Felietonykalejdoskop

Zawsze ktoś prędzej czy później wyjeżdżał, albo ja albo ta druga osoba. I znowu trzeba było szukać nowych znajomości, tracić czas na poznawanie nowych ludzi. A w sercu na zawsze pozostała wyrwa po starej przyjaźni. Tych wyrw jest coraz więcej i one się już nie zasklepiają.

Skąd ją znasz? Z internetu. 

Coraz częściej taką odpowiedź słyszy moja rodzina czy też znajomi w realu, gdy opowiadam im o moich koleżankach. 

Trudno jest w moim wieku nawiązywać nowe, bliższe znajomości. Od lat już nie poznałam nikogo, o kim mogłabym powiedzieć, że to mój przyjaciel, przyjaciółka. Od lat mam jedynie… znajomych i coraz częściej są to znajomi internetowi. Nigdy się nie spotkamy twarzą w twarz, nigdy nie usiądziemy przy stole w mojej kuchni czy też w kawiarni. Pewnie nawet nigdy nie usłyszymy swoich głosów. A jednak, bardzo cenię te znajomości. 

Moje znajome (w znacznej większości są to kobiety) są porozrzucane po całym świecie. Wiele z nich poznałam właśnie dzięki Klubowi Polek na Obczyźnie. Kilka z nich udało mi się spotkać w realu i nie zawiodłam się, są równie wspaniałe jak w sieci. Inne poznałam na innych grupach facebookowych, a także przez Instagram. Są wśród nich kobiety dojrzałe, jak ja, są też młode matki i żony, są singielki. Są blogerki, vlogerki, influencerki, artystki, edukatorki, przewodniczki, fotografki i zwykłe „szare myszki”. Z każdą mogę zamienić kilka zdań lub prowadzić długą konwersację on-line. Od każdej mogę się czegoś nauczyć i mam nadzieję, że każdej mogę również coś zaoferować. Wiem, że zawsze mogę na nie liczyć, zawsze wirtualnie przytulą, poradzą, powiedzą dobre słowo. Może nie wiemy o sobie wszystkiego, bo jedynie to, co same piszemy w Internecie, ale to wystarczy. Są sprawy, o których powiem (napiszę) właśnie im, a nie znajomym z realu. 

Dlaczego nie zaprzyjaźnię się z kimś w realu? – zapytacie.

Od zawsze otaczałam się mnóstwem znajomych i przyjaciół. Jednak wszystkie te znajomości nawiązałam jeszcze przed wyjazdem z Polski, czyli około 25 lat temu. Wszystkie moje przyjaciółki są daleko. Brakuje mi ich, ale wiem, że jak zajdzie potrzeba to mogę na nie liczyć. Tak jak to było już kilka razy – zadzwonią do mojej mamy, odwiedzą ją, odbiorą mnie z lotniska, wysłuchają, gdy raz do roku przyjadę do Polski. Dobrze, że są, choć są daleko.

W ciągu ponad dwudziestu lat zagranicą poznałam wiele osób w realu. Z niektórymi lepiej mi się rozmawia, z innymi gorzej. Jednak można powiedzieć, że tych znajomości sama nie wybierałam – jestem na nie „skazana”. Może uważacie, że to za mocne słowo, ale cóż zrobić, gdy ma się potrzebę porozmawiania w ojczystym języku, a grupa Polek w kraju zamieszkania jest bardzo mała? A już kobiet w moim wieku prawie w ogóle nie ma.

Owszem, były przez te lata bliższe znajomości, jednak wszystkie były tymczasowe.  A znajomości internetowe, jak na razie, nigdzie się nie ruszają.

Polka

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Moriturus
Moriturus
4 lat temu

Prawda. Cholernie smutna prawda. Ale dodam inne zakończenie – znajomości internetowe nigdzie się nie ruszają, one czasami znikają bez słowa, bez znaku, po prostu przestają istnieć. Dodam, też coś jeszcze. Przyjaźnie te z dzieciństwa, okresu dorastania z kraju, z podwórka.Te wieczne, złączone poprzez krew na kolanie zdartym na podwórku, i pierwsze piwa ukrywane przed rodzicami, i okres dorastania. Wiecie, te wieczne. One są, ale.. tam. Podążamy naszymy ścieżkami życia, nie zawsze jest możliwość zadzownić, napisać, przez kilka dni? miesięcy? lat? I nagle jak potem nadgonić te zmiany jakie nastąpiły? Jak w tym krótkim okresie czasu kiedy się widzimy nadgonić ten… Czytaj więcej »

trackback

[…] są pomocni i przyjacielscy. Lepiej przyjmą obcego niż swojego – nie tylko z otwartymi ramionami, ale także całym […]