Felietony

Jedną z rzeczy, o której nigdy tak naprawdę nie myślałam, rozważając emigrację i o której, mam wrażenie, za wiele się nie słyszy, to przystosowanie się do nowej kuchni. I nie mówię tutaj o nowych potrawach czy daniach samych w sobie. To wydaje się być oczywiste, o tym się słyszy i często mówi, raczej z ekscytacją, jako o ważnej części poznawania innej kultury czy innego kraju.

Tak dobrze znane nam są przecież przeróżne kuchnie, jak np. meksykańska, indyjska, włoska czy chińska. Coraz więcej różnorodnych restauracji powstaje w naszych miastach i miasteczkach. Lubimy próbować i poznawać nowe dania i smaki, nawet nigdy nie wyjeżdżając za granicę, mamy to w zasięgu ręki. Ja natomiast, mówiąc o przystosowaniu się do nowej kuchni, mam na myśli gotowanie i to co je poprzedza, czyli coś tak zwykłego jak zakupy spożywcze, które wbrew pozorom mogą stanowić wyzwanie na początku naszej przygody w nowym miejscu. 

Przeprowadzając się do nowego kraju, w pewnym sensie musimy na nowo nauczyć się gotować.

Odkryć nowe przepisy, nauczyć się je przygotowywać, poznać nowe produkty, ich zastosowanie, nauczyć się, gdzie co dokładnie można dostać, odnaleźć ulubione sklepy, targowiska, bazary, ulubionych sprzedawców, ulubione restauracje, zapoznać się z tym, co na jakiej półce w sklepie leży. Czy ryż znajdziemy koło makaronu, czy może tam, gdzie soczewica i inne warzywa strączkowe? A gdzie majonez i czy sprzedawany jest w słoiku? A jak w języku “xxx” nazywają się drożdże? Ach i która to jest śmietana kremówka, która 18%, a która 30%?

Często to co nam znane i przez nas lubiane może nie być dostępne w nowym miejscu bądź być dostępne, lecz w oszałamiających cenach. Dodatkowo znajdziemy produkty, których może wcześniej na oczy nie widziałyśmy, warzywa i owoce, które są dla nas nowością. Z jednej strony jest to ekscytujące, z drugiej, co z tym zrobić, jak je przygotować? Ach, tak wiele nowego wiąże się z jedzeniem w nowym miejscu.

Niektóre kulinarne przeprowadzki będą łatwiejsze, nie tak odmienne, mniej nieznane.

Czasem będziemy w stanie znaleźć w pobliżu sklepy z europejską czy też polską żywnością. Czasami nowy kraj będzie nam oferował to, co lubimy, a nawet więcej różnorodnych produktów i możliwości, niż oferowała nam Polska, jak np. niekończące się półki z płatkami śniadaniowymi do mleka w Stanach Zjednoczonych. Czasem jednak znajdziemy się w miejscu, w którym będziemy musiały dużo bardziej się wysilić, aby się przystosować. W miejscu, w którym w sklepach będzie może mniej produktów, mniej różnorodności, mniej towarów, które są nam znane. Czasem też te same produkty mogą smakować odrobinę inaczej i zmieniać smak nawet tych dobrze znanych nam dań, jak np. kostki rosołowe Knorr w Pakistanie (uwaga, dają one potrawom odrobinę pikantny smak – oczywiście). 

Co więcej emigracja może czasem zmusić (lub może raczej powinnam napisać zmotywować) nas do tego, aby odkryć w sobie nowe talenty, pasje i umiejętności – jak pieczenie chleba, robienie domowej kiszonej kapusty lub białego sera (tak, tego wszystkiego chcę się na emigracji nauczyć!). Uczy nas też kreatywności, gdy szukamy zastosowania dla nowych produktów, próbujemy nowych przepisów bądź tych starych, lecz z trochę innymi składnikami. 

Co ciekawe, życie na obczyźnie może też rozbudzić w nas miłość do polskiego jedzenia.

Tak było w moim przypadku, to dopiero za granicą nauczyłam się gotować zupę pomidorową, robić gołąbki, schabowe czy nawet mielone. Nie doceniałam tych dań, mieszkając w Polsce, za bardzo ich nawet nie lubiłam, a więc też nie gotowałam. Odkąd zaczęłam mieszkać poza granicami kraju, coraz bardziej lubię otaczać się polskością, w tym też bardzo ciągnie mnie do polskich dań czy produktów.

Będąc w Pakistanie od prawie pięciu miesięcy, nadal wiele się uczę. Dwa pierwsze miesiące były dość trudne pod tym względem. Pomału jednak czuje się w mojej kuchni jak w domu. Chociaż nie powiem, już bardzo brakuje mi schabowego i polskiej kiełbasy. Ale przyznam też, że nie zamieniłabym na nic smaku pakistańskiego mango, lokalnego ghee (masło klarowane) czy świeżo wypiekanego chlebka naan.

Patrycja Shahbaz

4 4 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] ono głównym daniem waszej bardziej lub mniej romantycznej kolacji. Być może rozmowa na temat jedzenia podziała bardziej na waszą wyobraźnię niż sama konsumpcja tego […]

trackback

[…] W ogromnej większości za nasze upodobania odpowiada środowisko, w którym się wychowałyśmy, i tak jednym coś pachnie, a innym śmierdzi i co jednemu chwastem, innemu rarytasem. Doświadczając kultury nowego miejsca, często możemy się zdziwić, kiedy weryfikujemy nasze przyzwyczajenia i przesiąkamy nowymi smakami, dlatego bardzo zachęcam do poznawania nowych miejsc dosłownie od kuchni! […]