Felietonydziecko mama

Mam czasem dość moich dzieci. Nie zawsze, ale są chwile, gdy najchętniej wróciłabym do mojego życia sprzed ich narodzin. Ciągłe kłótnie, roszczenia, jeżdżenie z jednych zajęć na drugie, odprowadzanie do szkoły i usypianie potrafią obudzić we mnie najgorsze instynkty. 

Jednocześnie wydaje mi się, że jestem całkiem niezłą mamą. Staram się nie zaniedbywać ich potrzeb, spędzamy razem dużo czasu na dworze, bawimy się w domu, wspólnie budujemy Lego. Sporo czasu spędzam w kuchni, gotując im zdrowe posiłki. Odrabiamy razem lekcje, a raz w tygodniu robimy sobie wieczór filmowy z popcornem. Dziewczyny mi ufają i przychodzą do mnie ze swoimi problemami. 

One raczej nie wiedzą o tym, że mam ich czasem dosyć. Staram się im tych moich najgorszych instynktów nie pokazywać. Niestety nie zawsze mi się to udaje. Bywa, że zmęczona po całym dniu pracy, wybucham.

Krzyknę tak, że sama najchętniej schowałabym się w mysiej dziurze. Często czuję, że nie zasłużyły sobie na ten krzyk. I jest mi po prostu przykro. Tulę je wtedy jeszcze mocniej, pomimo że to właśnie w tych momentach najbardziej chciałabym wrócić do mojego życia sprzed dzieci. Do częstych wyjazdów, spotkań ze znajomymi w kinie czy pubie. Długich wędrówek po górach czy zwykłych wyjść do kawiarni z książką, gdzie siedząc nad filiżanką parującej kawy, mogłam sobie w spokoju popatrzeć na przechodzących za oknem ludzi.

Niedawno natrafiłam w internecie na pojęcie wypalenia rodzicielskiego. Chyba każdy kiedyś słyszał o wypaleniu zawodowym. Jest ono oficjalnie uznane za jednostkę chorobową, można nawet wziąć na nie zwolnienie z pracy.

Natomiast nieco inaczej wygląda sprawa z wypaleniem rodzicielskim. Termin ten pojawił się po raz pierwszy już w 1983 roku, ale zaczął zdobywać popularność dopiero w XXI wieku. Charakteryzuje się między innymi wyczerpaniem emocjonalnym, poczuciem kompromitacji, utratą przyjemności z bycia rodzicem czy odczuwaniem emocjonalnego dystansu do dzieci. Gdy to przeczytałam, uderzyło mnie, jak mocno mnie dotyczy wypalenie rodzicielskie. 

Wydaje mi się, że żyjąc na emigracji, z daleka od swojej rodziny, nie mogąc polegać na babciach, ciociach czy siostrach, kobiety są bardziej narażone na wypalenie rodzicielskie. Nie mam wprawdzie na ten temat żadnych badań, ale patrząc po sobie, wiem, jaką ulgę przynoszą mi nieliczne odwiedziny rodziny i znajomych, podczas których moje dzieci się ode mnie odczepiają. Gdybym mogła mieć taką odskocznię regularnie, przypuszczam, że nie byłabym moimi dziećmi aż tak zmęczona.

Mój mąż zajmuje się na co dzień dziećmi na tyle, na ile może. Pracuje na nocne zmiany, chodzi więc wcześnie spać i w naszym rodzicielstwie się wymijamy. Pomaga nam to ogarnąć opiekę nad dziećmi bez pomocy osób trzecich, ale jednocześnie nie daje nam za bardzo od nich przerwy. 

Chcę zaznaczyć, że wypalenie rodzicielskie wcale nie oznacza, że żałuję decyzji o posiadaniu dzieci. Kocham je całym sercem i zrobię dla nich wszystko. Nie jest też tak, że mam ich dosyć cały czas. Są lepsze i gorsze okresy. Najgorzej jest wieczorami, po ciężkim dniu, kiedy kładziemy się spać. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, dzieciaki marudzą, ja już tylko marzę, żeby położyć się na kanapie z kubkiem gorącej herbaty. A tu jeszcze czeka na mnie kuchnia do ogarnięcia, obiad na następny dzień do zrobienia czy zajęcia do przygotowania. 

Od kiedy dowiedziałam się o wypaleniu rodzicielskim, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, co robię dla siebie na co dzień. Pomimo że pracuję na pełny etat i z czasem wolnym u mnie krucho, staram się codziennie znaleźć przynajmniej parę minut tylko dla siebie.

Medytuję, uprawiam jogę i chodzę regularnie na spacery. Staram się nie czuć winna, kiedy w kuchni leży stos nieumytych naczyń, a ja siedzę z książką i kubkiem gorącej herbaty w fotelu. Uczę się odpuszczać i już wiem, że jeśli raz na jakiś czas dzieci spędzą parę godzin przed telewizorem, oglądając film, podczas gdy ja mogę się w tym czasie zresetować, to naprawdę nie jest to koniec świata.

Wypalenie rodzicielskie dotyka więcej ludzi, niż by się nam wydawało. Nie da się na nie wziąć zwolnienia lekarskiego, a najlepszym sposobem radzenia sobie z nim jest zadbanie o siebie.

Tak więc następnym razem, kiedy spotkasz się ze swoimi znajomymi, którzy mają dzieci, zaproponuj im pomoc przy nich. Zajmij się nimi przez parę godzin, żeby rodzice mogli sobie odpocząć, złapać oddech. Nie bez powodu mówi się, że do wychowania dzieci potrzeba całej wioski. Pomóżmy sobie nawzajem tę wioskę stworzyć.

5 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Justyna Rygielska
2 miesięcy temu

Bardzo mi bliskie jest to.
Często z zazdrością patrzę na rodziny, na rodziców mających babcie, ciocie na miejscu. Czasem czuję, że dalej już nie pójdę, że nie ma już siły. A potem przychodzą wyrzuty sumienia, że jestem złą matką

Awatar użytkownika
Beata
2 miesięcy temu

Dziękuję za ten tekst ????bo poruszyłaś temat , który był mi bardzo bliski jeszcze nie tak dawno. Obecnie moja niespełna 17 letnia córka jest niemalże „bezobsługowa”????ale od momentu kiedy zostałam samodzielna mamą z półtoraroczną córeczką przed 14-toma laty to nie powiem ,ale zdarzało mi się myśleć ,że już nie dam rady, że następny dzień będzie tym którego nie będę chciała pamiętać???? Jestem dziś Wdzięczna za to gdzie jestem i co osiągnęłam, ale gdybym miał pomóc i wsparcie od rodziny to dojście do tego co mamy dziś nie byłoby tak bolesne i męczące. Twój pomysł ze wzajemną pomocą od czasu do… Czytaj więcej »

Awatar użytkownika
AeF
2 miesięcy temu

Ja również dziękuję Ci za ten post. Śledzę Was (Klub Polek) na FB od dawna, ale jest to pierwszy artykuł który przeczytałam na Waszej stronie. Och, i jaki jest mi ten temat bliski! Cieszę się, że to nie tylko ja miałam (czy czasami nadal – mam) takie myśli. Moje dzieci są teraz już wprawdzie starsze, nastolatki, samodzielne w pewnym stopniu, ale nie do końca, a 14 lat zajmowania się dziećmi daje we znaki … Kocham je ponad życie, ale też będąc bardzo daleko od rodziny mam zero pomocy czy wsparcia z zewnątrz. Teraz trochę się to zmienia – bo nie… Czytaj więcej »

Last edited 2 miesięcy temu by AeF