Felietony
Kiedy to piszę, jest koniec października. Minął właśnie jeden z najsmutniejszych miesięcy w nowoczesnej historii świata. Tegoroczna jesień nie jest złota, a czarna. Jej synonimem jest śmierć.

Żadna wojna nie jest dobra, choć zdają się nie mieć końca – ludzkość tyle mówi o nowoczesnych ustrojach, a nadal w różnych miejscach świata stosuje odwieczne metody wedle zasady: „po mojemu albo giń”. I choć w każdym pokoleniu gdzieś na świecie ktoś walczył, nadal uważam, że kiedyś ludzie mieli lepiej. Nie oglądali na żywo cudzej tragedii i nie pękały im serca z bezradności. Bo jednak słyszeć o wojnie, a oglądać każdego dnia jej żniwa to zupełnie inna sprawa.

Najgorszym jest dla mnie to, że nikt tej sytuacji nie zakończył. To przecież nie tak, że politycy nie wiedzieli albo że informacje docierały do nich już po czasie. Wystarczy zajrzeć do mediów społecznościowych, by zobaczyć śmierć. Jej dym unosi się z daleka, jej mrożące krew w żyłach krzyki nie dają spać po nocach każdemu, kto je usłyszy. Nie da się zapomnieć nagrań dzieci, których kończyny rozsypało po okolicy. A jednak ci, którzy mieli władzę, postanowili odwrócić wzrok. Jutro przyjdą kolejni przywódcy i będą sądzeni za bierność lub współudział. Dzisiejsi czekają i dyskutują, choć już dawno mogli zatrzymać to piekło na ziemi. Nie pierwsze zresztą ostatnimi czasy, być może nie ostatnie. 

Przeciętni ludzie protestują, są przeciwni, cierpią z bezradności.

Tej jesieni życie nie jest takie samo. Boję się zaglądać na media społecznościowe, bo wiem, co mnie tam czeka. Sytuacja jest tak beznadziejna, że tylko się pocieszamy – teraz są w lepszym miejscu, teraz już nie znają strachu i bólu. Rzeczywistość jest tak okrutna, że o wiele lepiej dla nich, gdy są martwi. Psychologowie głoszą o symptomach traumy po obserwacji wojny. Aż do tegorocznej jesieni nigdy o czymś takim nie słyszałam. 

Nie da się żyć jak dawniej. Nic nie cieszy.

Obserwuję sukcesy ulubionych sportowców i nie sprawiają mi radości. Kładę się spać w bezpiecznym miejscu, pod ciepłym kocem, czując się z tego powodu jednocześnie i wdzięczna, i winna. Wielu rodziców w różnych częściach świata patrzy teraz inaczej na swoje dzieci, nie mogąc zapomnieć o tym, przez co przechodzą w tym samym momencie ich rówieśnicy. Moje własne małe radości nie mają już tej samej głębi, muszę się nakręcać na cieszenie ze spełniania dawnych marzeń. Nawet po osobach publicznych widać, że cała ta sytuacja ma wpływ na ich stan psychiczny. My, przeciętni ludzie, nie potrafimy, tak jak nasi politycy, na zawołanie wyłączyć serc. Oni przekalkulowali, że zbytnie współczucie się tak naprawdę nie opłaca. 

Jedyne, na co mam ogromną nadzieję, to że kiedy ten tekst zostanie opublikowany, cała ta sytuacja stanie się przeszłością. Nie przywróci to zmarłych i nie odwróci szkód, ale chociaż ustanie. My jednak nadal będziemy poszukiwali odpowiedzi na pytanie, co stało się z ludzkością, która wiedząc, co się dzieje, postanowiła na to pozwolić, stać i patrzeć. Przeczekać, aż nikt już nie będzie apelował o pomoc i udawać, że nic nie miało miejsca.

Sadeemka

4.6 11 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gosia
Gosia
1 rok temu

Patowa sytuacja bo jedna i druga strona nie dąży do pokoju a po środku cywile, matki z dziećmi. Tulę moje dzieci codziennie, więcej i mocniej niż zazwyczaj.

Sylwia
Sylwia
1 rok temu

Okropny czas 🙁

baixiaotai
1 rok temu

Róbmy swoje. Tylko tworząc dobro i piękno możemy pokonać zło.

Ola
Ola
1 rok temu

Mam tak samo, nie mogę śledzić wszystkiego bo nie funkcjonuje wtedy zupełnie, patrzę na syna i czuje brzemię przywileju i wiem ze niczym sobie na niego nie zapracowaliśmy, ot tak, urodziliśmy się w dobrym miejscu w dobrym czasie.

Mbelively
Mbelively
1 rok temu

Piękny tekst.. idealnie oddaje to co czuję.