Felietony

Babcia i dziadek. W czasach, kiedy żłobki i przedszkola nie były powszechnie dostępne, to często z nimi spędzaliśmy czas podczas pracy naszych rodziców. Nie powinno dziwić nas więc to, że wspominając lata dzieciństwa, przypominamy sobie najczęściej chwile spędzane z dziadkami. Pyszne naleśniki, ciekawe opowieści przed snem, a może nowe umiejętności manualne – jakie wspomnienia pozostały nam w pamięci?

Bawimy się jak damy! 

Mam dwie babcie w wieku 82 lat – pisze Kasia Białek z Luksemburga. Jesteśmy bardzo dobrymi koleżankami. Babcie znają moje rozterki, dają rady i słuchają uważnie.

Babcia Marta pracowała kiedyś w cukierni. Piecze pyszne ciasteczka kręcone przez maszynkę. Nikt, naprawdę nikt nie potrafi dorównać temu smakowi! Jako że w kuchni musi być czysto, zawsze musiałam mieć na głowie czepek w czasie wyrabiania ciasta. Nie ma to tamto! 

Mimo udaru babcia Marta dużo żartuje i czasami nie potrafi opanować śmiechu. Często prosi o zakup specjalnych nitek lub spinek, które miałyby ujędrnić jej pomarszczoną twarz. Pomimo kiepskiego stanu zdrowia nie brakuje jej ciętej riposty i zabawnych tekstów. Jej ostatnie powiedzonko to: “Bawimy się jak damy”. 

Oszukać przeznaczenie 

Wychowałam się w Beskidach, w Kotlinie Żywieckiej, w rodzinie zdominowanej przez kobiety, gdzie bez wątpienia panował matriarchat. Moja prababcia i babcia to dwa pokolenia kobiet będących filarami naszej rodziny, bez których nie przetrwałaby ciężkich czasów i wszystkich trudności losu – wspomina Justyna Orzyska mieszkająca w Niemczech. To one nauczyły mnie szanować tradycje. To dzięki nim dowiedziałam się wielu ciekawostek z naszego regionu i historii wsi oraz miasteczek. To w końcu one nauczyły mnie gotować i niestrudzenie podejmowały próby przyswojenia mi umiejętności haftowania i innych robótek ręcznych. 

Kiedy tych kobiet zabrakło, wszystko, co znałam z dzieciństwa, zostało zachwiane, aby powoli rozmyć się i przeistoczyć we wspomnienie dawnych, dobrych czasów. Także mój dziadek stanowił dla mnie skarbnicę wiedzy oraz wzór pilności i pracowitości. 

Moi dziadkowie mieli ogromne poczucie humoru i często żartowali. Zawsze potrafili mnie pocieszyć i zainspirować. Jedną z sytuacji, którą do dziś wspominamy z uśmiechem, był czas, kiedy mój dziadek zachorował na raka. Tak, właśnie ten moment, kiedy lekarz ogłosił mu diagnozę! Dziadek był wtedy po siedemdziesiątce, a jego lekarz krótko przed emeryturą. Onkolog stwierdził, że dziadkowi zostało jedynie kilka miesięcy życia. Ostatecznie dziadek przeżył 92 lata, zaś onkolog zmarł jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Niestety w rok 2023 wkroczyłam bez dziadków. Pozostaną jednak na zawsze w mojej pamięci.

Przełamując bariery 

Rodzice mojej mamy byli dla mnie jedynymi dziadkami  – opowiada Jola Wicińska mieszkająca w Irlandii. Wspominam ich zawsze bardzo ciepło. W dzieciństwie spędzałam z dziadkami weekendy, wakacje czy różne święta. Mogłabym wspominać wiele wspaniałych chwil razem, ale opowiem o tym jak dziadkowie całkowicie zmienili moje życie.

W dzieciństwie często chorowałam, przez co miałam zaległości w nauce. Niestety odbiło się to bardzo na mojej edukacyjnej przyszłości i skończyłam w zawodówce. Do czasu, gdy mając 17 lat, z dnia na dzień wyprowadziłam się z domu. Gdy babcia się o tym dowiedziała, bez wahania powiedziała mi, bym z nimi zamieszkała. Postawili tylko jeden warunek – miałam iść dalej do szkoły, by zdać maturę. 

Wizja egzaminów wstępnych mnie przerażała. Babcia powiedziała, że mam całe wakacje na przygotowanie. Dziadek, pomimo wypadku, przez który zapomniał, jak się czyta i pisze, matematykę pamiętał bezbłędnie. Przez całe wakacje uczył mnie tego przedmiotu. Babcia natomiast przyniosła mi książki, które musiałam przeczytać. To było jak przyspieszony kurs z języka polskiego i matematyki. Dzięki temu udało mi się z łatwością zdać egzaminy do technikum.

Przez te dwa miesiące dziadkowie nie tylko pokazali mi, że nie trzeba było wcale wiele wysiłku i czasu, by nadrobić luki w nauce. Pokazali mi również, że warto próbować i starać się sięgać wyżej swoich możliwości. W technikum już nie miałam problemów z nauką. Bardzo polubiłam rachunkowość. Maturę zdałam rewelacyjnie, dzięki czemu dostałam się na studia z rachunkowości. Wiem, że bez dziadków nie osiągnęłabym tego wszystkiego. Bardzo za nimi tęsknię.

W poszukiwaniu miejsca na Ziemi 

Mam wrażenie, że o nikim nie napisałam już tyle tekstów jak właśnie o mojej babci  – śmieje się Roksana Lewandowska z Hiszpanii. I nie ma co się dziwić! Moja babcia była kobietą rakietą z milionem pasji. Podróżowała bez przerwy. Za każdym razem, gdy ją wspominam, widzę ją z walizką i w białych adidasach, które towarzyszyły jej w każdej wyprawie. Czuję ogromną radość, że nie tylko udało mi się poznać tak wyjątkową osobę, ale i być jej wnuczką. 

Wiele babci zawdzięczam. To ona zabrała mnie w pierwszą podróż i na pierwszy festiwal filmowy. Kibicowała mi we wszystkich moich zainteresowaniach. Chodziła na wieczorki poetyckie. Była również na wszystkich moich meczach siatkówki – nawet na tych mniej ważnych, towarzyskich. 

Naszą ostatnia wyprawą razem była podróż po Andaluzji. Rozumiem, że po niej mogła już spokojnie odejść. Cały czas mi powtarzała, że nasze podróże się skończą, kiedy odprowadzi mnie do domu, a Malaga okazała się być dla mnie najlepszym miejscem do życia. 

Śpieszmy się kochać ludzi… 

Moja prababcia Leokadia była niezwykle pogodną i ciepła osobą – wspomina Sylwia Kaźmierczak z Norwegii. Zaokrąglona jak stereotypowa babcia, z czupryną pełną siwych włosów. Swoim szerokim, wtedy już bezzębnym, uśmiechem sprawiała, że całe nasze podwórko tętniło życiem, gdy tylko wychylała się z małego okienka na piętrze starego domu. Miała wspaniałą kolekcję haftowanych folkowych chust, które z namaszczeniem składała w równą kostkę i przechowywała niczym najcenniejszy skarb w otchłaniach starej skrzypiącej szafy. Chciała mi kilka z nich podarować, ale jako dziesięcioletnie dziecko gardziłam tego typu podarunkami. Dziś wiem, jak bardzo głupio postąpiłam, nie przyjmując ich. 

Strasznie lamentowała kiedy odkręcono mi boczne kółka w rowerze. Bała się o mnie i o moje zęby, które mogłam zgubić podczas pierwszej, poważnej jazdy bez wspomagania. Ruszyłam odważnie, ale przez przypadek najechałam na ogromny kamień. Wywróciłam się i przejechałam kończynami po grysie. Strząsnęłam małe kamyki powbijane w łokcie i kolana, kwitując babcine zawodzenie słowami: “Zamknij się, babka”. 

Odeszła cicho, w wieku 83 lat. Kilka dni przed jej śmiercią wezwaliśmy pogotowie, ponieważ gorzej się poczuła. Kiedy personel medyczny transportował ją na noszach do karetki, przywołała mnie machnięciem dłoni. Nachyliłam się, powiedziała coś bardzo cicho i zupełnie niezrozumiale. Od ponad dwudziestu lat zastanawiam się, co chciała mi przekazać i mam do siebie pretensje, że nie wytężyłam wystarczająco słuchu. Zegar, który otrzymała ode mnie i mojej mamy na osiemdziesiąte urodziny, zatrzymał się na godzinie, w której oficjalnie stwierdzono zgon. Swoją energią i radością wypełnia całe niebo. Jestem tego pewna. 

Redakcja:  Ilona Güllü

Autorki tekstów: 

– Kasia Białek, Luksemburg (kasia_in_lux);

– Justyna Orzyska, Niemcy;

– Jolanta Wicińska, Irlandia (jolasolotrips);

– Roksana Lewandowska, Hiszpania (roxlewandowska);

– Sylwia Kaźmierczak, Norwegia.

5 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tina
Tina
1 rok temu

Przepiękne i poruszające historie!

Ania
Ania
1 rok temu

Cudowne historie! Wiwat babcie!