Felietony
Karolina, powiedz nam gdzie się lepiej żyje? W Polsce czy w Grecji?

Gdzie Ci się bardziej podoba? Który kraj kochasz bardziej? To takie pytania – podpuchy dnia codziennego, zadawane przez grecką teściową, wścibskich sąsiadów, sezonowych turystów, rodaków – Polaków.

Szanowni Państwo, co to znaczy lepiej? Żyje się wszędzie tak samo. Żyje się tak, jak się chce, od bieguna do bieguna, ze wschodu po zachód. Wszędzie tak samo. Nie o to pytającym chodzi, rzecz jasna. Grek chce usłyszeć, że Grecja i tylko Grecja. W ich mniemaniu najlepsza rzecz jaka bezapelacyjnie może się przydarzyć obcokrajowcowi to osiąść w greckim raju i go podziwiać i wychwalać pod niebiosa. Polakom chodzi zgoła o coś innego: o standard życia, zarobki, wielkość emerytury, padają też pytania o życie z greckim mężem (co odpowiedzieć, skoro nie mam porównania jak to jest z innym?) albo ogólne podsumowania: “Nie rozumiem, jak mogła się pani zdecydować na związek z Grekiem, przecież oni zdradzają na prawo i lewo. Nie boi się pani?”.

Raz nawet moi szanowni goście restauracyjni wypalili do mnie na koniec, już na odchodnym: “Dzięki Bogu, że nie macie dzieci, jest jeszcze szansa żeby się wycofać”. Czy ja mam jakieś udręczenie i cierpienie wypisane na twarzy, czy o co chodzi? Skąd takie podsumowania i teksty po piętnastu minutach znajomości? Szkoda, że uszczypliwe odpowiedzi nie idą w parze z wykonywanym przeze mnie zawodem. Na dodatek irytuje mnie, że dopiero po fakcie przychodzą mi do głowy najbardziej trafne riposty.

Są tacy, którzy swoją bezczelnością wystarczająco zaleźli mi za skórę

i nie zważając na kelnerską etykietę, odpowiadam na, nazwijmy to, “progowej linii uprzejmości”. Kiedy pewien emeryt zapytał mnie, kiedy w końcu dzieci, odparłam, że pracujemy nad tematem (taka moja już stała wymijająco – myląca odpowiedź, która nie wymaga kontynuacji i drążenia tematu). Ale ten typ wyjątkowo szedł w zaparte: “Przyjeżdżam tutaj na wakacje już któryś rok z rzędu i nadal nic? Ciągle podaje pani to samo tłumaczenie”. W tym miejscu czara goryczy się przelała. Co mu tak zależy? Pieluchy będzie mi pomagał zmieniać czy co? Odpowiedziałam więc: “Skoro taki szmat czasu nie widzi mnie pan z brzuchem, to nie przyszło panu do głowy, że może mieć to jakiś powód. Tak, mamy problem. Nadal chce pan na ten temat rozmawiać?”.

Nie wiem, czy mamy problem, nigdy tego nie sprawdzaliśmy, jeszcze się o potomka nie staraliśmy, jednak taką odpowiedź mi ślina na język przyniosła. Facet zaniemówił, żona wręcz wzruszona chwyciła go pod ramię i odeszli jak oparzeni, bez do widzenia, bez pocałuj mnie w nos… Nie wrócili przez cały turnus. A przez ostatnie dobre cztery lata byli moimi stałymi klientami. Nie wrócili, bo poczuli się niezręcznie, a może poczuli się przeze mnie obrażeni. Jakoś mnie to nie interesuje.

Ile pani zarabia? Da się za to godnie wyżyć? Drodzy państwo, czy zadajecie takie pytania kelnerkom w ojczystym kraju? Czy pytacie o to osobę poznaną dziesięć minut temu? Ja wiem, że trawa wydaje się zawsze bardziej zielona u sąsiada, ale żeby aż taka ciekawość ludzi zżerała, żeby bezpośrednio pytać, jak bardzo jest ona zielona po tej drugiej stronie, a może nawet zieleńsza? A jak powiem, że zieleńsza, to co, przeniesie się na Kretę?

Po tych zagadnieniach ciężkiego kalibru, przechodzimy do standardowych, oklepanych, lecz nadal z gatunku podchwytliwych.

Jak na Krecie wygląda zima? Co robicie po sezonie turystycznym?

Przez pierwsze dwa lata mówiłam całą prawdę i tylko prawdę.

Nie robimy absolutnie nic. Po pół roku pracy po 14 godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu, obijamy się. Kto ma drzewa oliwkowe, ten od listopada do stycznia zbiera oliwki. My nie mamy. Grillujemy, podróżujemy, układamy puzzle, czytamy książki, oglądamy seriale, łowimy ryby, biesiadujemy z rodziną i znajomymi.

Odpowiedź zła. Błędna. Nieakceptowalna. Nieprawidłowa. Turysta, który ciężko pracuje na swoje wypasione wakacje pod palmą, zbiera grosz do grosza na wyprawę all inclusive, pracuje po osiem godzin w ponurej Polsce, zimnych Niemczech, deszczowej Anglii, nie chce, aby jego obsługa miała możliwość wakacji. Skoro pracuje w raju, to wystarczy. Do moich słuchaczy nigdy nie docierał fakt czternastogodzinnego dnia pracy. Ich interpretacja mojej wypowiedzi w moim odczuciu brzmi mniej więcej tak: rozpaskudzonej obsłudze turyści przywożą łatwe pieniądze, dzięki którym Grecy zimą żyją jak pączki w maśle i jeżdżą do ciepłych krajów.

Moje napiwki w takich przypadkach radykalnie spadały, leciały na łeb, na szyję. Przecież kelnerka, która była w Tajlandii, nie potrzebuje ekstra datków. Dlatego od tego roku w wersji oficjalnej jesteśmy posiadaczami gaju oliwnego i całą zimę zbieramy oliwki, jak na prawowitych Greków przystało, a dodam jeszcze, że praca nie jest łatwa i spadające owoce mogą człowiekowi nabić siniaków, jeśli się nie ubierze wielowarstwowo na tzw. cebulę. Od lutego remontujemy tawernę i przygotowujemy się do nadchodzącego sezonu. Jaka z tego radość na twarzach rozmówców, wspominać pewnie nie muszę. To już nawet nie jest smutne. To jest żałosne w swej dosadnej prawdziwości i obrazie współczesnego społeczeństwa.

Niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytanie.

Ale tak czysto teoretycznie, ironicznie odwracając sytuację dla samej satysfakcji: jakie pytania zadałabym tym, którzy mnie przepytują.

– Jak to jest możliwe być na wakacjach i nie wiedzieć w jakiej jest się miejscowości? Lub w którym miejscu na mapie? Ignorancja czy głupota?

– Dlaczego wybiera się za cel podróży Grecję, skoro ma się o niej złą opinię (którą to oczywiście podczas pobytu głosi się donośnie i dosadnie każdemu, na każdym kroku)? Jeśli uważasz, że Grecy to śmierdzący lenie, to dlaczego dajesz im swoje pieniądze i tym samym w domniemaniu sponsorujesz “lenienie się”?

– Dlaczego zapłaciłeś za wakacje w egzotycznym kraju i zamiast w błękit morza wpatrujesz się w niebieski kolor portalu społecznościowego? Przecież tak można wypoczywać za darmo we własnym fotelu.

– Skoro już pytacie o teraźniejszą sytuację mojej macicy, to opowiedzcie w zamian trochę o swoim obecnym życiu płciowym. Jak tam się wam układa w tej kwestii?

Codziennie jestem brana w krzyżowy ogień pytań, jak w teleturnieju. Kategorie: życie osobiste, życie na obczyźnie oraz najtrudniejsze: pytanie niespodzianka, czyli takie, którego nigdy się człowiek nie spodziewa. Może ono brzmieć na przykład: Jak mówi się na aspirynę po grecku albo czy łososia serwujecie razem z głową, czy będzie dzisiaj padał deszcz, dlaczego w nadmorskiej miejscowości nie ma mew i inne tego typu, wszystkie za sto punktów. Doszło do tego, że na te powtarzające się zagadnienia mam już przygotowaną i wyuczoną na pamięć odpowiedź. Pozostają pytania niespodzianki, które trzeba przyjąć na klatę i spontanicznie, a jednocześnie mądrze je zripostować.

Karolina Krajnik

Jest absolwentką Turystki i Rekreacji. Wybór kierunku studiów nie był przypadkowy! Podróże, inne kultury i obyczaje fascynowały ją od zawsze.

Karolina mieszka od 2009 roku na wyspie Krecie, gdzie wyszła 3 razy za mąż za tego samego faceta. Z zamiłowania ogrodniczka, podróżniczka i restauratorka. Zanim wyemigrowała była blisko związana z Ochotniczą Strażą Pożarną i działała w grupie poszukiwawczej wraz ze swoim czworonożnym partnerem. Bardziej woli wspinać się na drzewa niż malować paznokcie. Jest obserwatorem otaczającego ją świata. Bardziej lubi słuchać i pisać niż mówić. Od czasu do czasu rozstaje się ze swoim  terminarzem robiąc miejsce spontaniczności.

3.5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
5 lat temu

To normalne, że ludzie są ciekawscy. Jeśli pytają to znaczy, że wzbudzasz zainteresowanie – Ty i Twoja sytuacja. Gorzej, jeśli są wścibscy i z pytaniami jak z brudnymi buciorami włażą Ci do życia. Bardzo zaciekawił mnie ten tekst, bo też pracuję w gastronomii, nie jako stricte sezonowa kelnerka (nigdy nie próbowałam takiej pracy, ale wydaje mi się bardzo wymagająca – szacun!), ale bardziej w klimatach kawiarnia/śniadania w hotelu/bar sałatkowy. Też mi się zdarzały wścibskie pytania o moje prywatne życie (“A narzeczony już czeka?”) i też zajęło mi trochę czasu, zanim nauczyłam się, jak się z nimi obchodzić. Tym bardziej, że… Czytaj więcej »