Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy słyszałam pytanie o drugie dziecko. Nigdy nie ukrywałam, że chciałam drugiego potomka, ale czy ten fakt upoważnia do zadawania niewygodnych i wścibskich pytań?
Gdy mój pierworodny skończył rok, zostałam społecznie zakwalifikowana do nagabywania o drugie dziecko. Zaczęły się pojawiać pytania przy świątecznym stole i nad grobem dziadków: „Kiedy drugie?“. Gdy podczas spotkań, nie daj boże, odmówiłam alkoholu, to już wyciągano złożone do niebios ręce w geście podziękowania za ten dar.
Kiedy Vincent skończył dwa lata, zaczęto sugerować, że to ostatni dzwonek, bo „dzieci będą się razem bawić“, a poza tym „młodsza nie będziesz“. Gdy minął kolejny rok, już nie pytano mnie o potomstwo, a Vincenta o rodzeństwo: „Nie chciałbyś braciszka, żebyś miał się z kim bawić?“
Kolejne lata upływały na naciskach, wchodzeniu mi do łóżka z butami i gratulacjach przy każdym wzdęciu i odmowie alkoholu. Z biegiem czasu komentarze stawały się coraz odważniejsze. Niejednokrotnie słyszałam pytanie zadane w trosce o moją figurę: „Poprawiło ci się czy w końcu się udało?“, gdy tylko odznaczała mi się fałdka na brzuchu albo sukienka nie leżała gładko. Moje riposty z czasem stawały się coraz bardziej śmiałe.
Kolejne lata mijały także na niezliczonych wizytach lekarskich, badaniach i walce o dodatkową kreskę na teście. Czas upływał, a ja wciąż zmagałam się z komentarzami rodziny, kolejne poronienia spłukując do szamba. Teraz wiem, że nie miałam obowiązku opowiadać o mojej walce, a inni nie mieli prawa o nią pytać.
Walka o ciążę wydawała się bezcelowa. Dziś żyję ze wspomnieniem dwóch poronień samoistnych i jednego poronienia zatrzymanego, które było dla mnie najtrudniejszym okresem w życiu, ale też przełomowym. Po wyjściu ze szpitala z potwierdzeniem, że farmakologiczne usunięcie ciąży się udało, zostałam mamą jedynaka. To doświadczenie mnie zmieniło. Pogodziłam się ze sobą. Z czasem przestałam się obwiniać i żyć na nowo. Dziś jestem spełnioną, szczęśliwą mamą jedynaka i po prostu nie pytaj mnie o drugie dziecko.
Bardzo potrzebny i mocny tekst.
Dokładnie, gorzej jak jest się na etapie pytania o pierwsze dziecko. Także rozumiem i cieszę się, że ktoś poruszył ten temat. Pozdrawiam
Mnie też irytowały pytania o drugie dziecko ale na szczęście rodzina mieszka na tyle daleko, że dało się to przeżyć. Dziękuję za ten tekst.
[…] coraz mocniej naciskało, zupełnie „przypadkowo” padały informacje o świetnych lekarzach, o programach dla rodzin […]
[…] a ja myślałam jak bardzo los, kosmos, Bóg czy bogowie są niesprawiedliwi, dając szansę posiadania dzieci tym, którzy tego nie chcą lub nie potrafią docenić. Ja byłam jedną z tych osób i nie […]
[…] się już prawie poddała, od czasu do czasu wspomną coś o dziecku, ale nikt nie zdobędzie się na szczerą rozmowę. Nie usiądzie i nie porozmawia ze mną o tym, […]