Felietonyfestiwal piwa

“Musimy to uczcić!” “Potrzebuję resetu.” “Ze mną się nie napijesz?”. Brzmi znajomo, prawda? W końcu każdy pretekst jest dobry, aby zamoczyć usta w alkoholu. Zdałeś egzaminy? Masz urodziny? Nowe osiągnięcia? Trzeba to celebrować. Ze szklanką z procentami w dłoni. A może ci smutno? Miałaś starcie z szefem albo kłótnię z mężem? Lepiej się znieczulić, zapomnieć chociaż na chwilę. Nie chcesz być towarzyszką w piciu? Na pewno jesteś w ciąży, chora albo bierzesz silne leki, które wchodzą w interakcję z alkoholem. A może po prostu nie chcesz się napić, bo… nie? 

Wyjeżdżając z Polski w 2014 roku, byłam przekonana, że tak jest wszędzie. Spożywanie alkoholu jest po prostu wpisane w życie codzienne – myślałam.

Stosunkowo krótki czas na emigracji uzmysłowił mi, że byłam w błędzie i jest to w dużej mierze kwestia kulturowa. Po upływie kilku lat widzę coraz wyraźniej, że Niderlandy inaczej podchodzą do trunków. Owszem, pije się tutaj, ale niekoniecznie jest to kwestia regularności. Osoby pijane są raczej rzadko widywane w miejscach publicznych, a jeśli już, to w godzinach nocnych i konkretnych miejscach, w których po prostu się imprezuje. Brak chęci napicia się nie jest z kolei komentowany, nikt nie nakłania nas do zmiany decyzji. Nikogo nie dziwi fakt, że przy okazji spotkania towarzyskiego nie mamy ochoty zaglądać do kieliszka. 

Warszawa, rok 2021, czwartek wieczór.

Po Nowym Świecie szwęda się mnóstwo osób, kocham ten klimat, to tempo. Niestety jednak jak czarno na białym rzucają mi się w oczy pijane jednostki. Właściwie to wręcz grupy osób w każdym wieku, od młodzieży po wiek średni i starszy. Następnego dnia idę na spacer nad Wisłę. Butelki od wódki walają się wszędzie, młodzież żywo rozmawia, popijając piwo z puszek. Myślałam, że w Polsce jest zakaz picia “na dziko”. Cóż, najwyraźniej nie jest to dla nikogo przeszkodą. 

Warszawa, rok 2022.

Zabieram tym razem ze sobą znajomego z Holandii. Wraz z moim partnerem chcemy mu pokazać moje miasta – Łódź i Warszawę. Przyjaciel jest zachwycony, ale jednocześnie nie może się nadziwić ilością sklepów monopolowych usytuowanych na każdym kroku, otwartych do późnych godzin nocnych. Szokują go stwarzający zagrożenie na ulicach stolicy kierowcy, będący ewidentnie pod wpływem. Śmiejemy się i żartujemy z tego. Lepiej przecież się śmiać, niż płakać. Jednak prawdę powiedziawszy, nie jest mi do śmiechu jechać tramwajem o godzinie 12:00 w południe i widzieć zataczającego się pana. Nie bawi mnie widok wymiotującej na chodnik osoby. Nie czuję się bezpiecznie, przechodząc obok jednostek w stanie nietrzeźwym, w szczególności po ciemku i w samotności. 

Mam wrażenie, że polskie społeczeństwo wyrobiło w sobie pewną tolerancję na alkoholizm.

Osoby niepijące spotykają się z mniejszym zrozumieniem w towarzystwie niż te, które alkohol spożywają. Praktycznie w każdym miejscu, na każdym osiedlu można spotkać lokalnych, “niegroźnych” pijaczków pod sklepem. I nikogo to nie dziwi, nikomu nie przeszkadza. Tak jakby to było najzwyklejszą rzeczą na świecie. Ja rozumiem, że wszystko jest dla ludzi, ale przecież są pewne granice. Upijanie się na imprezach i spotkaniach towarzyskich także zdaje się być w Polsce normalne. Jasne, można się narazić na plotki albo wstyd (zwłaszcza jako kobieta), ale nawet spotkania biznesowe, firmowe integracje, sanatoria wydają się nie robić z tego zagadnienia. Upił się i już. No przecież każdemu się może zdarzyć. Ma słabą głowę, gorszy dzień.  

Czy naprawdę tego jako społeczeństwo chcemy?

Owszem, mieszkam za granicą, ale jednak losy Polski są dla mnie ważne. Mam tam rodzinę, przyjaciół i znajomych. Zostawiłam tam część siebie i trudno pogodzić mi się z faktem, że nadużywanie alkoholu i alkoholizm są w Polsce społecznie akceptowane. Przyzwala się na to, aby ludzie się truli i niszczyli sobie i innym życie. Nie jestem radykalistką, ba, sama lubię napić się dobrego wina, ale do licha, przestańmy udawać, że regularne picie, przesypianie weekendów, zagłuszanie emocji i umiejętność rozluźnienia się lub dobrej zabawy jedynie pod wpływem jest normalne i zdrowe!

Wiem, że coraz więcej osób decyduje się na ograniczenie alkoholu, a nawet abstynencję. Większa jednak część w moich oczach dalej nadużywa, a ogół to akceptuje. Nie róbmy tego następnym pokoleniom. Nasza kultura i tradycje to przecież znacznie więcej niż picie. Nauczmy się regulować emocje bez wspomagaczy. 

Z nadzieją czekam na zmiany i na moment, gdy mówiąc, że pochodzę z Polski, nie będę słyszeć żartów o wódce. Mam nadzieję, że tego doczekam.    

Magda Kubiak

Od ponad 10 lat opowiadamy Wam o najróżniejszych zakątkach świata, tych bliższych i tych dalszych. Razem z Wami celebrujemy lokalne święta, smakujemy egzotyczne potrawy, cieszymy się naszymi emigracyjnymi radościami i dzielimy emigracyjne smutki. Odkrywamy świat, przybliżamy kultury, oswajamy to, co nieznane. Ta podróż nie ma końca. ❤
Będzie nam bardzo miło, jeśli nasz kolejny artykuł przeczytacie przy wspólnej kawie.
5 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze