Kiedy wyjeżdżałam za granicę, moje plany obejmowały jedynie wyjazd na studia na rok, może dwa. Nie planowałam, że z tego krótkiego czasu zrobi się najpierw sześć lat, a później kwestia powrotu do Polski całkowicie przepadnie, bo to właśnie na emigracji zapuszczę korzenie i zdecyduję zostać na stałe.
Emigracja jako oswajanie tymczasowości
Większość z nas, emigrantek i emigrantów, wyjeżdżając, słyszała pytanie, na ile jedziemy i czy wyjeżdżamy na stałe. Wydaje mi się, że większość z nas nie planowała wyjazdu na stałe, tylko na jakiś bliżej nieokreślony czas. Chcesz wybudować w Polsce dom? Zarobić na studia czy na wesele? Zawsze możesz pojechać dorobić za granicę. Emigracja w dzisiejszych czasach stała się doraźnym rozwiązaniem. Dzięki obecności Polski w Unii Europejskiej i strefie Schengen, dzięki tanim liniom lotniczym i dostępowi do informacji w internecie emigracja stała się czymś ogólnodostępnym i łatwym, a wyjazdy na studia czy staże za granicę bardzo się spopularyzowały. I chociaż w dobie mody na mobilność decyzje o wyjeździe przychodzą łatwo, odwrotnie jest z decyzjami o powrocie.
Przez pierwsze lata mojego pobytu we Francji zaczęłam powoli wrastać w nowe otoczenie. Moje związki z Polską powoli się rozluźniały i coraz więcej łączyło mnie z moim nowym miejscem. Mimo tego wciąż nie sądziłam, że jestem tu na stałe.
Myślę sobie, że większość emigrantów nigdy nie zakładało, że wyjeżdża na zawsze. Im dłużej przebywa się w innym kraju, tym więcej czynników wpływa na przedłużenie pobytu: bo dziecko poszło do szkoły, bo nowa praca, bo znajomi, bo związek, kredyt, może jeszcze rok. I jakoś tak wychodzi, że zostało się na kolejny rok, kolejne pięć, dziesięć lat.
Ten brak decyzji o wyjeździe na stałe sprawia, że wielu emigrantów żyje tak naprawdę na dwa kraje. Brak granic, tanie loty, internet, pozwalają na równoległe istnienie w dwóch krajach jednocześnie, które wprowadza w życie emigrantów podwójność, niepewność i tymczasowość. Wielu z nich podróżuje regularnie do Polski, utrzymuje tam przyjaźnie, nie do końca integruje się w nowym społeczeństwie, gdyż przeświadczenie o tymczasowości emigracji sprawia, że nie widzą w tym sensu. Sprawia również, że emigranci mają poczucie, że prawdziwe życie pozostawili w kraju, a wszystko co dzieje się na emigracji jest przygodą.
Ze mną było podobnie. Przez długi czas sądziłam, że jestem tutaj na jakiś czas. Każdy dzień rozpoczynałam od wiadomości z Polski, przed tymi z Francji. Moje zainteresowanie Polską nie wynikało z chęci podtrzymania kontaktu z polskością, ale z niepewności co do mojego pobytu we Francji i przeświadczeniu, że kiedyś do Polski wrócę.
Ta tymczasowość emigracji, brak planów, ciągłe odkładanie decyzji o powrocie doprowadziły mnie do życia mitem o powrocie. Do swego rodzaju wyparcia tego, że przez te lata, na tyle wrosłam w nową rzeczywistość, że tymczasowy wyjazd, stał się tak naprawdę emigracją na zawsze.
Emigracja jako zapuszczanie korzeni
Właściwie dopiero niedawno zrozumiałam, że wyjechałam na zawsze, na stałe. I chociaż gdzieś głęboko we mnie wciąż jątrzy się myśl, że właściwie nigdy nic w życiu nie wiadomo, nie wiadomo, jak potoczy się moje życie i że ten powrót jest wciąż teoretycznie możliwy, to wiem, że wyjechałam na zawsze.
Wcale nie dlatego, że tak chciałam i tak postanowiłam, ale tak po prostu wyszło. Wrosłam w nowe miejsce na tyle, że zaczęłam w nim zapuszczać korzenie, stało się moim domem, a Polska zaczęła się coraz bardziej oddalać i wymykać.
Francuski badacz Arnold van Genepp, pisząc o migracji ludności, wyróżnił trzy fazy. Pierwszą z nich jest moment, w którym emigrant wyjeżdżając, wyrzeka się wszystkiego, co miał, kim był, traci swoją dotychczasową tożsamość zbudowaną na rolach i kulturze, z jakiej się wywodzi. Ten okres to również utrata pozycji w strukturze społecznej. Druga faza jest fazą zawieszenia, trwania pomiędzy dwoma kulturami. Emigrant utracił już swoją wrodzoną tożsamość, ale jeszcze nie zbudował nowej, związanej z nowym miejscem. Jeszcze nie zintegrował się z życiem nowej społeczności, nie zdobył nowego statusu społecznego. Wśród dzisiejszych emigrantów dominuje właśnie ta druga faza, związana z emigracją jako tymczasowością. Wielu z nich zatrzymuje się na lata w tej przestrzeni. Trzecia faza jest fazą nabycia nowej tożsamości, integracji, zdobycia na nowo pozycji w strukturze społecznej.
Dlaczego przytaczam te trzy fazy? Dlatego, że pokazują, że emigracja na stałe jest procesem wrośnięcia w nową kulturę, narodzinami nowego ja, nowej tożsamości. Emigracja na stałe zmienia to, kim jesteśmy, jacy jesteśmy i jak patrzymy na świat.
Wyjeżdżając, wyruszając w tę podróż bez końca, jaką jest emigracja, myślałam, że po prostu kiedyś kupię bilet powrotny i wrócę do Polski takiej, jaką za sobą zostawiłam. Sądziłam, że wrócę i odzyskam z powrotem moje tamtejsze życie na nowo takim, jakim było, kiedy je porzuciłam. Kto jednak raz porzucił nadane mu miejsce, wyruszył w podróż bez końca. Porzucił również siebie, takim jakim był. Droga powrotna nie istnieje. Istnieje jedynie kolejny wyjazd, kolejne porzucenie i kolejny przyjazd w nieznane.
Do napisania powyższego felietonu zainspirował mnie artykuł naukowy Rafała Cekiery pt. „Między lekkością a ciężarem – czyli emigrant jako człowiek pogranicza”
Paula Sauer, Francja
KALENDARZ POLKI 2023
kalendarz na cztery pory roku
Już po raz trzeci zabieramy Was w całoroczną podróż dookoła świata wraz z Kalendarzem Polki, jedynym w swoim rodzaju plannerem-książką.
Tym razem czeka na Was jeszcze więcej zdjęć i tekstów, których autorkami jesteśmy my – Polki z Klubu Polki na Obczyźnie. Znów opowiadamy o tym, co jest nam najbliższe – o życiu na emigracji oraz pasji do podróżowania i odkrywania świata. O lokalnych ciekawostkach, świętach, wyjątkowych miejscach i smakach, ale także o naszych marzeniach, wspomnieniach i przemyśleniach.
Pięknie napisane!