EmigracjaFelietony

Jeśli zaproponują ci miejsce w statku kosmicznym, nie pytaj, co to za miejsce. Po prostu wsiadaj.

Sheryl Sandberg

Wyszedł do pracy jak każdego innego poranka. Poranka niczym nie różniącego się od poprzednich, które spędziliśmy wspólnie w małej wiosce na południu Niemiec. W naszym nowym domu. Minęły już prawie dwa lata odkąd się tutaj znaleźliśmy. Dwa lata pełne nowości i łez, obcego języka, nieznajomych i niezliczonej ilości awantur, tak zwanego „docierania się”. W międzyczasie skończyłam studia i wzięliśmy ślub. To był intensywny czas i czułam, że właśnie wszystko się uspokaja. Czułam, że oswoiłam tę nową rzeczywistość. 

Tego poranka nic nie zapowiadało, że właśnie dziś nasze życie stanie na głowie. Nic nie zapowiadało, że nie będzie ani futra, ani dzieci, że jedno pytanie wedrze się w naszą historię i zmieni wszystko. Nic nie zapowiadało, że za kilka miesięcy już nie będzie nas na południu Niemiec, a nadchodzące lato spędzimy, szukając nowego domu w kilkumilionowym chińskim mieście. 

Zastanawiałaś się kiedyś, czy wsiadłabyś do statku kosmicznego? Ja wsiadłam. 

Ani się obejrzałam, a pakowałam olbrzymie walizy i pudła oraz zatrudniałam firmę przeprowadzkową i przenosiłam się w nieznane. Pamiętam płacz mamy, że wyprowadzamy się na koniec świata przemieszany z moją ekscytacją przeprowadzki do Azji. A z j i ! Nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby tam pojechać na wakacje, a co dopiero przenieść się tam na stałe. Wiedziałam jednak, że trzeba wziąć byka za rogi, że jeśli nie teraz, to pewnie nigdy i że taka okazja może się już nie przytrafić. 

Nigdy nie myślałam, że będzie mi dane przeżyć taką przygodę. I że będzie trwała aż cztery lata. Cztery lata nowości i łez, obcego języka i nieznajomych, którzy w międzyczasie stali się przyjaciółmi na resztę życia. Nasza rodzina powiększyła się o kilka futer. Nasz światopogląd wywrócił się do góry nogami. Gdyby nie ten pamiętny zimowy dzień nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy teraz. Nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy, mimo tego, że historia zatoczyła koło i teraz znów mieszkamy w małej wiosce na południu Niemiec.

Może właśnie wychowywałabym gromadkę dzieci, a nie gromadkę psów, może żyłabym w Polsce, może podróże nie stałyby się nagle całym moim światem, może nigdy nie odważyłabym się rzucić pracy i zacząć „od nowa”, może miałabym swoje miejsce na ziemi i nie chciała się z niego przeprowadzać, może żyłabym w mieście, może życie w rytmie slow wydawałoby mi się głupie, może, może, może…

Nigdy się tego nie dowiem, bo wsiadłam do statku kosmicznego, który właśnie podjechał i nie żałuję ani minuty tej podróży. A teraz znowu czekam na przystanku. 

Martyna Niedzielska, Życie w rytmie slow

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze