polski szacunek do starszych zawsze się aktywuje, zatrzymał się pod kliniką weterynaryjną, gdzie odbierałam lekarstwa dla psa. Milion przeprosin i zapewnień, że szybko będę z powrotem nie był konieczny, ale i tak wylał się z moich ust, bo nie lubię sprawiać problemów – nawet gdy to ja płacę.

Moje sprawy faktycznie załatwiłam biegusiem. Gdy wracałam do auta, aby kontynuować moją niedługą podróż, pomyślałam sobie, że pan Edward wygląda z profilu dystyngowanie w swoim kaszkiecie i siedzi prosto, „czekając na mnie”, zamiast gapić się w telefon czy rozglądać ze zniecierpliwieniem na boki, jakby to był mój własny, oddany swojej pracy szofer. Podczas mojej nieobecności słuchał muzyki klasycznej. Muzyka łagodzi obyczaje, może stąd to odprężenie?

Ze zdziwieniem zauważyłam, że na liczniku było dalej tyle samo.

Wdzięczna, ale też pełna poczucia winy, poprosiłam żeby nie wykonywał żadnych szalonych manewrów (musieliśmy zawrócić, a taksówkarze zazwyczaj przecinają ulicę w poprzek, po najmniejszej linii oporu) tylko pojechał dłuższą drogą na około.

To była super decyzja. Już wkrótce rozmawialiśmy o muzyce, która płynęła z głośników. Okazało się, że jego ulubionym utworem jest “Ognisty ptak”. Wiedziałam, że autorem jest Strawinski, słyszałam ten kawałek na żywo w wykonaniu orkiestry symfonicznej. Podzieliłam się w zamian moim ulubionym utworem Strawinskiego “Święto wiosny”. Rozmawialiśmy o jego symbolice, dynamice, intensywności. To jaki jest twój ulubiony balet? Czy widziałeś kiedykolwiek “Dziadka do orzechów”? Niewiarygodne, nie widziałeś!

Edward w młodości spotykał się z baleriną, której karierę przerwała poważna kontuzja.

Chłonęłam te ciekawostki z jego życia, bo sama trenuję balet dla dorosłych. Dziewczyna była jego łączniczką z baletem i to dzięki niej zaglądał na salę. Gdy w późniejszych latach została instruktorką baletu, często prosiła go o pomoc – zastępował młodym tancerkom partnera do podnoszeń, bo akurat wtedy żaden chłopiec nie trenował w ich grupie. To było dobre wspomnienie z młodości, jego twarz się rozjaśniła, gdy o tym mówił, a entuzjazm był słyszalny i odczuwalny. Dawniej tancerki były przeważnie niskie i filigranowe, lekkie jak piórka. Ja kompletnie nie pasuję do tego opisu z moim wzrostem i posturą, ale wymieniliśmy kilka spostrzeżeń o tym, jak czasy się zmieniły i teraz świat baletu jest otwarty na różnorodność.

Wiesz, że rozmowa toczy się swobodnie i naturalnie, sprawiając obu stronom przyjemność, kiedy kolejne tematy wyskakują same i spotykają się z obustronnym zainteresowaniem. Chciał wiedzieć jakiego mam psa, jemu marzy się adopcja psa ze schroniska. W jego życiu nie było psa już od kilku dobrych lat. Od czasu, gdy chciał sprawić swojej żonie prezent i zabrał ją do hodowli border collie, aby wspólnie wybrali nowego członka rodziny, co obróciło się w ogromną przykrość, plan był w zawieszeniu. Ten pomysł nie przypadł jej do gustu, bo wolała takiego samego psa jak ich poprzedni, który odszedł. Wyszli stamtąd z pustymi rękami, a on również ze złamanym sercem. Nasza podróż dobiegała końca, dodał jeszcze beztroskim tonem, że żona już jest “była”, a myśl o psim towarzyszu, na którego ma teraz czas, przestrzeń i przyzwolenie – to najważniejsze, bo swoje własne – wraca jak bumerang, wywołując uśmiech.

Żałowałam, że to już, że pora wysiadać.

Tak rzadko w wielkim mieście spotyka się bratnią duszę i w ogóle dzieli taki miły szczery moment z drugim człowiekiem. Gdyby to był film, to w teatralnym geście powiedziałabym, żeby mnie wiózł aż do zachodu słońca.

Wydłubałam z portfela spory napiwek, bo wydawało mi się niestosownym, aby za to całe jeżdżenie płacić tylko 6,50 funtów. Ja wciskałam mu z wdzięczności pieniądze, dziękując za taką miłą rozmowę i międzyludzką interakcję, a on odmawiał ich przyjęcia z dokładnie tych samych powodów.

Trochę naiwnie, zapisałam w telefonie numer, z którego tego dnia dał mi znać, że czeka na mnie pod domem. Poleciłam mu gorąco odświeżenie jego relacji z baletem i zobaczenie na żywo spektaklu “Dziadek do orzechów”, bo warto. Jak co roku, będzie wystawiany w okresie świątecznym. Lokalny zespół baletowy Scottish Ballet ponownie zachwyci nim na deskach Theatre Royal Glasgow między 5 a 15 stycznia 2022. Ja również się wybieram. I choć tak trudno się spotkać w wielkim mieście, gdzie wszyscy pędzą i gubią znaczenie chwil, to piękne, że czasem się udaje.

Może jeszcze się spotkamy.

Agnieszka Ramian

4.2 6 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] niektórych tworów współczesności. A ty jak oddzielasz ziarna od plew w kontekście kultury w rzeczywistości, w której doba ma tylko dwadzieścia cztery […]

trackback

[…] nożna to wielka sprawa w Glasgow. Miasto może poszczycić się dwoma znanymi klubami: Celtic F.C. oraz Rangers F.C. Ich mecze – […]