Felietonyideal

Postanowienie noworoczne z wyższej półki: być szczęśliwą, czyli szczepienie obowiązkowe 2020 – zastrzyk pozytywnej energii .

Obraz otaczającej nas rzeczywistości każdy w większym bądź mniejszym stopniu posiada. Wizje te są różne: od optymistycznych, przez realne, do pesymistycznych. Pytanie brzmi: co zrobić właśnie tu i teraz, w tej a nie innej rzeczywistości, aby móc poczuć się człowiekiem spełnionym? Nie na zasadzie: spełniona jako matka, spełniony jako lekarz, ale spełniony jako człowiek. Kim być? Jak przeżyć życie, by pod koniec nie mieć do siebie pretensji, że czas na ziemi został stracony, by mieć pełną satysfakcję z tego, czego się dokonało.

Im bardziej sobie zdajesz sprawę z tego, że śmierć jest nieuchronna, tym bardziej masz apetyt, żeby to życie przeżyć na maksa, na 100%. Skąd taka zachłanność na wrażenia, na emocje, na to, co się dzieje? Cały czas mamy wrażenie, że czas się kończy. Z każdym dniem mamy jeden dzień mniej do przeżycia. W związku z tym każdy dzień chciałoby się przeżyć jak najpełniej. Codzienne doświadczenie potwierdza, że nie istnieje łatwe szczęście. Musimy zatem w życiu wybierać między łatwą porażką a trudnym zwycięstwem. Na blogach częste są wpisy typu: przeżyć życie bardziej niż można – taki mi ostatnio przyświeca cel, życie mam tylko jedno i chcę je przeżyć maksymalnie dobrze i intensywnie. Zastanawiam się, kiedy będzie odpowiedni moment, żeby zapytać autorów tych słów, czy udało im się tego dokonać. Pewnie na łożu śmierci by mi odpowiedzieli. Już nawet nie dbam o to, czy im się udało, żeby tylko zdradzili swój plan na osiągnięcie tego.

Czy to, że skoczyliśmy na bungee, mamy 15 certyfikatów językowych, różowe włosy czyni nas wyjątkowymi?

Tak bardzo chcemy udowodnić, że nasze życie jest kolorowe, nadzwyczajne, po prostu lepsze… Wystarczy obejrzeć losowo wybrane profile ludzi na wszelakich portalach społecznościowych i nasuwa się jeden wniosek: zamieszczone zdjęcia są wybierane przez użytkowników na zasadzie selekcji spośród tych najlepszych kilku sekund w życiu, spośród tych najbardziej uśmiechniętych, tych z końca świata, tych z największą grupą znajomych. Ale oglądamy jeden, drugi, piąty profil i nagle okazuje się, że ktoś ma bardziej biały uśmiech niż nasz, że połowa użytkowników portalu była w Egipcie i ma zdjęcie pod palmą, a z naszymi znajomymi ma zdjęcie milion innych osób. I czy nadal jesteśmy tacy fajni? Czy jesteśmy tylko przeciętną jednostką? Nikt nie chce być przeciętnym… Również ja pewnego dnia poczułam się jak ziarenko piasku na pustyni, czyli tak jak cała reszta piachu.

Co nadaje sens naszemu życiu? Miłość, praca, rodzina, hedonizm? Każdy z nas musi znaleźć swą własną odpowiedź. Człowiek, który zna cel swego życia, wie, po co żyje. Człowiek, który wie, po co żyje, jest szczęśliwy.

Wystarczy wyznaczyć sobie cel, sporządzić plan i zdobyć nieco niezbędnej odwagi. Nie patrzeć na przeszkody, bo są one czymś, co widzimy, gdy tracimy z oczu nasz cel. Kiedy ma się wszystkie niezbędne rzeczy, żeby zrealizować plan, pozostają już tylko człowiek i idea. To czysta walka. Już nie ma żadnych aspektów, które mogą spowodować, że się nie uda. To już zależy tylko od Ciebie.

Gdy my zdobywamy nasze małe osobiste giewonty, zawsze będzie ktoś na szczycie Rys czy Mount Everestu. Ale nie chodzi o to, aby porównywać się do innych i czuć się gorzej, chyba że na zasadzie: inni mają gorzej – dlatego jestem szczęśliwy, że mam co jeść, że mam rodziców, że mam dwie sprawne nogi. Nie powinno nas interesować, że ktoś jest kilka metrów wyżej. Jeżeli naszym celem był Giewont – zdobyliśmy go. A do tego Martyna Wojciechowska, po zdobyciu Mount Everest, powiedziała w wywiadzie, że samo zdobycie szczytu nie ma praktycznie żadnego znaczenia, że jedyne co jest ważne, to droga. Nie tylko na Everest, ale cała droga, którą pokonujesz w środku, w sobie, wewnętrzna motywacja. „Dopiero Everest mi uświadomił, że nie do końca chodzi o cele, chodzi o to, żeby cały czas być w ruchu. A ja naiwnie myślałam, że chodzi mi o najwyższy wierzchołek świata… “*

Teraz wypadałoby tylko podać tajny przepis na szczęśliwe i w pełni przeżyte życie, aby optymistycznie i wręcz z happy endem zakończyć ten wywód.

Oczywiście, żeby nie było łatwo: jeden złoty środek nie istnieje. Warto też od razu powiedzieć, że sama znajomość takich idealnych sposobów na życie to mało. Odnalezienie ich to duży sukces, samo zastanowienie się nad nimi dużo daje, ale to w niewielkim stopniu zmienia człowieka. Albo może nawet zmienia sposób patrzenia na świat, ale nadal nie zmienia życia. 

Życie można przeżyć na milion sposobów: mały biały domek i idealna rodzina,  praca, praca, praca lub np. podróże, ekstremalne wyzwania, mało snu, dużo wrażeń…

Załóżmy, że dokładnie teraz, w tej sekundzie, w wyniku wypadku ginie jednocześnie szczęśliwy mąż i ojciec, spełniony pracoholik i żądny przygód podróżnik. Czy którakolwiek z tych osób może powiedzieć, że przeżyła życie lepiej, pełniej niż pozostałe? Albo czy ktokolwiek z nich powie: mogę umrzeć, spełniłem się w moim życiu? Filmy albo autentyczne przypadki ludzi, którzy otarli się o śmierć pokazują najlepiej, że dopiero, gdy dostaje się druga szansę, docenia się dar życia, dostrzega piękno w drobnostkach niby szarej rzeczywistości. Ale nie każdy z nas będzie miał szansę przeżyć śmierć kliniczną czy inny poważny wypadek. Warto otrząsnąć się już teraz i zacząć żyć. Nie jutro. Nie odkładać życia na później. Jeśli pewnego dnia masz być szczęśliwy, czemu nie zaczniesz od dzisiaj?

Nie można żyć przyszłością, ale przeszłością też nie należy, aby nasze życie nie było tułaczką ani ucieczką przed błędami przeszłości, rozpamiętywaniem tego, co było. Co się stało, to się nie odstanie i szkoda czasu na przemyślenia, co by było gdyby… Czasu nie cofniemy, dlatego trzeba skoncentrować się na teraźniejszości. Krótko i półżartem mówiąc: noś fantazyjną bieliznę codziennie. Nie trzymaj jej na specjalne okazje. Dzisiaj też jest ważne.

Kolejna równie istotna rzecz: oduczmy się zasłaniać zmorą dzisiejszych czasów, czyli brakiem czasu. Nasza doba ma dokładnie tyle samo godzin, co doba Leonarda da Vinci, matki Teresy, Alberta Einsteina, Jana Pawła II. Dlatego masz czas na rzeczy ważne, bardzo ważne i te błahe, ale istotne. Warto się zatrzymać, biegnąc do pracy i dostrzec wschód słońca, tęczę, uśmiech współpasażera, a potem pobiec dalej. Uwierzmy, że na to mamy czas. I na to warto go poświęcić. Należy również ustalić hierarchię wartości, taką swoją, osobistą i żyć z nią w zgodzie. Niech na przykład układanie puzzli z dzieckiem będzie wyżej w hierarchii niż ścieranie kurzu. Są rzeczy ważne i ważniejsze

Co jeszcze powiedziałabym człowiekowi, który chce czerpać z życia więcej?

Nigdy nie mów nigdy. Rób wszystkie możliwe rzeczy, na które masz ochotę. Nie odmawiaj. Brak czasu nie istnieje. Rzeczy ważniejszych niż to, co cię może uszczęśliwić też nie ma. Dlatego bądź niczym główny bohater filmu „Yes man” – zawsze na tak. Idziesz do kina – tak, skaczesz na bungee – tak, idziesz na imprezę – tak i niech w tym momencie nie będzie ważne, że się nie wyśpisz. Szkoda życia na spanie. Zastanów się tylko, czy jeśli czegoś nie zrobisz, czy będziesz chociaż przez ułamek sekundy żałować i jeśli odpowiedź jest twierdząca, po prostu to zrób. Nigdy niczego nie żałuj. Warto przecież „przeżyć życie”.

Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko. Która jest ciekawsza, pisać nie muszę. Dostrzec rzeczy małe, zwykłe to wielka i niezwykła umiejętność. Ponadprzeciętność to umiejętność życia pełnią życia w tej pozornie szarej, nudnej rzeczywistości. Dostrzec ten cud zwyczajności życia to najtrudniejsza sztuka. Sama próba osiągnięcia tej umiejętności daje dużo szczęścia i uczy uśmiechać się do tego zwykłego świata.

Tyle mojej recepty dla osób, które z jakichś powodów chcą w nadchodzącym roku czerpać więcej z życia. Żeby ją realizować potrzeba odwagi, a w nas – ludziach, tyle lęku. I ja targam go też ze sobą zamiast po prostu żyć. Gdyby istniał jeden złoty środek na spełnienie się, naukowcy by to ogłosili i dostali niejednego Nobla. A może owszem recepta istnieje, ale jako istoty niedoskonałe nie potrafimy jej stosować i przydałaby się konsultacja z farmaceutą lub lekarzem od choroby śmiertelnej, jaką jest życie?

Chcąc zakończyć mimo wszystko optymistycznie: życzę wszystkim, abyście w tym odwróconym, pokręconym świecie potrafili odnajdywać pewny grunt pod stopami, abyście zawsze wiedzieli, po co i dla kogo warto żyć i o co walczyć.  Żyj najpiękniej jak umiesz – po swojemu. Spełniaj się!!! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

_______________________

Karolina Krajnik

Jest absolwentką Turystki i Rekreacji. Wybór kierunku studiów nie był przypadkowy! Podróże, inne kultury i obyczaje fascynowały ją od zawsze.

Karolina mieszka od 2009 roku na wyspie Krecie, gdzie wyszła 3 razy za mąż za tego samego faceta. Z zamiłowania ogrodniczka, podróżniczka i restauratorka. Zanim wyemigrowała była blisko związana z Ochotniczą Strażą Pożarną i działała w grupie poszukiwawczej wraz ze swoim czworonożnym partnerem. Bardzej woli wspinać się na drzewa niż malować paznokcie. Jest obserwatorem otaczającego ją świata. Bardziej lubi słuchać i pisać niż mówić. Od czasu do czasu rozstaje się ze swoim  terminarzem robiąc miejsce spontaniczności.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Mokka
4 lat temu

Witam! Polki na emigracji to temat rzeka. Różne podejście i nastawienie do problemów. Odnoszę wrażenie, że niektóre panie same skazują się na los cierpiennic…Nie pisze tu o tęsknocie za krajem, rodziną, ale o tym, że akceptują wyzysk, złe traktowanie. Nie wierzę, że przyzwyczaiły się do tego, bo to jest niemożliwe! Tutaj ponoszą winę, nie tylko obcokrajowcy, ale przede wszystkim Polacy. Jest dużo takich, którzy dla łatwych pieniędzy nie mają skrupułów…Zgadzam się z tym, że życie to chwila, tu i teraz, która prosi, aby ją przeżyć tak, aby kwiatek, który wypatrzymy w rowie budził iskierke uśmiechu w naszych oczach! Nie można… Czytaj więcej »

4 lat temu
Odpowiedz  Mokka

Ale gdzie widziałąś tę skłonność do cierpiętnictwa? Bo ja raczej w postach „Polek na Obczyżnie” (któą sama jestem” widzę optymizm, nie widzę też godzenia się na złe traktowanie.
Brak skrupułów to inna sprawa – uważam, że niewiele ma wspólnego z samą emigracją, tylko raczej z faktem, że wokół jest mniej ludzi na których ocenie takim jednostkom zależy.
Pozdrawiam!