Jak dzisiaj pamiętam dzień, kiedy zdecydowałam się rozpocząć zbiórkę na pomoc uchodźcom z Ukrainy. O brutalnym ataku Rosji na naszych wschodnich sąsiadów mówiono na całym świecie, także w wiadomościach u mnie w Buffalo. Podczas rozmowy z moją mamą dowiedziałam się o mobilizacji mieszkańców Ostrowa i pomocy płynącej dla wszystkich, którzy w ciągu kilku dni pozostali bez niczego.
Choć już od przeszło siedemnastu lat mieszkam w Stanach, Ostrów na zawsze będzie moim domem rodzinnym. Wiedziałam, że chciałabym w choć małym stopniu dołączyć do tej pomocy. Nie do końca jeszcze wiedziałam, co i jak zrobić. Bałam się wyjść do ludzi, żeby nie pomyśleli, że chcę czerpać ze zbiórki korzyści materialne albo że robię to dla rozgłosu.
Podczas moich cotygodniowych zakupów, widząc wózki przepełnione jedzeniem, zrozumiałam, że muszę zacząć działać. Nie jutro, nie za tydzień, ale od razu. Na pierwszy ogień poszli moi znajomi i sąsiedzi. Postanowiłam poprosić ich o choć małe wsparcie finansowe, które chciałam wysłać do mamy, na zakupy potrzebnych rzeczy dla Domu Polsko-Ukraińskiego utworzonego w Ostrowie. Pomyślałam, że jeśli każda zapytana osoba dałaby mi 5 dolarów, to mogłabym uzbierać ich choć kilkaset.
Nie spodziewałam się, że po kilku tygodniach moim celem będzie aż dwadzieścia tysięcy dolarów.
Zanim się obejrzałam, pieniądze same zaczęły napływać na konto. Ludzie pisali do mnie, że bardzo chcą pomóc i że cieszą się, że teraz wiedzą jak. Stałam się łączniczką, której wielu zaufało. Wiem, że żadne pieniądze nie są w stanie naprawić tego, co zostało zabrane społeczności ukraińskiej, ale cieszę się, że przez moją zbiórkę mogłam choć w malutkim stopniu pomóc tym, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i nie raz dobytku życia.
Oczywiście moja akcja nie powiodłaby się, gdyby nie pomoc mojej siostry i mamy. To one zajęły się koordynacja dostaw i zamówień. To dzięki ich pomocy i zaangażowaniu mała zbiórka urosła do rozmiarów, które absolutnie przeszły moje największe oczekiwania. Zdjęcia robione podczas dostaw kołder, poduszek i wielu innych potrzebnych rzeczy nakręcały kolejny napływ pieniędzy. Wielu znajomych tutaj w Stanach przyłączyło się do mnie i ostatecznie razem udało nam się zebrać prawie dwadzieścia trzy tysiące dolarów.
Dodatkowo udało mi się nawiązać współpracę z właścicielką butiku w miejscowości, w której mieszkam. Mając wiele opcji, po wysłuchaniu mojej historii, postanowiła przekazać pieniądze zebrane z jej zbiórki na pomoc uchodźcom w Ostrowie. Była to dość pokaźna suma – czternaście tysięcy dolarów. To dzięki temu wiele dzieci mogło rozpocząć naukę w szkole oraz otrzymać potrzebna pomoc psychologiczną.
W grudniu 2022 zupełnie niespodziewanie otrzymałam nagrodę i tytuł Ostrowskiego Wolontariusza Roku.
Ale nie piszę tego po to, że chce być wyróżniana lub chwalona. Chciałabym po prostu pokazać, żebyśmy nigdy nie bali się zrobić pierwszego kroku. Wielokrotnie mnie samej wydawało się, że nie jestem w stanie wiele zmienić. Teraz już wiem, że pomoc choć jednej osobie w potrzebie może zmienić jej świat. Nasz strach przed działaniem jest niczym w porównaniu do tego, co czują poszkodowani przez wojny czy kataklizmy.
Nabiera to jeszcze większego znaczenia w ostatnich dniach, gdy oglądamy tragedię i zniszczenia w Turcji. Teraz jednak już wiem, że nawet najmniejsza kwota zebrana razem może przynieść wiele dobra i uśmiechu na twarzach ludzi, którzy najbardziej nas potrzebują.
[…] naszego zamieszkania, do której będziemy mogli zadzwonić z informacją o naszej sytuacji. Dla dzieci warto przygotować saszetki na szyję z numerami telefonów i danymi osobowymi. W zamieszaniu […]