Felietonykawa, herbata i małe conieco

W Kunmingu mieszka wielu Polaków. Tak wielu, że nie znam wszystkich osobiście. Około setki. Część przyjechała tylko na chwilę, na studia. Część przyjechała się dorobić, pożyć inaczej. Nieliczni założyli rodziny i mieszkają tu na stałe. Większość chłopaków ma chińskie dziewczyny – bądź chińskich chłopaków – a większość dziewczyn jest z Polakami, innymi obcokrajowcami lub pozostaje singielkami. Studenci mają po dwadzieścia parę lat, pracujący są raczej pod trzydziestkę albo po trzydziestce. Różni nas wszystko: wiek, przekonania religijne i polityczne, nastawienie do życia, hobby, dieta. Kłócimy się, czy się idzie na pole czy na dwór. Łączy nas jedno: jesteśmy Polakami mieszkającymi w Kunmingu i gdy zbliża się Wigilia, zaczynamy się organizować.

– W Metro pojawiły się buraki! Spieszcie się, bo są tylko dwa kartony!

Buraków nie można tu dostać na żadnym targu, w żadnym sklepie. Są do kupienia przez Internet, sprowadzane spod Szanghaju – ponad dwa tysiące kilometrów. No, ale właśnie przed Świętami pojawiły się w Metro, czyli jeszcze dwójka szczęśliwców się tam może zaopatrzyć. Zresztą, Metro jest ratunkiem dla Polaków nie tylko ze względu na buraki, ale przede wszystkim dlatego, że cały rok jest tam dostępna niemiecka kiszona kapusta oraz ser. Białego, takiego, jak trzeba do sernika albo pierogów, dostać tam wprawdzie nie można, ale z tym też sobie poradzimy.

– Zrobię ruskie z tofu, mogą być?

Nie bójcie się, są naprawdę niezłe. Zwłaszcza, jeśli mieszka się w Chinach tak długo, że nie pamięta się smaku prawdziwej, świeżej krajanki. Koleżanka zrobi pierogi z tofu – choćby ze sto. Zajmuje to dwa razy mniej czasu niż w Polsce, ponieważ na każdym targu i w każdym supermarkecie można nabyć krążki pięknie rozwałkowanego ciasta pierogowego. Na wagę. Kupujesz gotowe krążki, nadziewasz tylko farszem i gotowe. 

– Ja upiekę chleb, sernik i pierniczki.

Na makowiec się nikt nie pisze, bo nie ma maku. Jest nielegalny. Niby można zastąpić rozłupkami pachnotki zwyczajnej, która też trzeszczy w zębach, ale to nie to samo.

– Czy ma ktoś majeranek?

Przywiozłam z Polski, więc mam. Mam też inne europejskie przyprawy, których tu się nie da dostać. Zaniosę, będzie do barszczu. 

Ktoś przyniesie obrus, ktoś doniesie po kilka sztućców. Będzie choinka, kilka kolęd. Poza Polakami będą Obcy – przyjaciele, partnerzy, z różnych krajów. Pewnie nie będzie karpia – jest tyle pysznych ryb, które mogą się w zamian pojawić na stole! Moje ukochane sajry, łososie, amury… Od innych Polaków w Chinach słyszałam o rekinie po grecku; sama często na wigilijny stół robię sushi. Ale nie tym razem. Roboty dużo, a przy stole będą tłumy. Więc po prostu – każdy przyniesie, co może. Co mu się świątecznie kojarzy, albo po prostu, co umie zrobić. Zrobimy szwedzki stół i każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy przyjdzie ładnie ubrany albo przebrany za łosia. A może w dżinsach i wymiętej bluzie po całym dniu pracy. Chyba najmniej po to, żeby się najeść i pilnować Tradycji. Przecież w tym zakątku świata nie możemy nawet zagwarantować obecności opłatka (chyba że akurat przyjdzie paczka z Polski). Możemy za to zagwarantować ciepło i serdeczność – bez względu na osobiste sympatie i antypatie, bez względu na przekonania i wiarę. Jesteśmy Polakami mieszkającymi w Kunmingu i w Wigilię to właśnie my jesteśmy dla siebie najbliższą rodziną.

Natalia Brede

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Joanna
4 lat temu

Nosz kurczę! I tak powinno być wszędzie! Wesołych Świąt!!!

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  Joanna

prawda? Mnie się też taka Wigilia bardzo podoba 🙂