Felietony

Moja przygoda ze slow fashion, ubraniami vintage bądź z drugiej ręki tak naprawdę zaczęła się jakieś dobre 20 lat temu. Wtedy to było polowanie na perełki i w zamyśle niekoniecznie miało wiele wspólnego ze slow fashion.

Pamiętam, jak zaznajamiałam się z eBayem i z wypiekami na twarzy śledziłam aukcje na całym świecie. Oj było w czym wybierać. Obiło mi się wtedy też o uszy o Allegro i jego oferty, jednak nie dane mi było z nich skorzystać, gdyż za rzadko bywałam w Polsce. Mieszkałam wtedy w Holandii i lokalny rynek nie był dla mnie zbyt pociągający. Ubrania były albo z sieciówek albo z ówcześnie dla mnie za wysokiej półki. Rzeczy, które mi się podobały, znajdowałam wówczas w Londynie na wyprzedażach bądź w second handach. Stary dobry Camden nie był jeszcze tak ultrakomercyjny. Pracowałam wtedy dla amerykańskiej firmy i mieliśmy w biurze fajna mieszkankę różnych narodowości i stylów – co zachęcało do eksperymentowania. 

Moim pierwszym zakupem z aukcji były niebieskie, skórzane spodnie Cavalli – upolowałam je prosto z nowojorskiego wybiegu.

Były przepiękne i udało mi się je zakupić fuksem właśnie na eBayu. Były też bardzo małe i bardzo długie, wiadomo – przygotowane na pokaz, a jeszcze nie produkowane na rynek. Sprzedawała je modelka, która dostała je w rozliczeniu za pracę. Pamiętam jak dziś, że kosztowały 100 dolarów. A dlaczego fuksem? Bo licytacja kończyła się o godzinie sprzyjającej Europejczykom. Wtedy nikt jeszcze nie słyszał o aplikacjach bądź programach oddających w końcówce licytacji  „finansowy strzał” w naszym imieniu. Nota bene spodnie zwiedziły ze mną „pół świata” i wciąż się mają dobrze, choć ja się w nie już nie mieszczę (pewnie dlatego mają się tak dobrze). 

To w Holandii na lokalnym marktplasts.nl kupiłam z drugiej ręki szafę zrobioną z okiennic przywiezionych z Indii (wiele lat później szafy w takim stylu zaczeły pojawić się w eleganckich sklepach z meblami).

Kupowałam i sprzedawałam wanienki dla dzieci, nosidełka i przeróżne ubranka – często nowe z metkami. W podobny sposób pozbywałam się rzeczy już mi niepotrzebnych. 

Dopiero Paryż i Nowy Jork przeniosły mnie na nowy poziom w szukaniu skarbów. Tam odkryłam ekskluzywne sklepy vintage z oryginalnymi ubraniami i  akcesoriami z „zamierzchłych” modowych czasów.

Już same witryny tych sklepów przywodziły na myśl stare buduary wypełnione tajemniczymi kreacjami…  i porcelanowymi pozłacanymi filiżankami. Pamiętam, jak w takim sklepie wyłowiłam jedwabną suknię ślubną Very Wang wyszywaną kryształkami Swarovskiego. Sprzedająca oddała mi ją za ułamek ceny, gdyż suknia była na bardzo wysoką i szczupłą osobę, a jej klientki się w nią nie mieściły. Najwidoczniej czekała na mnie. 

Z czasem zaraziłam moje córki szukaniem skarbów w sklepach z używana odzieżą.

Na Malcie, na której wtedy mieszkaliśmy, nie było jeszcze ani tanich sklepow z używana odzieżą ani sklepów typu vintage. Jednak nasze wakacyjne wyprawy do Polski dostarczały dziewczynom możliwości na polowanie. I nie chodziło tu jedynie o upolowanie czegoś markowego. Córki szukały swojego stylu i eksperymentowały. Były na etapie stylu grunge i punk. Interesowały się cosplay. Kupowały przedziwne ubrania i wycinały, odcinały i przyozdabiamy je agrafkami i naszywkami. Do tego peruka i voilà – Kurapika na imprezę szkolną gotowy. 

Gdy jechaliśmy do Bordeaux, dziewczyny sprawdzały na mapie Google, gdzie są sklepy vintage bądź zwykłe lumpeksy. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy byliśmy w Barcelonie. Ile myśmy kilometrów zrobiły szukając fajnych rzeczy! Ile przepięknych kamienic zobaczyłyśmy i ile pysznych rzeczy zjadłyśmy, włócząc się po ulicach tych miast. Wiadomo, że im większe miasto, tym więcej chodzenia, więc zdarzało się nam zrobić 20 kilometrów. Tak, nasze wyprawy po stolicach europejskich były naznaczone… lumpeksami, lokalnymi targami, artystycznymi dzielnicami i dużą ilością lokalnego jedzenia. 

Z powodów rodzinnych bywaliśmy (i nadal bywamy) w Londynie i okolicznych miasteczkach. Córki szybko odkryły, że największe skarby leżą i czekają na odkrycie w lokalnych charity shops. Jedyne wyzwanie to czas i refleks. Nie ma lekko i nie zawsze znajdzie się coś fajnego, więc czasem kiedy dają sobie spokój, ja przejmuję pałeczkę i zabieram je do muzeów, na wystawy i do starych kościołów. 

Latem namiętnie chodzimy po jarmarkach i targach. Zrobiłyśmy się też wybredne. I jeśli widzimy, że szanse na znalezienie oryginalnych ciuchów są marne, dajemy sobie spokój i spędzamy czas na objadaniu się lokalnymi specjałami.

Naszym ostatnim konikiem są francuskie wyprzedaże garażowe zwane vide graniers. Od czasu do czasu bywamy w okolicznych wioskach we francuskim regionie Ariege, który graniczy z Andorą. W zeszłym roku na takim jarmarku córka poznała dziewczynę, która wyprzedawała swoją alternatywną garderobę skompletowaną podczas pobytu w Tokio. Co to była za radość dla kupującej i sprzedającej. Dodatkowo udało nam się kupić figurkę pancernika z Brazylii. Mamy sporą kolekcję drewnianych zwierzątek z czasów, gdy mieszkaliśmy w Brazylii. A pancernika nie miałyśmy! 

A jak się ma sytuacja używanych rzeczy i vintage w Andorze? Tak sobie. Mam wrażenie, że najczęściej zajmują się tym obcokrajowcy.

Około trzy – cztery razy w roku mamy targi rzeczy używanych. Dwie z tych imprez sponsoruje nasz urząd miasta w duchu wspierania odpowiedzialnej mody. Wśród sprzedających dominują Francuzki, które przyjeżdżają do Andory, aby zaoferować swoje skarby. Widać, że Francuzi lubują się w takich imprezach. Kupujący to też barwny tłum wielonarodowościowy. Po takich targach gros niesprzedanych ubrań ląduje w naszych sklepach charytatywnych. W takim właśnie sklepie, córka zakupiła za 3 euro marynarkę Guy Laroche, którą przerobiła na styl industrialny i która była elementem jej egzaminu kończącego szkołę średnią. 

Alice Wilton

e-book Zaplanuj swój czas

Czy czujesz, że Twój dzień jest zbyt krótki na wszystko, co musisz zrobić? Jeśli tak, to e-book “Zaplanuj swój czas” jest dla Ciebie!

“Zaplanuj swój czas” to poradnik, który pomoże Ci w skutecznym zarządzaniu czasem. Dzięki niemu nauczysz się planować swoje zadania i cele w sposób efektywny, aby osiągać sukcesy zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.

E-book opisuje aż 15 różnych technik zarządzania czasem, wraz z przykładami zastosowania oraz narzędziami dostępnymi w sieci. 

Ebook “Zaplanuj swój czas” jest napisany łatwym do zrozumienia językiem, bez zbędnych teoretycznych dywagacji. Dzięki temu będziesz mogła / mógł szybko zacząć stosować wskazówki, które w nim znajdziesz.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Agnieszka
Agnieszka
1 rok temu

Inspirujące😊