Felietonycmentarz

„Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot,

Że w obczyźnie cmentarza czują się – bezdomnie –…”

Widziałam już wiele ciekawych miejsc pochówku zmarłych. Zwariowane, pełne portretów, owoców i rodzinnych pamiątek gruzińskie „ogródki”, w których wypija się toast za zmarłych; schludne i surowe tureckie płyty nagrobne sytuowane zawsze w kierunku do Mekki; wielopiętrowe rodzinne grobowce-kapliczki na Sycylii; multiwyznaniowe kolorowe cmentarze w Albanii i chłodne, bezosobowe nagrobki w Finlandii, kaplice czaszek w Polsce czy Portugalii – wszystkie robią wrażenie i pokazują, jak do zjawiska śmierci i żałoby podchodzi się w danym kraju czy regionie.

Numerem jeden w prowadzonym przeze mnie nieoficjalnym rankingu ciekawych miejsc pochówku są jednak bez najmniejszej wątpliwości katakumby klasztoru Kapucynów w Palermo.

Nic mnie tak nie zaskoczyło i nic nie zrobiło porównywalnego wrażenia – a mówi wam to ktoś, kto odwiedzał słynne Plastinarium von Hagensa w niemieckim Guben!

Przed wizytą w palermiańskich katakumbach niespecjalnie zagłębiłam się w temat, zakładając, że jest to miejsce podobne do tego rodzaju obiektów znanych mi z Paryża czy Rzymu. Dlatego nic nie przygotowało mnie na widok, który zastałam w podziemiach: ciągnące się gdzie okiem sięgnąć korytarze, a w nich poustawianych i poukładanych ludzi. Dziesiątki, setki ludzi. Nie jakieś fragmenty czaszek czy piszczeli, ale całe ludzkie postacie, w dodatku w autentycznych strojach sprzed dwustu czy trzystu lat. Efekt jest piorunujący.

Oczywiście kiedy minie pierwszy szok i człowiek dobrze się przyjrzy tym sylwetkom, widać, że nie są to pełne ludzkie ciała, lecz mamy do czynienia ze zmumifikowanymi, spreparowanymi, zaskakująco dobrze zachowanymi szczątkami. Ciekawostką jest jednak to, że tylko część z nich leży w trumnach, natomiast wiele oczekuje wieczności w postawie pionowej. Wspólną cechą są eleganckie ubrania (kolorowe niegdyś suknie, garnitury, mundury, szaty kapłańskie), wyjściowe pantofle i nakrycia głów, a w wielu przypadkach także dodatkowe atrybuty – żelazne korony, liście palmowe, blaszane symbole serca, fotografie, na szyjach mnichów sznury pokutne. Zmarli zajmują wiele korytarzy podzielonych na strefę dla panów, pań, dziewic, rodzin, dzieci, księży, mnichów, a także wykonujących szczególnie szanowane zawody mieszczan. W osobnym korytarzu zobaczyć można zamkniętą w szklanej trumnie „śpiącą królewnę”, czyli ciało zmarłej w 1920 roku dwuletniej Rosalii Lombardo, które do dziś wygląda tak, jakby dziewczynka dopiero przed chwilą udała się na spoczynek.

W katakumbach nie działa oczywiście żadna tajemnicza magia, a po prostu daje o sobie znać zbieg dwóch czynników – specyficznego mikroklimatu i gruntownej znajomości ludzkiej anatomii.

Od XVI wieku pod klasztorem chowani byli zmarli mnisi z Zakonu Kapucynów i w którymś momencie zorientowano się, że ciała się nie psują, tylko samoistnie mumifikują. Sto lat później zaszczytu pochówku w katakumbach pod klasztorem zaczęli też dostępować co znamienitsi świeccy obywatele Palermo, w tym przede wszystkim dobroczyńcy klasztoru. Potem pochówek w katakumbach stał się już symbolem prestiżu. Proces mumifikacji usprawniono, ciała były gruntownie myte, oczyszczane i odkażane, balsamowano je, schły przez osiem miesięcy, a następnie wypełniane były słomą i ubierane w odzież dostarczaną przez rodzinę. Co ciekawe, rodzina miała prawo co jakiś czas odwiedzać swoich bliskich i przebierać ich. Katakumby zapełniały się przez kilka stuleci, ostatni ich rezydenci pojawili się na początku XX wieku, a łączną liczbę ciał szacuje się na około ośmiu tysięcy.

Czy palermiańskie katakumby są straszne lub przygnębiające?

Moim zdaniem nie, choć pewnie nie każdy miałby ochotę je odwiedzić. Mnie to miejsce zafascynowało swoją koncepcją ludzkiego oswajania śmierci i oczekiwania na życie wieczne. Stojące cierpliwie od stuleci w swoich niszach sfatygowane ciała przywodzą na myśl wielki salon pełen osób, które utknęły w wielowiekowej kolejce do nieba. Ma się wrażenie, że czekają, aż odwiedzający wreszcie sobie pójdą, a wtedy zaczynają się ploteczki, narzekanie na dzisiejszą młodzież, a  pewnie też od czasu do czasu spacery dla rozprostowania kości.

Ot, zupełnie jak w cytowanym na wstępie wierszu Leśmiana „W zakątku cmentarza” przepięknie wyśpiewanym przez Stare Dobre Małżeństwo:

„Mnich, co po to byt ziemski tłumił bez szemrania,

by pędzić żywot wieczny w sposób nienaganny,

kreśli palcem na płótnie list do panny Anny,

życząc rychłego w kwiatach zmartwychwstania”

…. a może nawet

„A opodal mniej więcej naprzeciw rozstaju

we fraku bezrozumnie skąsanym przez szczura,

na czele kilku cieni żeńskiego rodzaju

nieboszczyk Madaleński prowadzi mazura.”

Danuta Łazarczyk

4.9 7 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Anna
8 miesięcy temu

O wow, ale ciekawe! Nie wiedziałam o tych katakumbach! Teraz koniecznie chcę je zobaczyć!

Sylwia
Sylwia
8 miesięcy temu

Bardzo ciekawy artykuł!

Magda
Magda
8 miesięcy temu

Bardzo ciekawe miejsce i świetnie opisane!