FelietonyNiderlandy

Do Niderlandów po raz pierwszy przeprowadziłam się w 2014 roku. Wiedziałam o nich tyle, co nic. Skojarzenia miałam też typowe: wiatraki, rowery, tulipany, ser (ponoć z Goudy najlepszy!). Ja, dziewczyna z średniej wielkości miasta, wychowana w szarym polskim blokowisku, z przemykającymi gdzieś tam wiecznie smutnymi albo niezadowolonymi z życia rodakami, nawykła do tego, że naszymi cechami narodowymi są wieczne narzekanie (bo sąsiad ma lepiej) i martwienie się, co ludzie powiedzą, nagle znalazłam się w raju. Znaczy w kraju, w którym ludzie się uśmiechają, nie oceniają i są uprzejmi. I te otoczenie jakieś takie bardziej kolorowe niż w ojczyźnie. Trochę się tym wszystkim zachłysnęłam, nie powiem. A później przyszedł szok (kulturowy). Bo po bliższym przyjrzeniu się, coraz więcej rzeczy zaczynało mnie zaskakiwać!

Nic do ukrycia!

To było moje pierwsze zderzenie z holenderską “innością”. Coś zauważalnego na pierwszy rzut oka niezależnie od tego, w jakiej prowincji się akurat znajdujemy. Duże okna. Naprawdę duże. I bez firanek. Żadnego ukrywania się. Idąc chodnikiem, możesz zajrzeć ludziom w okno i zobaczyć, co sąsiad je na kolację albo jaką operę mydlaną ogląda sąsiadka. Skąd ten trend? Czy raczej jest to: “Popatrz, co mam w domu” czy jednak “nie mam nic do ukrycia”?

Najpopularniejsze wyjaśnienie wywodzi się z protestanckiej tradycji religijnej kalwinizmu, która twierdzi, że uczciwi obywatele nie mają nic do ukrycia. Głównie w kwestii dochowania wierności małżeńskiej. W dawnych czasach wielu Holendrów było marynarzami, a odsłonięte okna pozwalały niejako “udowodnić” sąsiedztwu, że żona jest wierna. 

Wyjaśnieniem może być też chęć popisania się dobytkiem. Wraz ze wzrostem standardów życia, materiały i wnętrza stały się bardziej luksusowe i bogate. I nawet teraz ludzie lubią pochwalić się wykonanymi na zamówienie otwartymi kuchniami, designerskimi kanapami lub najnowszymi modelami sprzętu RTV.

Tolerancja i otwartość przede wszystkim!

Wyobraź sobie, że jest 5:30 rano i idziesz do pracy. Gdzieś w połowie drogi mija cię mężczyzna z psem i mówi: “Cześć”.  Myślisz sobie: “pewnie mnie z kimś pomylił”. Ale następnego dnia sytuacja się powtarza. I kolejnego dnia też, więc z grzeczności (i dozą nieśmiałości) odpowiadasz na powitanie. Dla nas Polaków, patrzących albo w chodnik, albo w to, co przed nami i unikających nawiązania kontaktu z mijanymi osobami to zachowanie jest co najmniej dziwne. No bo jak to tak zagadywać obcego? Mieszkańcy Niderlandów poza otwartością w stosunku do innych, mają również silne poczucie wspólnoty i odpowiedzialności społecznej. Nierzadkim widokiem są grupy ludzi spotykające się w bibliotekach i spędzające czas na na różnych aktywnościach albo sąsiedzi pijący wspólnie kawę na ławce przed domem.

Holendrzy są też bardzo “postępowi” w wielu kwestiach. Kraj był prawdopodobnie pierwszym na świecie, który zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci; posiada jedną z najstarszych postępowych polityk antynarkotykowych na świecie, skupiającą się raczej na ograniczeniu używania, szkód i zakłócania porządku publicznego niż na karaniu i uwięzieniu; a aborcja, eutanazja i prostytucja są tu legalne od wielu lat

Angielski jako drugi język.

Kilka miesięcy przed przeprowadzką zaczęłam się uczyć niderlandzkiego. Przecież musiałam się jakoś komunikować w nowym kraju. Martwiłam się, że moje umiejętności językowe nie będą wystarczające. Jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie. Dlaczego? Ponieważ 90-93% Holendrów jest w stanie poprowadzić niezobowiązującą rozmowę w języku Szekspira. Dlaczego? Po pierwsze: obydwa języki są podobne (pochodzą z germańskiej grupy językowej), więc łatwo jest go przyswoić. Po drugie: w Holandii znajdują się oddziały wielu międzynarodowych firm, które wspomagają gospodarkę kraju i jego rozwój. W międzynarodowych korporacjach głównym językiem komunikacji pomiędzy pracownikami pochodzącymi z różnych stron świata jest również angielski. 

Poza tym mieszkańcy Niderlandów od najmłodszych lat mają styczność z językiem angielskim za pośrednictwem telewizji. Tutaj żadne filmy ani seriale emitowane w telewizji nie są dubbingowane. W przeciwieństwie do innych krajów europejskich, takich jak Hiszpania, Niemcy czy Francja — w Holandii wszystko można oglądać w telewizji w oryginalnej wersji językowej, czytając napisy w języku niderlandzkim.

Niderlandy “od kuchni”

Pierwszy dzień w pracy pamiętam jak dziś. Na pierwszej przerwie jakaś przekąska, na drugiej pełnowymiarowy obiad. Siedzący obok mnie Holender podejrzliwie patrzy się na mojego lunchboxa. Sam je kanapkę, tak samo jak na pierwszej przerwie i tak samo, jak na ostatniej (o czym dowiem się za kila godzin). On był zdziwiony tym, że w pracy jem normalny obiad (i tym, że chce mi się ten obiad gotować). Ja tym, że na każdej przerwie je to samo.

W Niderlandach popularne jest jedzenie w ciągu dnia szybkich przekąsek. Najczęściej są to kanapki (na słono: z serem, szynką lub jakąś pastą, na słodko: z masłem orzechowym albo zwykłym i czekoladową posypką hagelslag). Ciepły posiłek Holendrzy jedzą dopiero po powrocie z pracy. Celebrują go razem z całą rodziną, cieszą się sobą i zdają relacje z całego dnia. 

Oranje!

Przy każdym większym wydarzeniu w Kraju Tulipanów króluje kolor pomarańczowy (oranje). Pomarańczowe są dekoracje, ubrania świętujących a nawet jedzenie. Nieważne, czy to mecz czy święto narodowe (np. Dzień Króla) zewsząd wylewa się kolor pomarańczy. Dlaczego właśnie ten? Przecież nie ma go nawet na fladze! Cóż, tak się składa, że ​​pomarańczowy, będący narodowym kolorem Niderlandów od setek lat, jest związany z rodziną królewską – Huis Oranje-Nassau. Początek temu rodowi dał słynny Wilhelm Cichy, który został koronowany na księcia Orańskiego (Oranja to niewielkie księstwo w Prowansji, którego symbolem jest kolor pomarańczowy) w 1544 roku. Dzięki jego wybitnemu przywództwu i odniesionych sukcesach kolor pomarańczowy stał się symbolem rodziny królewskiej.

Jak mówi stare porzekadło – “co kraj, to obyczaj”, i nawet kilka godzin od domu prozaiczne rzeczy potrafią zaskoczyć. Mnie zaskoczyły na tyle pozytywnie, że miałam przyjechać na chwilę, a zostałam na stałe. I mimo spędzonego tu czasu dalej pojawiają się rzeczy, które mnie zadziwiają, ale o tym może napiszę kiedy indziej. 

Olga Dąbrowska

4.8 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze