FelietonyPodróżewsiądź do pociągu

Każdy, kto kiedykolwiek dojeżdżał do pracy lub szkoły transportem publicznym, wie dokładnie jak karkołomne może być to z pozoru łatwe codzienne zadanie. Transport publiczny to często przebrzydłe monstrum. Zapchane pociągi, śmierdzące autobusy, kolebiące się tramwaje, zdarza się, że luźno trzymające się rozkładu jazdy, wymuszają na dojeżdżających nadbudowywanie kolejnych warstw cierpliwości niemal każdego dnia. 

Sentymentalnie o pociągach

Kiedy mieszkałam w Polsce, a trzeba przyznać było to dawno temu, korzystałam regularnie z usług PKP. Przez kilka lat codziennie dojeżdżałam do szkoły a później do pracy około pięćdziesiąt kilometrów. W pociągu zawsze można było odświeżyć znajomości, usłyszeć najnowsze plotki i nowości z okolicy. Co niektórzy pasażerowie zapadali w szybkie drzemki i jak dobrze naoliwione, zaprogramowane roboty zamykali oczy na stacji A i otwierali je na stacji B.

Niektórym zdarzało się jeździć w te i wewte, pomijając zupełnie stację docelową. Zmęczony człowiek dojeżdżający mościł się wygodnie, układał głowę, przyklejając policzek do czerwonej ceraty i zapominał o bożym świecie. Ułożony w pozycji na popielniczkę lub na przytulasa czuł się niemal tak dobrze jak w domu.

My ludzie z pociągu byliśmy zapętleni między rankiem a wieczorem, pomiędzy rozkładem jazdy a stukotem kół. Czas rozciągał się jak z gumy bądź skracał szybko i gwałtownie. Byle zdążyć, byle dobiec. Dni i godziny mieszały mi się notorycznie. Zdarzyło mi się nieraz w sobotę pomaszerować na stację i ze zdziwieniem stwierdzić, że jest jakoś pusto i inaczej. Dopiero po chwili dochodziło do mnie, że to nie ten dzień. 

Pogoda niestety nie współpracowała z PKP.

Kiedy na zewnątrz była już piękna wiosna, PKP stawiało na ogrzewanie, którego niestety nie dało się regulować. Spoceni pasażerowie zmagali się z tropikalnym gorącem, daremnie mocując się z zamkniętymi na wieki oknami. Zdarzało się też, że zima zaskakiwała przewoźnika, a za tym szły opóźnienia i awarie, wtedy dla odmiany ogrzewanie siadało a na szybach niedomkniętych okien mróz kreował malownicze kwiaty. Zdarzało się też, że drzwi do pociągu nie można było otworzyć. Ogromne, ciężkie z jakąś dziwaczną klamką, którą trzeba było umiejętnie nacisnąć. Zamrożone powodowały jeszcze większe frustracje. Trzeba było posiadać monstrualną siłę, żeby je otworzyć i wejść czy wyjść z pociągu.

Nie lada wyzwaniem były też wakacyjne wyprawy. Zdarzało się, że grupa pasażerów wrzucała najbardziej sprawnego członka przez małe wąskie okno, by ten mógł wbiec jako pierwszy i zająć miejsca. Każdy komu się to udało, zasłaniał firanki i z miną zdobywcy blokował wejście do przedziału. Dla tych co wsiadali na trasie pozostawała już tylko miejscówka na śledzia, ewentualnie rozkładane siedzisko na korytarzu. Najśmieszniej było, kiedy zaczynały się wędrówki do toalety albo na papierosa. Z trudnością człowiek przemieszczał się po innym człowieku, zdążając w pożądanym kierunku, często przystając i wymieniając krótkie spostrzeżenia. 

W zeszłym roku podczas urlopu w Polsce również korzystałam z pociągów. Są teraz ciche, szybkie i o klasę nowocześniejsze. Ba, w niektórych jest nawet internet! Nie obyło się jednak bez przygód. Przewoźników na terenie województwa dolnośląskiego jest kilku, a ja o tym nie wiedząc, pomyliłam pociągi. Żeby uniknąć kary, musiałam wysiąść na najbliższej stacji. Tym sposobem udało mi się spotkać znaną wrocławska pisarkę Malwinę Ferenz, z którą zamieniłam kilka słów. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 

Czy w Kanadzie podróżuje się pociągiem?

Lubię pociągi, stacje i przystanki, ale w Kanadzie nie ma wielu możliwości podróżowania tym środkiem transportu. Wyruszając poza strefę miejską, należy najpierw dokładnie sprawdzić, który ze środków komunikacji jest dostępny i nie zrujnuje naszej kieszeni.  Ze względu na ogromne przestrzenie i ukształtowanie terenu kanadyjski transport nie jest najlepiej rozwinięty, a połączenia między miastami są ograniczone i bardzo drogie. Kanadyjczycy zamiast kilkudniowej podróży w ciasnym pociągu wolą wskoczyć do auta i cieszyć się niezależnością i możliwością koordynowania planu na bieżąco. Przykładowo podróż pociągiem z Vancouver do Banff w Albercie zajmie dwa dni i trzy noce, koszt takiej wyprawy to ponad tysiąc dwieście dolarów kanadyjskich dla jednej osoby. Ta sama trasa autem zajmie około dziesięciu godzin a koszt paliwa może się zamknąć w około dwustu dolarach w zależności od samochodu. 

Transport publiczny w Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej

Samo Vancouver może pochwalić się dostępnym i wygodnym systemem transportu publicznego, oferując mieszkańcom i odwiedzającym bezproblemowy sposób poruszania się po mieście. Regionalnym przedsiębiorstwem komunikacyjnym w Vancouver i okolicach jest TransLink, który obsługuje system transportu publicznego składający się z sieci autobusów, SkyTrain i SeaBus, a także pociągów podmiejskich West Coast Express. 

SkyTrain, “podniebny pociąg”, to w pełni zautomatyzowany system, który charakteryzuje się  szybką i wydajną obsługą między centrum miasta a przedmieściami. Na SkyTrain raczej się nie narzeka, choć zdarzają się spóźnienia, głównie z powodu napraw i usprawnień linii. 

Zdarzają się również sytuacje, które blokują totalnie całą linię a należą do nich strzelaniny, próby samobójcze oraz wyjątkowe anomalie pogodowe. 

Miałam też wątpliwą przyjemność doświadczyć innych powodów zamknięcia całej linii jak strzelanina na stacji SkyTrainu, próby samobójcze, oraz wyjątkowe anomalie pogodowe. Początkowo dziwnie mi się podróżowało pociągiem bez kierowcy, ale jak wiadomo, z czasem można się do wszystkiego przyzwyczaić. 

Najciekawszym transportem publicznym jaki oferuje TransLink jest SeaBus, który łączy stację Waterfront w centrum Vancouver z nabrzeżem Lonsdale Quay na północnym wybrzeżu miasta. Przepłynięcie przez zatokę Burrard Inlet trwa zaledwie dwanaście minut, ale oferuje zapierające dech widoki na miasto, ocean i góry. SeaBus pływa dość regularnie, co piętnaście minut w ciągu dnia i co trzydzieści minut w nocy. To zdecydowanie mój ulubiony środek transportu. 

Przemieszczanie się autobusami TransLinku wybieram tylko wtedy, kiedy muszę. Czasem wolę przejść dłuższy odcinek pieszo, niż pakować się do przeładowanych, często brudnych i głośnych autobusów. 

Pociągi są nadal moim ukochanym środkiem transportu. Lubię też myśleć, że kiedy wybieram transport zbiorowy, chronię naszą planetę. Marzy mi się, że SkyTrain rozwinie się na tyle, że będzie nim można dojechać we wszystkie zakątki miasta. Cóż może być lepszego niż siedzenie przy oknie i obserwowanie szybko przemykajacych obrazów za szybą?  Może tylko dotarcie do celu podróży bez opóźnienia.

Kasia Burza

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Agnieszka
Agnieszka
1 rok temu

Jako pasjonatka samej podróży, a nie fanatyczka celu, całkowicie podzielam miłość autorki do pociągów 🙂 I życzę kanadyjskiego spełnienia w tym temacie. Dziękuję też za podróż sentymentalną. Tak było, potwierdzam:) Jeździliśmy tak zbiorowo, że czasem i toalety były zajęte. Czekaliśmy godzinami na opóźnione lub odwołane pociągi. Podczas samej podróży mogło zdarzyć się wiele nieprzewidzianych okoliczności a otwieranie często zacinających się drzwi, bywało niezwykle stresujące, bo w niesprzyjających okolicznościach ( noc, brak atletycznych współpasażerów itp.) można było przejechać swoją stację. Teraz problemy takie jak te prawie całkowicie został wyeliminowane. A sieć połączeń kolejowych między dużymi miastami w Polsce oferuje dość dobre… Czytaj więcej »