Ola i Mohamed to polsko-egipskie małżeństwo, które od kilku lat mieszka w Polsce. Razem podróżują, a o swoich podróżach opowiadają na blogu Polish Egyptian Travels.
Czy polsko-egipskie małżeństwo ma w Polsce łatwe życie, czy nie do końca?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno jest inaczej niż w przypadku par polskich. Ludzie wciąż często patrzą na nas ze zdziwieniem. Może teraz już nie tak bardzo, w końcu pracujemy w Warszawie, gdzie mieszkańcy przyzwyczajeni są do cudzoziemców, ale uważne spojrzenia towarzyszą nam do tej pory. Prowadzimy bardzo zwyczajne życie, przynajmniej tak nam się wydaje. Wiadomo, że czasem pojawiają się też zwykłe problemy związane z mieszkaniem w obcym kraju, jak znajomość języka, znalezienie pracy. Obcokrajowcom jest zdecydowanie trudniej. To wszystko w jakiś sposób wpływa na nasze życie w Polsce. Teraz po tych kilku latach jest już dużo prościej. Ludzie w najbliższym otoczeniu już się przyzwyczaili, że niedaleko mieszka jakiś cudzoziemiec, mąż coraz lepiej radzi sobie z językiem. Myślę, że parom mieszanym nie jest łatwo na początku, ale z czasem jest coraz lepiej.
Opowiecie kiedy i jak Polka poznała Egipcjanina?
Razem jesteśmy już od sześciu lat, a w lipcu będziemy obchodzić piątą rocznicę ślubu. Poznaliśmy się w Polsce, dosyć nietypowo.. Mąż jest fanem piłki nożnej i w 2012 roku przyjechał na kilka miesięcy do Polski, aby wziąć udział w EURO 2012. Ja studiowałam wtedy w Warszawie i również chciałam zostać wolontariuszką na mistrzostwach. Naprawdę mieliśmy dużo szczęścia, że obydwoje znaleźliśmy się na tym wolontariacie. Chętnych było dużo więcej niż dostępnych miejsc. Tak się złożyło, że pracowaliśmy w jednym budynku i chociaż na początku się nie lubiliśmy, po jakimś czasie zaprzyjaźniliśmy się i zaczęliśmy się spotykać.
Małżeństwa mieszane zwykle mieszkają w kraju męża. Dlaczego na kraj zamieszkania wybraliście Polskę?
Kiedy braliśmy ślub, ja jeszcze studiowałam. Było dla nas oczywiste, że najpierw muszę skończyć studia, a w Egipcie nie za bardzo była taka możliwość. Jednak dyplom uzyskany w Polsce jest bardziej wartościowy. Mąż nie miał akurat już takich zobowiązań. Wiedziałam też, że z moim wykształceniem w Egipcie trudno byłoby mi znaleźć pracę w zawodzie. Skończyłam filologię hiszpańską, a tam nie ma specjalnie zapotrzebowania na ten język. W Polsce mieliśmy obydwoje równiejsze szanse. Poza tym zaważyły też sprawy finansowe. W Egipcie zarabia się mniej, wiemy, że mieszkając i pracując tam, nie bylibyśmy w stanie aż tyle podróżować.
Mohamed jest muzułmaninem. Oznacza to inną kulturę, ludzi, jedzenie, religię. Właściwie wszystko. Łatwo się tu odnaleźć?
Jak mówi sam Mohamed, życie w Polsce nie jest łatwe nawet dla Polaków. Obecnie nie trzeba być muzułmaninem, żeby spotkać się tutaj z rasizmem. Wystarczy trochę inny kolor skóry i często tylko z tego powodu narażonym się jest na akty przemocy. W końcu nikt nie ma na twarzy wypisane, jakiego jest wyznania, a wiemy, że nie wszyscy Arabowie są muzułmanami. Chociaż wiele osób widząc osobę o ciemniejszej karnacji, od razu myśli, że to wyznawca islamu. Taki stereotyp. Mohamed nigdy nie zaczyna rozmów o swojej religii, najwyżej odpowiada, kiedy ktoś ze znajomych o coś zapyta, bo jest ciekawy jego religii. Niestety ludzie wciąż myślą schematami – jeśli muzułmanin, to każdy ma cztery żony i na dodatek wszystkie siedzą w domu, zajmując się dziećmi. Na szczęście mamy wśród najbliższych osoby ciekawe świata, które po prostu pytają go, jak to naprawdę w Egipcie jest i chcą słuchać. Z racji prowadzenia bloga dostajemy czasami niemiłe wiadomości z wyzwiskami, „radami“, że powinniśmy wyjechać z Polski, bo taka para tu nie pasuje, że nie jesteśmy u siebie. Ale to ataki internetowe, z którymi szybko sobie radzimy. Bezpośrednio Mohamed nigdy nie spotkał się z żadnymi wyzwiskami ani aktami przemocy.
Jedyny problem, jaki nas dotknął, to znalezienie pracy po przeprowadzce do Polski. Chociaż początkowo poszło szybko, później bywało różnie. Poza tym mąż nie miał żadnych problemów z życiem w Polsce. Na pewno pomogło to, że był tutaj wcześniej przez kilka miesięcy, poznał trochę polskiej kultury, więc wiele rzeczy było mu już dobrze znanych.
A jak radzi sobie z językiem polskim, który – umówmy się – do najłatwiejszych nie należy?
Zaraz po przeprowadzce zapisał się na kurs językowy. Są w Warszawie fundacje, które prowadzą darmowe kursy dla cudzoziemców. Chodził tam przez kilka miesięcy, ale później zaczął pracę i zajęcia z nią kolidowały. Uczył się więc, słuchając ludzi w swoim otoczeniu. Wymowa faktycznie sprawia mu trudność, do tej pory ma problemy z wypowiedzeniem niektórych słów, ale próbuje i stara się. Wiadomo, że pracując i zajmując się codziennymi sprawami, nie zostaje tak dużo czasu i sił na porządną naukę. Mimo to stara się. Bez problemu dogaduje się z moją rodziną po polsku. Rozumie właściwie wszystko. Nie mówi jeszcze zupełnie poprawnie z punktu widzenia gramatycznego, ale na to potrzeba więcej czasu.
Dom multikulturowy i multiwyznaniowy – jak wygląda ta mieszanka w praktyce?
Obchodzimy wspólnie swoje święta. Boże Narodzenie, Wielkanoc, Ramadan. Oczywiście biernie, ja nie poszczę w czasie Ramadanu, ale wspieram męża w tym czasie. On za to nie ma problemu z wieszaniem ozdób świątecznych w domu czy z dzieleniem się opłatkiem, chociaż nie uczestniczy w mszach świętych. Wie natomiast, jak wygląda Pasterka czy święcenie pokarmów, bo wziął w nich kiedyś udział z ciekawości. Łączymy nasze zwyczaje na tyle, na ile sami dobrze czujemy się, uczestnicząc w nich. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Na polskie święta Mohamed przygotowuje egipskie przysmaki np. basbousę, a w czasie Ramadanu ja częściej pomagam mu w gotowaniu, bo na co dzień to jego domena. Oczywiście mieszamy polską i egipską kuchnię. Poza tym język – mąż siłą rzeczy uczy się polskiego, ja z wyboru zaczęłam już kilka lat temu lekcje arabskiego. Język pozwala nam lepiej poznać tę drugą rzeczywistość.
Jakie są Wasze ulubione dania? Co z polskiej kuchni Mohamed lubi najbardziej?
Mohamed uwielbia pierogi z kapustą i grzybami, a ja egipskie mahshi i falafel.
A zmieniając temat, polsko-egipskich kibiców footballu nie sposób nie zapytać o największą obecnie egipską gwiazdę piłki nożnej, Mo Salaha – które z Was lubi go bardziej?
Trudno powiedzieć. Śledzimy jego karierę, bo to obecnie najbardziej znany egipski piłkarz, ale dla żadnego z nas nie jest to ulubiony zawodnik.
Co jest według Was najtrudniejsze w małżeństwie mieszanym?
Trzeba bardzo dobrze poznać siebie nawzajem, a także drugą kulturą czy religię, jeśli partner jest innej wiary. A przede wszystkim trzeba bardzo dużo rozmawiać i pracować nad związkiem. Ja jestem zdania, że wszystko zależy od człowieka, a nie od jego pochodzenia czy wyznania. Mimo to często trzeba pójść na kompromis. Myślę, że dokładnie tak jak w przypadku każdego innego związku, zawsze pojawiają się jakieś różnice, bo każdy z nas jest inny. W przypadku związków mieszanych dochodzą jeszcze kwestie podjęcia decyzji co do miejsca zamieszkania, fakt, że często rozmawia się w obcym języku oraz problem akceptacji takiego związku przez rodziny czy znajomych. Często to jeden z partnerów musi zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia, zacząć wszystko od początku. Chociażby z tego powodu mogą pojawić się problemy i różnice zdań. Takie kwestie warto ustalić przed zawarciem ślubu, aby uniknąć niepotrzebnych problemów później.
A propos ślubu – podróżników należałoby zapytać, gdzie spędzili miesiąc miodowy?
Nie mieliśmy typowego miesiąca miodowego. Ślub braliśmy w Egipcie, a miesiąc po ślubie spędziliśmy jeszcze w Port Saidzie, w rodzinnym mieście męża. Nie mieliśmy wtedy możliwości podróżować, czekała nas przeprowadzka do Polski i załatwienie wielu formalności.
Razem podróżujecie i opisujecie Wasze podróże na blogu. Jak to się wszystko zaczęło? Kto kogo zaraził miłością do zwiedzania świata?
Obydwoje byliśmy zarażeni podróżami, jeszcze zanim się poznaliśmy. Każde z nas wcześniej samodzielnie podróżowało, więc kiedy się poznaliśmy chyba zaraziliśmy się nawzajem jeszcze bardziej. Ja jeździłam wcześniej jedynie po Europie, a Mohamed był już wtedy w RPA, Chinach, Hong Kongu i wielu krajach w Europie, w których ja wcześniej nie byłam, np. w Kosowie. Było to dla nas naturalne, że po ślubie będziemy jeździć wspólnie. Na pomysł pisania bloga wpadliśmy prawie trzy lata temu, przed pierwszym wyjazdem do Paryża.
Podróżujecie razem od prawie pięciu lat. Którą podróż wspominacie z największym sentymentem i co sprawiło, że właśnie to miejsce stało się dla Was wyjątkowe?
Mohamed mówi, że wszystkie wspomina tak samo. Natomiast mnie najbardziej zapadł w pamięć wyjazd do Indii ponad trzy lata temu. To była pierwsza nasza wspólna podróż poza Europę (nie licząc oczywiście Egiptu). Jednocześnie był to kraj, o którym marzyłam przez kilka lat. Ten wyjazd kosztował nas wiele wyrzeczeń i miesiące ciężkiej pracy, ale udało się. Poza tym wyjątkowe było dla nas zwiedzanie w zeszłym roku Hiszpanii. Spędziliśmy tam aż trzy tygodnie. Najbardziej podobało nam się w Andaluzji. Architektura tego regionu robi wrażenie.
Wiem, że z każdej podróży wysyłacie sobie pocztówki. Ile już ich macie i która poczta najbardziej nawala?
Byliśmy razem już w szesnastu krajach, ale tradycję wysyłania pocztówek rozpoczęliśmy dopiero trzy lata temu. Zdaje się, że mamy ich więc dwanaście. Najdłużej czekaliśmy na pocztówkę z … Egiptu. Mieliśmy szczęście, że w ogóle dotarła do Polski, najczęściej kartki wysłane stamtąd gubią się gdzieś po drodze.
Czy małżeństwu mieszanemu jest trudniej podróżować, czy wręcz przeciwnie?
Jeśli chodzi o samo poznawanie nowego miejsca, myślę, że jest nam znacznie łatwiej. Oczywiście to nie jest reguła, ale w naszym przypadku się sprawdza. Wspólnie znamy więcej języków i to zupełnie innych niż druga osoba. Mamy więc szersze pole manewru językowego. Obydwoje znamy angielski, poza tym ja mówię po hiszpańsku, portugalsku i oczywiście po polsku. Mohamed poza arabskim zna dobrze francuski i włoski. Uzupełniamy się pod tym względem, a znajomość języków otwiera nam wiele możliwości w trakcie wyjazdów. Poza tym, za granicą ludzie zawsze pytają, skąd przyjechaliśmy. Kiedy mówimy, że z Polski, są zdziwieni i dopytują, jak to możliwe, chcą wiedzieć, skąd pochodzi każde z nas, jak się poznaliśmy. To też często pomaga nam przełamać lody i nawiązać kontakt. Nie wspominając już o zabawnych momentach, kiedy byliśmy w Indiach, Mohamed świetnie wtapiał się w tłum i wszyscy brali go za swojego, nie chcieli wierzyć, że jest cudzoziemcem.
Natomiast pod wieloma względami jest też trudniej. Wyjazdy poza strefę Schengen musimy planować z dużym wyprzedzeniem, bo zazwyczaj Mohamed potrzebuje wizy. Dlatego ostatnio podróżujemy więcej po Europie, tam, gdzie może wjechać, posiadając jedynie polską kartę pobytu. Nie ma niestety mowy o skorzystaniu z promocji na loty last minute do Tajlandii czy Dubaju i spontaniczny wyjazd. To jest ta czarna strona podróżowania i coś, czego my najbardziej nie lubimy.
Mówiąc o czarnej stronie podróżowania – czy podczas Waszych podróży spotkało Was coś przerażającego?
W Indiach wsiedliśmy raz do złego pociągu. Kiedy zorientowaliśmy się, że to nie ten, pociąg już ruszył. Nie wiedzieliśmy dokąd jedzie, ani jaka jest następna stacja. Nie bardzo było kogo zapytać, więc postanowiliśmy szybko wyskoczyć na peron. Skakanie z jadącego pociągu nie jest najlepszym rozwiązaniem, kiedy jest się tak niezdarnym jak ja. W efekcie rozbiłam sobie kolano i przed dwa dni nie mogłam zgiąć nogi. Innym razem, również w Indiach, próbowano nas oszukać. Mężczyzna na stacji kolejowej powiedział nam, że nasze bilety na pociąg są nieważne i nie możemy wsiąść. Zaoferował pomoc, wsadził nas do tuk tuka, który miał nas zawieźć na inną stację. Na szczęście w porę zorientowaliśmy się, że coś nie gra i wsiedliśmy do naszego pociągu.
Podróżujecie również dużo po Polsce. Które miejsce podobało się Mohamedowi w naszym kraju najbardziej?
Wiele miejsc w Polsce zostało nam jeszcze do zobaczenia, ale spośród tych, które zwiedziliśmy, Mohameda zachwycił Szlak Tatarski i drewniane meczety w Kruszynianach i Bohonikach. To takie wyjątkowe i różnorodne miejsca na mapie Polski. Poza tym bardzo podobał mu się Gdańsk i Toruń.
A jaka jest Wasza podróż marzeń?
Wiele jest miejsc, o których jeszcze marzymy. Ja chciałabym jechać do Uzbekistanu, Wietnamu, Omanu i na Madagaskar, a Mohamed najbardziej chciałby zobaczyć Australię i Nową Zelandię. Zobaczymy, gdzie uda nam się pojechać.
Rozmawiała Magda Fou
Wspaniała para, ciekawy sposób na życie. Powodzenia i dużo podróży !
Maz-cudzoziemiec w Polsce – skad ja to znam?! Mój zostawil dla mnie przed 11 laty swoja rodzinna Austrie. Na poczatku nie bylo latwo – brak znajomości j. polskiego, inna mentalnosc, problem ze znalezieniem pracy. Na szczescie moja lepsza polowa zyje w mysl zasady „nie da(m) rady nie istnieje” 🙂 Gdy teraz odwiedzamy jego rodzine w Austrii jego mama mowi czasem (pozytywnie): Ty to juz jestes i myslisz jak Polak”. Ciesze sie takze, ze/ gdy w rozmowach z ludzmi (roznej narodowosci) broni Polakow i Polske. Kochany jest ten „moj Polak”…
Swietna z Was para! Szczescia zycze i wielu wspolych podrozy 😉
[…] w udzielonym w tym roku wywiadzie dla Klubu Polek na Obczyźnie, który możecie przeczytać tutaj. Teraz w skrócie napiszę tylko, że poznaliśmy się w Polsce, kiedy obydwoje pracowaliśmy na […]