EmigracjaFelietony

W ramach small-talku wystarczy odpowiedzieć: dobrze. Uśmiechnąć się serdecznie i popędzić dalej. Trochę trudniej jest, kiedy ktoś oczekuje prawdziwej, solidnej, rozbudowanej odpowiedzi, złożonej z kilku czy kilkunastu zdań. Poziom trudności wzrasta, jeśli intencją pytającego nie jest dowiedzenie się, jak mi się żyje, a jedynie chęć potwierdzenia tego, co on już sobie sam myśli.

Kolejne poziomy trudności: kiedy ktoś pyta, myśląc, że zna odpowiedź, a ja ośmielam się powiedzieć coś innego. Kiedy pyta, a ponieważ nigdy w Chinach nie był, to oczywiście ma doskonale wyrobione zdanie na każdy temat dotyczący Chin. Kiedy pyta, a ponieważ był w Chinach na dwutygodniowej wycieczce zorganizowanej i to dziesięć lat temu, to wszystko najlepiej wie, bo przecież widział. Kiedy pyta, a mieszkał w Chinach, a nigdy nie nauczył się języka. Kiedy pyta, bo kocha Chiny i chce tam wyjechać, chociaż jeszcze nigdy w nich nie był. Kiedy jest Chińczykiem, który jest zadowolony i dumny ze swojego kraju. Kiedy jest Chińczykiem, który jest dumny ze swojego kraju, ale jednocześnie niezadowolony. Kiedy ani nie jest dumny, ani zadowolony. 

Wszyscy pytają, jak mi się tu żyje – i ja ich rozumiem.

Ba, jest mi szalenie miło, że okazują w ten sposób zainteresowanie. Przyznam oczywiście, że jeszcze milej byłoby, gdyby nie wydawało im się, że znają odpowiedź z góry. Problem jednak w tym, że o ile ja ich rozumiem, to oni mnie – nie. Ja wiem, dlaczego przeciętny wykształcony Polak, bywały w świecie, który nawet kiedyś zahaczył o Chiny, nie ma tak naprawdę pojęcia, gdzie ja mieszkam, w jakich warunkach, jak wygląda moje życie, dlaczego się zdecydowałam na emigrację, jak mogę mieć męża Chińczyka i wiązać z tym okropnym krajem swoją przyszłość. Wiem, bo kiedyś też byłam wykształconą Polką, która o Chinach wiedziała tylko to, co przeczytała lub obejrzała na filmach lub w wiadomościach. 

Wiem również, jakimi ścieżkami biegnie myślenie przeciętnego Chińczyka, który nigdy nie był w Europie. Lub był na wycieczce zorganizowanej. Dla którego to, czy z Europy, czy z USA – nie ma żadnego znaczenia, bo to wszystko takie podobne. Dla którego jestem Obca, nawet jeśli on sam zamieszkał w moim mieście później ode mnie i nawet jeśli gorzej ode mnie włada mową powszechną (tak, tacy również się zdarzają). Jego też rozumiem – nie tylko dzięki lekturom z czasów studiów kulturoznawczych, ale przede wszystkim dlatego, że już przez ponad dekadę obserwuję, stojąc jedną nogą na zewnątrz, a jedną nogą wewnątrz tej kultury, tego świata. 

Jak mi się żyje? Moja odpowiedź różni się w zależności od tego, kto słucha. Nie znaczy to, że kłamię. Raczej… edytuję moje spostrzeżenia, by ich wersja była strawna dla tego konkretnego rozmówcy. 

Jak Ci się żyje w Chinach? – Wspaniale! Tyle tu rzeczy do odkrycia, wspaniała kultura, a to jedzenie!

Jak Ci się żyje w Chinach? – Czasem lepiej, czasem gorzej. Ostatnie lata były ciężkie, ale mam nadzieję, że kiedyś nasze życie wróci do względnej normy.

Jak Ci się żyje w Chinach? – Inaczej niż myślałam, że będzie mi się żyć. Tęsknię za polskimi górskimi szlakami, za serami, za restauracjami, w których nie wolno palić…

Jak Ci się żyje w Chinach? – Dobrze. Jestem w stanie zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, żeby bez problemu wiązać koniec z końcem. Nie jestem przekonana, że w Polsce również by mi się to udało.

Jak Ci się żyje w Chinach? – Średnio. Standard mojej łazienki znacznie odbiega od standardów europejskich. 

Jak Ci się żyje w Chinach? 

To nie jest pytanie, na które da się odpowiedzieć jednym czy nawet kilkoma zdaniami. O co pytasz?

Czy tu jest lepiej niż w Polsce? Jak sobie radzę jako cudzoziemka? Jaki jest mój chiński mąż? Jak wygląda opieka zdrowotna, a jak koleje państwowe? Czy nie wolałabym posyłać dziecka do szkoły międzynarodowej? Dlaczego się nie przeniesiemy do Polski/Kanady/Nowej Zelandii? 

Dlatego pozwól, że udzielę ci jednozdaniowej odpowiedzi – takiej, na jaką czekasz, jakiej się spodziewasz. Rzucę ci ochłap, a sześciodaniowy obiad zostawię dla kogoś, kto będzie miał dla mnie dużo czasu, ogromnie dużo empatii, kto będzie się starał naprawdę zrozumieć, a nie tylko potwierdzić swoją tezę. No i najlepiej przyniesie butelkę albo dwie dobrego wina…

PS. A jeśli naprawdę ktoś chce wiedzieć, jak mi się mieszka w Chinach – zapraszam na blog. Po przeczytaniu wpisów z ostatnich kilkunastu lat łatwo wyrobicie sobie zdanie.

Natalia Brede

4.6 8 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jagoda
Jagoda
4 miesięcy temu

Niestety tym tekstem autorka mnie do siebie zniechęciła. Odnoszę wrażenie, że cierpi na egocentryzm i manię wielkości. Czasem takie pytanie ma charakter wyłącznie grzecznościowy i mało kto ma ochotę na ten sześciodsniowy obiad, a po tym tekście, to ja już w ogóle nie chcę wiedzieć, jak jej się tam mieszka i dlaczego wyjechała.

Awatar użytkownika
4 miesięcy temu
Odpowiedz  Jagoda

Właśnie te “grzecznościowe” pytania warto zbyć odpowiedzią skrojoną na potrzeby rozmówcy, nieprawdaż?

Awatar użytkownika
Sadeemka
4 miesięcy temu

Z rozmówcą o podejściu “wszystko już wiem i znam odpowiedź” nie da się porozmawiać chyba na żaden temat. Zawsze będzie niezadowolony, no chyba że czytamy mu w myślach i powtarzamy jak papużki to, co już “wie”.

Awatar użytkownika
4 miesięcy temu
Odpowiedz  Sadeemka

Niestety 🙁

Awatar użytkownika
Kasia
4 miesięcy temu

Ja to wino bym z checią z tobą wypiła i posłuchała na temat twoich Chin, pomimo iż mieszkałam w moich Chinach prawie dwa lata. Ale na zupełnie innych zasadach niż ty. Najważniejsze to być otwartym na doświadczenia innych, ale też nie mysleć,że nasze są gorsze, lub nic nie warte. Czy odwrotnie, lepsze i jedyne warte uwagi. Zdrowa wymiana zdań i opini to podstawa. 🙂

Awatar użytkownika
4 miesięcy temu
Odpowiedz  Kasia

Może kiedyś nam się uda spotkać przy takim winie 🙂