Felietony

Mój dziadek miał osiem lat, kiedy wybuchła II wojna światowa. Jako mały chłopiec widział okrucieństwo konfliktu zbrojnego i musiał pracować dla okupanta. Jego rodzina pochodziła ze wsi i trudniła się rolnictwem. W czasie wojny odebrano im ich własne ziemie uprawne, na których mieli odtąd pracować dla nowych, niemieckich właścicieli. Dziadek cierpiał głód, dzielił się z ósemką rodzeństwa jedną parą butów i nie mógł chodzić do szkoły, ponieważ musiał zajmować się zwierzętami hodowlanymi. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa odbiły się na osobowości dziadka. Jest on człowiekiem oszczędnym, który nie śmiałby wyrzucić nawet jednej kromki chleba, osobą pracowitą i obawiającą się, że wojna może znów nawiedzić Polskę. 

Kiedy urodził się nasz syn, poprosiłam dziadka o napisanie do niego krótkiego listu z życzeniami. Dziadek, który miał wtedy 90 lat, bez wahania napisał: “Życzę Ci, abyś nigdy nie doświadczył wojny, abyś był zdrowy i szczęśliwy!”

Kilka dni temu, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, dziadek bardzo się przestraszył. Od razu zadzwonił do nas i wyraził swoje obawy o bezpieczeństwo naszej rodziny. Wiem, że wieczorami, w samotności, przesuwa nieskończone razy palce po paciorkach różańca, który przywiozłam mu z Jerozolimy. Modli się o pokój na świecie i dobrobyt dla wszystkich ludzi, niezależnie od rasy, wyznania czy religii.

Możemy śledzić wojnę w Ukrainie dosłownie minuta po minucie. Portale internetowe aż kipią od natłoku, w większości negatywnych, informacji. Kilka minut temu znowu zginęło jedno dziecko.

O jedno za wiele, choć dla niektórych polityków ofiary liczone setkami i tysiącami to tylko statystyka, coś odległego, coś, co nie porusza ich serc.

Mnie poruszają obrazy uciekających kobiet, dzieci i zwierząt, którzy opuścili swoją ojczyznę i nie mają pojęcia, kiedy będą mogli wrócić oraz czy i do czego przyjdzie im powrócić.

Obserwując sytuację w Ukrainie zastanawiam się także, gdzie podziała się ludzka empatia w czasie innych wojen.

Czy wojna w byłej Jugosławii, toczona przecież w latach 90. albo wojna w Iraku (2014–2017) czy też wojna w Afganistanie (2001–2021) nie były ‘’naszymi wojnami’’? Kilka znajomych osób powiedziało mi, że nie, ponieważ te konflikty zbrojne miały miejsce daleko od Polski, bo dotyczyły obcych kultur, religii, a Ukraińcy to przecież nasi sąsiedzi i bliscy nam Słowianie.

Mimo wszystko uważam, że wojna jest wszędzie taka sama: okrutna, bezwzględna, nieznająca litości dla dzieci, wyniszczająca wszystko, co stanie jej na drodze. Uchodźcy, a zwłaszcza dzieci uciekające przed wojną, są dla mnie również tacy sami. Nie mają dla mnie żadnego koloru skóry czy też wpajanego od urodzenia wyznania. Są zagubione, bezbronne, głodne i płaczące. 

Bardzo boję się wojny, bo wiem, że odsłania najgorsze ludzkie cechy.

Pytałam wielu znajomych, którzy również mają małe dzieci, jak radzą sobie w tej trudnej sytuacji, która spadła na nas bardzo nagle. Znajoma z Ukrainy, mieszkająca w Niemczech od wielu lat, powiedziała, że jej wybuch nowej wojny nie zdziwił. Z niepokojem obserwowała sytuację w starej ojczyźnie i wiedziała, że zbliża się jeszcze większa katastrofa. Teraz wraz z nastoletnim synem pomaga pakować dary dla swoich rodaków. Inne koleżanki mówią, że nie czytają, nie oglądają i nie słuchają wiadomości. Żyją z dnia na dzień: pracują, sprzątają, troszczą się o dzieci. Tylko nie potrafią się już z niczego cieszyć, beztrosko świętować albo spokojnie spać, bo strach jest silniejszy niż odcięcie się od informacji.

Przecież konflikt wciąż trwa i zbiera swoje krwawe żniwo. Kolega z pracy powiedział mi wczoraj, że spotkał na dworcu kolejowym uchodźców z Ukrainy. Dwie matki z gromadką dzieci. Wtedy dopiero doszło do niego, że to się dzieje naprawdę, że tysiące, a wręcz miliony ludzi uciekają ze swoich domów, aby ochronić swoich najbliższych przed śmiercią. Patrzył na te kobiety i ich dzieci i próbował zrozumieć, dlaczego tutaj są, dlaczego muszą się błąkać po obcym państwie i tym zimnym dworcu w chłodny zimowy dzień. Nie znalazł odpowiedzi na te pytania, ale widok uchodźców bardzo nim wstrząsnął.

Ja również nie wiem, jak radzić sobie z wojną w Ukrainie, z wojną ‘‘tuż obok‘‘.

Gdybym była wierząca, pewnie modliłabym się teraz o pokój na świecie, ale niestety nie potrafię tego zrobić. Staram się w inny sposób pomóc potrzebującym, jednak nie opuszcza mnie przekonanie, że nasz świat nigdy już nie będzie taki sam.

Pokój dla Ukrainy! Pokój dla świata!

Justyna Michniuk

5 7 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] bo u mnie wojna tak naprawdę zaczęła się dopiero dwudziestego czwartego lutego, a przecież trwa już od dwa […]

trackback
1 rok temu

[…] wolności i demokracji. Nie po to emigrowaliśmy, by za nasze podatki opłacano śmierć. Śmierć niewybaczalną, śmierć niewinnych ludzi. Nie wierzę w mniejsze […]