EmigracjaFelietony

Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział mi, jak będą wyglądały najbliższe miesiące mojego życia, pewnie bym się roześmiała,

a później w samotności pogrążyła w marzycielskiej zadumie, jak to mam w zwyczaju robić. W końcu nie było żadnego większego planu, wieloletniego kontraktu podpisanego z samą sobą. Po prostu decyzje chwili. Nie przypuszczałam, że wkrótce zacznę żyć jedną nogą w Polsce, a drugą w Chorwacji.

Czy wy też tak czasem macie, że znajdujecie się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze? Tak właśnie dostałam swoją pierwszą pracę w Chorwacji, w urokliwej miejscowości Drage. Przewodniczka na statku wycieczkowym – czy mogłam trafić lepiej? Początkowo byłam podekscytowana, odliczałam dni do wyjazdu. Z czasem jednak pojawił się strach i wątpliwości, czy spodoba mi się praca, czy wytrzymam tyle tygodni, jak szybko będę chciała wrócić do domu – w końcu urlop a praca w Chorwacji to dwie zupełnie różne sprawy. Rzeczywiście, jak się później okazało, chciałam wrócić, ale nie do Polski, tylko do Chorwacji. I tak z jednego sezonu zrobiły się cztery, a maleńkie Drage stało się moim drugim domem.

Wiele osób, słuchając różnych emigracyjnych historii, jest gotowe spakować się i wyjechać choćby zaraz. Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu, ale czy ktokolwiek kiedykolwiek zastanawiał się, jaka jest cena przeprowadzki za granicę?

Samotność

Mogłoby się wydawać, że w branży turystycznej nie ma miejsca dla samotności. Codziennie poznajemy kilkadziesiąt nowych osób, z którymi rozmawiamy od rana do wieczora. Jednak nic nie jest w stanie zastąpić najzwyklejszych rozmów z najbliższymi osobami. I pomimo dostępu do Facebooka, WhatsAppa, Messengera, Vibera i miliona innych aplikacji, z czasem po prostu zaczęło mi brakować kontaktów i rozmów w rzeczywistym świecie. Wydawałoby się, że znalezienie nowych znajomych to małe piwko, ale czy oby na pewno? Kiedy mieszkasz w miejscowości, która liczy sobie nieco ponad tysiąc mieszkańców, a reszta ludzi to turyści, nie jest to takie oczywiste. W tak małej społeczności nie trudno zostać zauważonym, ale też niełatwo jest zostać przyjętym. W końcu „nie wiadomo skąd ona jest”, „niby zna nasz język”, „ciekawe czy ma tu rodzinę”, „jest tu na wakacje czy w pracy”, „po co właściwie tu przyjechała, w Polsce na pewno lepiej płacą”. Droga od turysty do miejscowego jest dość długa, nierzadko usłana kulturowymi minami. Językowe nieporozumienia, odmienne poczucie humoru, inne przyzwyczajenia, niezamierzone faux pas… Trochę trzeba powalczyć o status „swojego”, ale kiedy już starsza pani sprzedająca warzywa nazywa cię sinko, wiesz, że się udało!

 Sinko – zdrobnienie od sin (pl. syn); w Chorwacji najczęściej używane przez osoby starsze w stosunku do młodszego pokolenia (krewnych, bliskich osób), niezależnie od płci

Autorka Karolina Urbańska

 

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze