Felietony

Plecak już spakowany.

A nawet dwa. Ten duży, który zawsze przytłacza mnie swoim ciężarem i ten mniejszy, który pomimo swojego mniej konkurencyjnego rozmiaru, dźwiga wszystko, co najpotrzebniejsze w moim życiu. Bez niego każda podróż byłaby istną udręką. To on, pomimo uciskających w ramiona pasków, dodaje mi skrzydeł i głośno krzyczy wprost do ucha: “W drogę, kochana!”.

Ale dokąd? Dziś do domu! Za każdym razem kiedy słyszę słowo “dom”, moje serce zaczyna bić trochę szybciej. Właściwie wali z takim impetem, że czasem myślę, iż wyskoczy z mojej piersi i roztrzaska się o śnieżnobiałą ścianę pokoju gościnnego.

Z radości oczywiście i z … dezorientacji.

Czy ja właściwie wiem, gdzie jest mój dom?

Jak po prawie piętnastu latach życia w różnych zakątkach świata mogę wskazać palcem na mapie ten jeden jedyny punkcik? Punkcik, który na twarzach większości wywołuje promienny uśmiech? Czy dom mojego partnera jest również moim domem? Dokąd w takim razie lecimy? Jak podzielimy cztery tygodnie pomiędzy dwa kraje, a może nawet trzy lub cztery? W Polsce jest moja rodzina, a w Portugalii jego, a w Irlandii, gdzie spędziłam jedną trzecią mojego życia, przyjaciółka, której małej córeczki jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, a ona ma już prawie roczek? No a w samej Polsce, gdzie mam rzucić te plecaki? W mieście rodzinnym, bo tam przecież czekają z utęsknieniem mama i tata. Ogród pełen truskawek i soczystych pomidorów oraz pyszna kuchnia domowa – pierogi, barszcz i moje ulubione kluski z kapustą? No i brat, ten jedyny, wspaniały, który zawsze odbierze z lotniska, rozweseli głupim żartem, ukoi stęsknioną duszę dźwiękami gitary basowej w rytmach reggae.

A może jednak zostanę u jednej z sióstr. Tej młodszej, bo bliżej, bo tam będę miała swój pokój i trochę odpocznę. Odpocznę? Dobry żart. Tam będzie się dopiero działo. Kreatywne zabawy z małą wszędobylską siostrzenicą, egzystencjalne rozmowy przy lampce (butelce?) wina do późnych godzin nocnych, zakupy, wspólne gotowanie…. Ehhh, to może jednak wsiądę w pociąg i pojadę do drugiej siostry. Do tej, która pomimo natłoku obowiązków pełnoetatowej mamy dwóch wspaniałych chłopców, zawsze ugości z otwartymi ramionami, wysłucha, poradzi, nakarmi najzdrowszym ciastem bezglutenowym i podsunie przepis na naturalną, ekologiczną pastę do zębów, bo przecież o uśmiech trzeba dbać, niezależnie czy jest się w Chinach, w Kambodży czy w Sopocie.

No więc lecę do “domu”.

Tak bardzo jak jestem szczęśliwa, jestem też zestresowana. Bo moje wakacje, wakacje kogoś, kto nie ma stałego punktu zaczepienia, nigdy nie są wakacjami! To wyzwanie logistyczne na skalę Fedexu! Odwiedziny u znajomych i u cioci, tej jedynej, która rozumie twój punkt patrzenia na świat, bo przecież każdy choć na chwilę chce mnie zobaczyć, zamienić parę słów. Wizyta u okulisty czy dentysty, bo tam, gdzie obecnie mieszkam, serwisy lekarskie są bardzo słabe albo bariera językowa tak ogromna, że mogę zapomnieć o profesjonalnej opiece zdrowotnej. Wyprawa na zakupy, bo tęsknie za polskimi książkami, czasopismami, dobrym jedzeniem i… moim rozmiarem ubrań, bo w tej Azji to same małe wychudzone szczypiorki i nawet zwykłe bawełniane gacie na moich czterech literach dobrze nie leżą.

Kilkugodzinny lot samolotem do Lizbony, bo tam teściowie i przepyszne pasteis de nata, i plaża, i ocean, i przepiękna architektura, której moje oko dawno nie widziało; wypad na koncert, do kina, a może i do teatru, na drinka, na kawę, nadrobić straty plotkarskie w swoim ojczystym języku, zwyczajnie się nagadać, “wyrzucić” kilka miesięcy życia na talerzyk deserowy.

No cóż. Podróże i ciekawa praca na odległych krańcach świata niosą ze sobą dość gorzkie konsekwencje. Ale nie zamieniłabym mojego życia na żadne inne.

Dom jest tam, gdzie serce twoje.

Więc lecę. Do domu. Z sercem w plecaku.

Kasia Sosińska

4.8 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Natalia
Natalia
5 lat temu

Dziękuję Ci za ten tekst. To niesamowite, jak bardzo odzwierciedla moje odczucia jako emigrantki i rozterki wewnętrzne, kiedy pada pytanie – to gdzie właściwie jest ten mój dom? Zwłaszcza, kiedy wiem, że zbliża się kolejna przeprowadzka. Znów będę zakładać nowe konto w banku, szukać mieszkania, zmienię miejsce pracy. Z drugiej jednak strony już czuję ekscytację na myśl, że poznam nowych ludzi, że będę mogła się sprawdzić i wykazać w innym kraju i innej pracy, że nauczę się nowego języka. I również, mimo wszystkich niedogodności, o których wspomniałaś, kocham moje życie. Pozdrawiam!

Awatar użytkownika
Kasia
5 lat temu
Odpowiedz  Natalia

Wiele osób pyta się mnie :czy ty się nie boisz tak od nowa życie zaczynać? A ja im odpowiadam :a kto powiedział, że życie można mieć tylko jedno? 😊 Wszystko to, co ja robię, i co innym wydaje się przerażające, jest już moja “rutyną”. Kiedys miałam ogromny stres skonfrontować się z Panią urzędniczka w kraju A czy B, a teraz załatwiam sprawy z uniesioną głową, bo wiem, że wszytko o co proszę, ułatwi mi życie. Dzięki braku stagnacji, uczenia się nowych sposobów działania, bo co kraj to obyczaj, dzięki różnorodności problemów, z jakimi się do tej pory spotkałam, wiem, że… Czytaj więcej »

Limonka
5 lat temu

Szerokiej drogi!

trackback

[…] Tak, oczywiście bardzo się cieszyłam na myśl o ujrzeniu dawno niewidzianych twarzy i widoków. Dom jednak zostawiałam w RPA, żeby polecieć na wakacje do Polski. Wiedziałam, że będę tęsknić […]

Gosha
Gosha
4 miesięcy temu

Dom jest tam gdzie chcesz żeby był ☺️ Szerokiej drogi która też może być domem!