Felietony

Był wyjątkowo gorący początek lata. Zaciemnione rolety zasłaniające okna nie zdawały się na nic. Mieszkanie wciąż się bardzo nagrzewało, co skutkowało duchotą i tym że po prostu nie dało się w nim później spać.

Dopiero późno w nocy wietrzyła wszystkie pomieszczenia, aby domownicy choć przez chwilę mogli poczuć ulgę. Umęczona upałem i ukojona przeciągiem usnęła. Obudził ją monotonny stukot i przytłumiony gwar, który narastał i wzmagał się z każdą chwilą. Półprzytomny wzrok wychwycił tumany kurzu bądź dymu sączące się przez szparę pod drzwiami wejściowymi. Rozespana, nie wiedząc, czy to jawa czy sen, budziła się w panice, myśląc, że budynek płonie. Gwar w końcu zmienił się w wyraźne pokrzykiwania, wśród których dało się rozróżnić słowa: „policja, otwierać”. Dochodziła piąta rano, a ona kompletnie zdezorientowana stała w przedpokoju w samych majtkach i przykrótkiej koszulce i widziała klatka po klatce, jak w tumanach kurzu upadają przed jej bosymi stopami drzwi do ich mieszkania. Drzwi uległy taranowi. Do mieszkania wpadła grupa zamaskowanych mężczyzn. Weszli do środka, depcząc ciężkimi butami zniszczone drzwi i celując w nią czerwonym światełkiem lasera karabinu. Chwilę później zobaczyła ten czerwony punkt na twarzach swoich dzieci i męża. Męża skuto w kajdanki, założono czarny worek na głowę i wyprowadzono na korytarz budynku. Po chwili gdzieś go zabrano. Za moment dołączyła do niej przerażona au pair. Dzieci płakały, a ona nie rozumiała, co się dzieje. Próbowała uspokoić maluchy oraz zakryć się choć trochę tą przykrótką koszulką, bo miała okres i było to coraz bardziej widoczne. Chciała coś powiedzieć do niani, ale zabroniono jej się odzywać.

Pomimo tylu lat to, co nastąpiło później, wciąż odgrywa się w jej głowie.

Policja zaczęła rozkręcać meble, przeszukiwać każdą szafkę i szufladę. Pamięta, że pytano ją o broń i sejf. Sprowadzono psy, gdyż znaleziono w pudełku po butach grudki białej substancji.

Policjantka, która wyjęła pudełko z najniższej półki biurka, rzuciła jej triumfujące spojrzenie. Ten wzrok i wyraz twarzy tamtej kobiety nie chce zniknąć z jej pamięci. Ostatnia półka w biurku należała do dzieci i ich skarbów, a to dlatego, że była najłatwiej dostępna dla maluchów. Gdy chciała wyjaśnić, że to zabawki, że to kreda… kazano jej milczeć. Zanim przyprowadzono psy, policja zdążyła rozkręcić okap kuchenny, spłuczkę toalety, a także rozcięto i rozsypano torby z kaszką Nestle. Na stole piętrzyły się rzeczy, które miały zostać zarekwirowane. Dokumenty, elektronika, biżuteria, jej notatki i książki z kursu projektowania, gazety. Zabrano jej paszport i pieniądze. Zablokowano dostęp do konta. Nikt nie powiedział jej dlaczego. Dopiero po dziesiątej rano przybył ktoś z policji, aby ją przesłuchać. Nie zaproponowano adwokata, a ją zarzucono pytaniami, które wydawały się nierealne, nielogiczne i niepojęte.

Gdy wyszli, zostawili po sobie duże ilości nadmuchanych rękawiczek lateksowych, które unosiły się po całym mieszkaniu. Meble były porozkręcane, drzwi wyrwane z zawiasów i niezdatne do zamknięcia. Podłogi były brudne, gdyż przez mieszkanie przewinęło się około dwudziestu osób i psy.

Tak bardzo chciała wybudzić się z tego koszmaru, ale nie mogła.

Nowa rzeczywistość paraliżowała ją do tego stopnia, że zaczęła bać się własnych myśli. Prawne zamknięcie tego rozdziału zabrało jej siedem lat życia, ale koszmary wciąż kładą się cieniem na teraźniejszość. Do tej pory nie wie do końca, komu ślubowała i kim był człowiek, z którym żyła. Wie, że prowadził równoległe życia, a ona była jednym z wielu wątków.

3.8 9 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magda
Magda
1 rok temu

Co ja właśnie przeczytałam? Historia bez kontekstu, tła, niby dramatyczna, ale kompletnie oderwana od wszystkiego.

Asia
Asia
1 rok temu

Nie wiadomo o co chodzi i po co ta pisanina.