Felietonyopieka medyczna

W 2019 zawiedli mnie ludzie. Po raz pierwszy miałam ochotę się odciąć od dotychczasowego życia i znajomości. Zawiedli mnie ludzie, których znałam od dwunastu lat. Zawiodły mnie obce osoby. Rozczarowało mnie człowieczeństwo całego świata. 

Z przerażeniem, rozgoryczeniem i często obrzydzeniem obserwowałam, w jakim kierunku zmierza świat i po cichu marzyłam o bezludnej wyspie. Błagałam w myślach o więcej wolnego czasu, gdyż lista rzeczy do zrobienia wymykała się spod kontroli. Świat się zatrzymał. Niemożliwe, a jednak. Teraz kiedy świat się resetuje i czas stoi w miejscu, jest mi tak dobrze i błogo. Spełniło się moje marzenie o bezludnej wyspie. Pięknie tutaj. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie musiałam decydować jakie trzy rzeczy zabiorę ze sobą – nóż, książkę czy zapalniczkę, mam ze sobą wszystko, czego w życiu potrzeba. Swoich bliskich, śpiew ptaków, kubek gorącej kawy i dobrą książkę.

Pewnie po kwarantannie będę wyglądać trochę jak jaskiniowiec, bo bez fryzjera, bo bez hybrydowych paznokci. Zupełnie mnie to nie obchodzi i mi nie przeszkadza. Nie szukam też rozpaczliwie nowego hobby. Nie robię kursu karate online, nie zastanawiam się całymi dniami, jak w humorystyczny sposób przedstawić konsekwencje epidemii, nie panikuję. Mam w sobie taki nieopisany spokój, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Nie oglądam telewizji i wreszcie dokańczam niedokończone. Ogarniam rzeczy zawsze odstawiane na później. Wreszcie mój mózg i serce nadają na tych samych falach.

Pandemia. Dobrze mi z tym. Nie chcę tymi słowami wywołać skandalu. Nie mam zamiaru zostać ukamienowana, mówiąc coś takiego na głos. Umierają ludzie – wiem. Wiem też, że są tacy, którzy mają to w głębokim poważaniu i siedzą dziś wieczorem w nielegalnym kasynie i pykają partyjkę w karty albo liżą poręcze w autobusie, bo taka jest nowa moda, żeby zaistnieć w grupie nastolatków jako bohater. Do ignorantów nie przemawiają trumny, a wszelkie zakazy ich tylko buntują. Na dobrą sprawę na świecie przed epidemią też miały miejsce ogromne ilości zgonów i istniało sporo idiotów. Dlatego oceniając sytuację realnie, moment w jakim się znaleźliśmy, gdy świat niespodziewanie stanął w miejscu, jest czymś, o czym moje prawnuki będą czytać w podręcznikach, a jednocześnie mimo szczerych nadziei nie zmieni świata na tak zwany “lepszy”. Nie wytępi zła i idiotyzmu. Nie zapobiegnie gonitwie za władzą i pieniądzem. Szkoda.

Niereformowalni nie potraktowali kwarantanny jak lekcji od życia. Ignoranci nadal robią masowo zakupy przez Internet, przecież błyszczyk trzeba mieć. Trochę drażni mnie takie konsumenckie podejście i znudzone zakupy dóbr nie pierwszej ani nawet nie drugiej czy trzeciej potrzeby. Co jeśli za pół roku nie będzie co do gara włożyć ze względu na kryzys ekonomiczny? Czy wtedy dopiero zmienią się priorytety i ludzie będą próbowali sprzedać te dziś kupione gry na playstation? To nie ich problem. To ich nie dotyczy. Problem musi rozwiązać państwo oraz sztab naukowców i mają to oczywiście zrobić tak, żeby było dobrze. Jesteśmy jako społeczeństwo bardzo wygodni. Nam się po prostu wszystko należy.

Niereformowalni nie potraktowali kwarantanny jak silnego alarmującego policzka w twarz człowieczeństwa, sugerującego, że coś jest nie tak. Ich supermodna maseczka, z którą sobie robią selfie wyląduje na ulicy pod nogami zamiast w koszu na śmieci. Niereformowalni nie potraktowali kwarantanny jako szansy od życia. Bezustannie biadolą, narzekają, marudzą. Psioczą na decyzje rządu, mają pretensje do całego świata. O to że są znudzeni i nie potrafią sobie znaleźć zajęcia, rozczulają się nad sobą osoby, których życie sprzed kwarantanny niewiele różniło się od tego teraz, ale przecież ponarzekać zawsze warto.

Wiele arcydzieł załadowanych do Internetu, począwszy od dnia ogłoszenia obowiązku pozostawania w domach, przekonuje o tym, że kreatywność ludzka pobudzona podczas kwarantanny niejedno ma imię. Jednak prześmiewczy, komiczny i sarkastyczny obraz jaki się tworzy wokół poważnego tematu pandemii wspiera tylko ludzką emocjonalną znieczulicę w tej kwestii. Zgadza się, że poczucie humoru to coś pozytywnego i warto spojrzeć na pewne sprawy z przymrużeniem oka, żeby odreagować i nie zwariować. Ważne tylko, żeby ten dystans do problemu nie zrobił się zbyt duży i ostatecznie nie przerodził się w całkowite lekceważenie i pasywność.

W tym osobliwym czasie oprócz zdrowia, nadziei i optymizmu, życzę sobie i wam zdrowego podejścia do życia.

Karolina Krajnik

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] Pandemia wywróciła nasz świat do góry nogami. Tuż przed nią kupiliśmy campervana i od czterech lat kręcimy się po Europie. Od czterech lat żyjemy w drodze, choć nie jest to życie w podróży na pełen etat. Wpadamy do domu na tydzień, dwa, czasem tylko na kilka dni. Robimy pranie, podlewamy kwiatki, odbieramy zaległe paczki, odwiedzamy lekarzy ludzkich i tych psich. Zmieniamy garderobę na tę lepiej odpowiadającą aktualnej porze roku i już za chwilę ruszamy dalej. Czasem przesiadamy się z vana do osobówki, bo nie jest tak, że zawsze podróżujemy kamperem. Zdarza się, że wyjeżdżamy na miesiąc lub jedynie na… Czytaj więcej »

trackback

[…] jeszcze nikomu się nie śniło, że najbliższe lata przyniosą Ukrainie najpierw pandemię, a potem wojnę na pełną skalę. Znalazłam tanie loty do Kijowa, a stamtąd zaczęłam się […]

trackback

[…] lęk nie zniknął w momencie, gdy zniesiono kwarantannę. Nie odszedł też rok temu, gdy nareszcie w komunikacji miejskiej w Hamburgu zlikwidowano […]