Kilka dni temu ścięłam włosy. Nie jest to żadna sensacyjna wiadomość, tym bardziej że temat krótkich włosów oswajam już od zeszłorocznej jesieni. Na nowo odkryłam wygodę posiadania takiej fryzury, łatwość dbania o nią i jej modelowania. Wysłałam fotkę mojej „nowej głowy” do kilku osób i reakcje, a dokładnie ich skrajność, były zaskakujące.
Dziewczyny w stu procentach zareagowały pozytywnie. Koleżanki pisały, że nowa fryzura odejmuje mi lat, że dodaje energii, że wyglądam świetnie. Tymczasem koledzy nie tylko nie byli bardziej wstrzemięźliwi w swoich reakcjach, lecz wręcz brutalni. „Wtf? Kto ci to zrobił?” – napisał jeden. „Idziesz do wojska?” – zapytał drugi. Trzeci stwierdził, że wyglądam fajnie i przypominam mu G.I. Jane. Po powrocie do domu, mój tata zapytał: „A co to za chłopca tu mamy?”, a wujek ironicznie przywitał się ze mną, mówiąc: „Dzień dobry panu”. Nie wiem, czy krótkie włosy u kobiet działają na mężczyzn alergicznie, ale ta sytuacja przywołała kilka nieprzyjemnych wspomnień z dzieciństwa, do których chciałabym nawiązać.
Kiedy byłam mała, moja mama z uporem maniaka obcinała mi włosy „na chłopaka”. Nie wiem, czy wynikało to z lenistwa i niechęci do zaplatania warkoczy czy też podświadomie realizowała chęć posiadania syna, ale lwia część moich dziecięcych fotografii przedstawia mnie w stylizacji na „pazia” lub „grzyba”. Co jakiś czas mój wygląd prowadził do sytuacji, w których brano mnie za chłopca. Do końca życia nie zapomnę sceny z basenowej przebieralni. Miałam może siedem lat, krótkie włosy i ciuchy, które regularnie dostawałam w spadku po starszym kuzynie. Na dodatek moje uniseksowe jak na ten wiek rysy twarzy i brak cielesnych oznak kobiecości sprawiały, że spokojnie można było wziąć mnie za Maćka tudzież Krzyśka. Już miałam zacząć zakładać kostium kąpielowy, kiedy nagle do przebieralni weszła grupka starszych dziewczyn. Otaksowały mnie wzrokiem, po czym jednak powiedziała łagodnym głosem: „Chłopczyku, ale to jest przebieralnia dla pań. Nie możesz tu być.”. Dziś pewnie bym to obśmiała, ale wówczas ten tekst był dla mnie ciosem między oczy. Na dodatek zamiast wydukać coś w stylu: „ale ja jestem dziewczynką”, oblałam się purpurą, zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z przebieralni.
Ta scena sprzed prawie trzydziestu lat do dziś mnie żenuje i wprawia w zakłopotanie, ponieważ pamiętam skalę emocji, które mnie wówczas zalały. To chyba pierwszy tak dobitny raz, kiedy ktoś dokonał zamachu na moją tożsamość płciową – co prawda bezwiednie, ale nie zmienia to faktu, że kompletnie straciłam grunt pod stopami. Inną podobnie nieprzyjemną sytuację pamiętam z liceum. Za namową fryzjerki zdecydowałam się na krótką i trochę asymetryczną fryzurę. Miało być nowocześnie i intrygująco, ale niestety kiepskie cięcie i cienka struktura moich włosów sprawiły, że rezultaty były dalekie od zamierzonych. Byłam już nastolatką, więc i podejście miałam bardziej wyluzowane. Stwierdziłam z dystansem, że przecież to „tylko” włosy, że odrosną i nie ma co się przejmować. Tymczasem ta fryzjerska wpadka okazała się wspaniałą okazją do żartów dla mojego szkolnego kolegi, którego zachowanie zwykle balansowało na granicy humoru i chamstwa. Zobaczywszy „garnek” na mojej głowie z miejsca ochrzcił mnie „opatem” i tego określenia używał w stosunku do mnie przez kilka tygodni. Tak więc znowu czyjeś słowa sprawiały, że mogłam poczuć się facetem, na dodatek tym razem z celibatem w pakiecie.
Dziś mam trzydzieści pięć lat i czuję się kobietą na tyle, że nie muszę manifestować swojej kobiecości poprzez długie włosy. Mimo to boli mnie, kiedy moja kobiecość jest kwestionowana, podważana lub obśmiewana pod tak błahym pretekstem, jak komentarz na temat nowej fryzury. Tak, to też jest body shaming, chociaż owe zjawisko najczęściej utożsamiane jest z deprecjonowaniem otyłości lub też przesadnej chudości. Poza tym uważam za naprawdę komiczny fakt, że w czasach kiedy bycie kobietą nie jest już nawet równoznaczne z posiadaniem macicy, krótkie włosy są wciąż jednoznacznym synonimem męskości. Widocznie archetyp Słowianki z grubym warkoczem do pasa jest w naszym społeczeństwie wciąż żywy i najmniejsze odstępstwo od niego stanowi jakiś niepojęty błąd w matrixie.
Kinga Eysturland
Dobrze to znam. O ile przez w Norwegii przez ponad rok z głową ogoloną na łyso nie spotkałam się z żadnym negatywnym komentarzem, tylko ze zdziwieniem, że łeb jest golony w domu a nie u fryzjera, tak od znajomych z Polski słyszałam również przykre rzeczy. Również wcześniej, gdy mieszkałam w Polsce i miałam krótkie włosy były one powodem do różnego rodzaju przytyków i wbijania szpilek. Wiele razy usłyszałam, że nazywano mnie „wojsko”, że jestem „lesbą”, wyglądam jak babochłop i marnuję swój wygląd. W Tajlandii, gdy poprosiłam o ogolenie włosów, fryzjerki panikowały, że będę wyglądać jak chłop i będę na nie… Czytaj więcej »
Jak zcięłam na jeża to w sumie nic przykrego nie usłyszałam, bo Japończycy są wyjątkowo powściàgliwi ale czasem mówiono: o, jesteś odważna! Ładnemu we wszystkim ładnie etc. Nie wiem w czym ta odwaga 😂 bo ja to zrobiłam na próbę i dla wygody. Teraz zapuszczam ale… baaardzo było wygodnie!
Niestety w polskiej kulturze takie chamskie komentowanie wyglądu innych osób jest standardem i ma się zaskakująco dobrze. Ile to razy jakieś ciotki, babki i czy sąsiadki skomentowały mój nos, krzywe nogi, mały biust i inne części ciała. Nic dziwnego, że polskie dziewczyny są pełne kompleksów. Co ciekawe, polscy mężczyźni rzadziej są krytykowani, bo przecież „facet, to byle był od diabła ciut ładniejszy” i jest ok.
Bardzo mądre słowa. Teraz, na szczęście, te granice się zaczynają zacierać, choć to nie tyle granice, co myślenie zerojedynkowe (kobieta/mężczyzna i konkretne cechy przypisane do obu płci). Można mieć krótkie włosy, nosić dowolne ubrania i kolory będąc kobietą, mężczyzną albo osobą niebinarną! A podziały i bariery w naszej głowie to nie do końca nasza wina, ale warto sobie uświadamiać powody dla takiego myślenia. Takie „zasady” powstają często żeby kontrolować albo w celach marketingowych, jak choćby niebieski dla chłopców i różowy dla dziewczynek (ubrania_do_oddania napisała właśnie o tym post).
Świetny tekst chociaż o niefajnych zachowaniach i stereotypach, głęboko w nas zakorzenionych. Ps mnie się marzy obciąć włosy bardzo krótko, szczególnie teraz kiedy mam dwójkę dzieci i włosy noszę związane w kitkę.
Kurczę, ważny tekst.
Ze mnie chlopca ”robily” przez lata moje upodobania ubraniowe – lubilam spodnie majace duuuzo kieszeni a wiec bojowki. Uhh w bojowkach i luznej bluzce nawet warkocz siegajacy lopatek misternie zaplatany przez babcie nie ratowal we mnie dla spoleczenstwa dziewczynki. A wlosy to byla swietosc, bo to wg niektorych byl moj jedyny dziewczynski atut, bo jak obetne to juz w ogole, i co ludzie powiedza etc. Az doroslam, powiedzmy, i wyprowadizlam sie z domu i odkrylam ze moge obciac wlosy i swiat sie nie zawali. Ba, z krotkimi nawet znalazlam sobie meza (ktory woli dlugie, ale akceptuje mnie w kazdym wydaniu).… Czytaj więcej »