– Polskie wydanie! – ucieszyła się Elif Shafak na widok okładki, kiedy podsunęłam jej do podpisu powieść “Czterdzieści zasad miłości”, trzecią książkę jej autorstwa (po “Czarnym mleku” i “Honorze”), którą przeczytałam i pokochałam. Dostałam ją w prezencie od polskiej księgarni w Wielkiej Brytanii za polecenie jej na swoim dawnym blogu.
Książka ta wywróciła moje życie do góry nogami, na swój sposób mnie przestrzegła. Zawiera wiele lekcji i mądrości życiowych. Posiadanie ich było niemal niemożliwe dla osoby w moim wieku (miałam wtedy dwadzieścia jeden lat). Zdobywanie tego typu doświadczenia trwa przecież wiele lat. Wielokrotnie cytowałam treść tej książki na różnych etapach swojej twórczości i już zawsze będzie miała w moim sercu wyjątkowe miejsce. Została wręcz symbolem bardzo przełomowego momentu w moim życiu.
Stałam zatem w długiej kolejce po autograf, za Angielką, która zepsuła mi zdjęcie, bo nie potrafiła obsługiwać mojego aparatu. Tym samym, choć nas widać, Elif i ja wyszłyśmy bardzo niewyraźne. Wybaczyłam jej już. Może trzęsła się z wrażenia, co czyniłoby ją jeszcze większą fanką pióra pisarki, niż ja. – Czy tłumaczka sprostała twoim oczekiwaniom? – zapytała mnie, jak gdyby było oczywistością, że czytałam najpierw turecki oryginał. Ja, zaskoczona tym pytaniem, palnęłam, jak przystało na światowej rangi krytyczkę literacką:
– Skoro tu jestem, to dała sobie radę! – i obie parsknęłyśmy śmiechem.
Poprzedzające ten (długi, bo kolejka) moment spotkanie autorskie
było ciekawe, choć nie do końca pojmowałam wtedy przekaz wykładu, kiedy autorka podkreślała wagę zaistnienia głosu muzułmanek na scenie literackiej, okazywania wsparcia autorkom, które odważyły się pisać. Wzięłam sobie wtedy do serca własną interpretację poruszanego przez nią wątku. Od tego dnia już zawsze byłam gotowa wytrwale kibicować i okazywać innym kobietom wsparcie w ich podróży literackiej. Niezależnie od wyznania. Wydawało mi się wtedy, że my, kobiety, osiągnęłyśmy już wszystko. Okazuje się jednak, że nadal uczymy się być dla siebie oparciem.
Jedną z rzeczy, które Shafak powiedziała na tym spotkaniu, a ja ją zanotowałam, było: “Pisarka nie ocenia, nie narzuca. Pisarka przekazuje i opowiada, zostawiając spore pole do interpretacji. Jako twórczyni zadaję pytania, to czytelnik musi znaleźć odpowiedzi, poszukać ich wewnątrz siebie”.
Z perspektywy czasu
i wraz z wolnym tempem rosnącego stażu jako autorka myślę, że stosuję się do słów Shafak wtedy, kiedy moja praca jest starannie przemyślana. Czy zawsze tak jest? Niekoniecznie. Czasami piszę, by zwyczajnie uporządkować myśli, innym razem historia sama się układa, w jakiś nie do końca wyjaśniony sposób. Czasami zaś jest tak, że piszę (niekoniecznie książki, może być i felietony) z przekonaniem, że to oczywiste, co chcę przekazać, a inni i tak widzą w mojej twórczości coś zupełnie innego.
Uczę się doceniać piękno faktu, że ludzie na zadawane przeze mnie pytania mają czasami zupełnie inne odpowiedzi płynące z ich wnętrza niż ja, choć wykrwawiłam na papier swój umysł. To naprawdę fascynujące zjawisko! Niektórzy są otwarci na to, by zrozumieć drugą stronę, inni w ogóle nie mają ochoty tego robić. Jest też grupa ludzi pomiędzy, którzy nadal analizują, trawią to, co przeczytali kiedy zabierają głos, a ja mam wgląd w ich proces przyjmowania mojego tekstu.
Choć od momentu, kiedy książka Shafak zachwyciła mnie po raz pierwszy,
minęło już osiem lat, postanowiłam do niej wrócić. Miałam dość dobry rok czytelniczy, wzbogaciła mnie treść kilku naprawdę wartościowych pozycji (jako że istnieją książki, które wręcz odmieniają nasze wnętrze) Jednak coraz częściej towarzyszy mi poczucie, że powinnam sięgnąć raz jeszcze do tych książek, które miały na mnie duży wpływ w przeszłości. Zobaczyć, co odkryję w nich po czasie, co będę inaczej rozumiała lub odbierała, czy odnajdę w tym procesie coś z dawnej siebie, co pozwoli mi jeszcze lepiej zrozumieć tę dzisiejszą.
“Wszystkie prawdziwe miłości i przyjaźnie są historiami nieoczekiwanej przemiany. Jeżeli jesteśmy tą samą osobą przed doświadczeniem miłości i po jej przeżyciu, oznacza to, że nie dość mocno kochaliśmy”.
Elif Shafak, “Czterdzieści zasad miłości”, przekład Ewy Elżbiety Nowakowskiej