Felietony

Na początku był strach.

„Ciąża jest zagrożona, proszę leżeć i się nie ruszać. Za niski poziom progesteronu, możliwe poronienie. Następny proszę!”.

Nie, to przecież nie początek. Początek zawsze jest piękny: to, co miało przyjść, a nie przyszło, radosne oczekiwanie, dwie kreski na teście… Dla mnie to radość, bo tym razem staraliśmy się tylko rok czy półtora, a nie trzy, tak jak poprzednio. Świetny timing, córeczka akurat wyrośnie z łóżeczka i przeniesie się do własnej sypialni, a niedługo pójdzie do przedszkola, więc będę miała czas dla maluszka. Trzeba tylko wymyślić, gdzie podziać rzeczy. Ale w sumie – wywalę te rzeczy, do których miałam schudnąć, nie będę się oszukiwać, a dzięki temu zyskam dwie szuflady…

Dużo planów. Dopiero później strach.

Ze strachem – leżenie. – Nie mogę cię wziąć na ręce, kochanie. Ale możemy się poprzytulać tutaj, na łóżku. – Nie mogę z tobą skakać, maleńka. Ale możemy poczytać, ile chcesz! – Nie mogę z tobą pójść na spacer, ale za to możemy popłynąć łódką z poduszek do Bamagimi – twojej wymyślonej krainy.

Jakoś udaje się ogarnąć niespełna trzyletnie dziecko, które niewiele rozumie, ale prędko się uczy. Mąż przejmuje wszystkie obowiązki domowe, chodząc jednocześnie do pracy. Trudno, podłoga będzie brudna. Ważne, że stół się nie lepi i że są czyste kubki.

Ból. Krew. Strach, jeszcze większy strach. Oddychaj spokojnie, nie denerwuj się, bo zaszkodzisz dziecku.

Szpital. USG. Niezrozumiały żargon. Ból, coraz większy ból. Lekarka nawet na mnie nie spojrzała, opisując obraz na ekranie. Popatrzyła na mnie tylko raz, gdy warknęła: „Nie płacz. Ubierz się. Następna!”.

Z wynikiem w garści do lekarki prowadzącej. W sali łącznie dziesięć osób: trójka lekarzy, a reszta to pacjentki z dużymi brzuchami. Lekarka zerknęła na wydruk i stwierdziła: „Poronienie, pewnie już wczoraj, ale za dużo resztek, idź na skrobankę. Skrobanki piętro niżej. Przed następną ciążą przyjdź się przebadać”.

Boli. Boli coraz bardziej. Teraz już nie tylko brzuch. Otępiała schodzę piętro niżej, ściskając w ręku jedyne zdjęcie mojej niespełnionej nadziei. W trakcie wypełniania karty choroby muszę wszystko jeszcze raz dokładnie opowiedzieć. Ze szczegółami. Głos mi się łamie. „Nie płacz. Nic takiego się nie stało. To był sam początek. Pewnie nawet nie poczułaś, kiedy zarodek z ciebie wyleciał. Przygotuj się do zabiegu. Anestezjolog już skończył pracę, będziemy skrobać na żywo, proszę współpracować.”

Spojrzałam na lekarkę, która takich zabiegów wykonuje ze dwadzieścia dziennie. Nie, pani doktor. Nie będę współpracować.

Wyszłam z sali z płaczem. Pielęgniarka zmierzyła mi ciśnienie. 150/100. „No, z takim ciśnieniem, to i tak nic nie zrobimy. Jak się nie uspokoisz, to nic z tego nie będzie. Wróć jutro.”

Wróciłam do domu. Przepłakałam cały dzień. Pożegnałam się z marzeniem i nadzieją. Wypłakałam rozpacz. Wykasowałam „pierwsze zdjęcie po usłyszeniu dobrej nowiny”. Na razie z komputera, a potem może się uda i z pamięci. Nigdy już się nie uśmiechnę – pomyślałam.

Nie mówcie: nie płacz.
Nie mówcie: nic się nie stało.
Nie mówcie: będą następne.
Nie mówcie: jedna na dziesięć ciąż kończy się poronieniem, że też musiało wypaść na ciebie!
Nie mówcie: i tak masz szczęście, przecież masz już córeczkę.

***

Są kobiety, które potrzebują dnia czy dwóch. Są takie, które potrzebują tygodni lub miesięcy, a na widok ciążowego brzucha koleżanki wpadają w czarną rozpacz. Są też takie, które wychodzą z gabinetu bez widocznych oznak cierpienia. Obojętnie, z którą się zetkniecie, pomyślcie trzy razy, zanim otworzycie usta. Że przecież nie widać, która z rozmówczyń poroniła? No to zawsze najpierw myślcie, a potem mówcie! To naprawdę najlepszy sposób, żeby uniknąć sprawiania niepotrzebnego cierpienia. Do zastosowania również w innych sytuacjach życiowych.

***

Oczywiście, że się już uśmiecham. Tylko ta jedna zmarszczka w kąciku ust powie wam, że moja radość jest obciążona cierpieniem.

Natalia Brede

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Grazyna1
Grazyna1
5 lat temu

Przytulam , tyle tylko moge.

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Grazyna1

dziękuję. Przytulenie też pomaga 🙂

Joanna
Joanna
5 lat temu

Natalia doskonale Cie rozumiem tez tak mialam lekarz zobaczyl u mnie obumarłą ciąże w 13 tygodniu przy okazji badania w szpitalu. Odeslal mnie do mojego lekarza prowadzącego. Pamietam ten bol tak bardzo czekalismy na to dziecko, ktore odeszlo od nas. Na zawsze pozostanie w moim sercu moja iskierka:). Sciskam Cie mocno nie jesteś sama.

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Joanna

Dziękuję za ciepłe słowa. I przytulam tak samo mocno. Ten ból się nie “przeterminowuje”.

Wanda
Wanda
5 lat temu

Witaj Kochana ! Jestes bardzo dzielna Dziewczyna ! Czytalam Twoja relacje i serce mi bilo koszmarnie !
Znam ten bol Wiem co to znaczy stacic Dziecko ! Moje mialo 17 lat ! Minelo wiele lat …..

Czas nie leczy ran Czas pozwala nam nauczyc sie zyc z sercem ktore niby nie boli ale ma ….blizny !
Zycze Wam wspanialej przyszlosci !
Moze najlepsze dopiero przed WAMI
Wanda
Perth Wa Australia

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Wanda

Dziękujemy! No i żyjemy dalej – z nadzieją 🙂

Awatar użytkownika
5 lat temu

Serio? 🙁

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Karolina

całkiem serio.

Patrycja
Patrycja
5 lat temu

Sciskam mocno 😘😘😘

Awatar użytkownika
5 lat temu
Odpowiedz  Patrycja

dziękuję!