Felietony

Od ponad roku cały świat walczy z pandemią koronawirusa. W marcu zeszłego roku wykryto w Polsce pierwszy przypadek zakażenia. Wtedy po raz pierwszy wprowadzono różne obostrzenia w praktycznie wszystkich krajach świata: zamknięto szkoły, przedszkola, restauracje, większość sklepów oraz inne obiekty usługowe. 

Początkowo znaczna większość ludzi na całym świecie solidaryzowała się w walce z pandemią. Nakładki “zostań w domu” zasypały media społecznościowe. Ograniczono kontakty międzyludzkie do minimum. Rodziny spędzały Wielkanoc oddzielnie. Patrzono nieprzychylnie na wychodzących na zewnątrz bez wyraźnego celu lub na pytających o bilety lotnicze. Wszystko to w imię pokonania koronawirusa i w wierze, że cała ta sytuacja potrwa co najwyżej kilka miesięcy. 

Miesiące jednak mijały, a do normalności nadal była daleka droga. Obostrzeń nie zniesiono – zmieniał się jedynie ich charakter. Długotrwałość i nieprzewidywalność restrykcji spowodowała frustrację w społeczeństwie. Właściciele przedsiębiorstw zaczęli się zmierzać z problemami finansowymi, a rodzice martwić o dzieci zamknięte na długie godziny z komputerami w czterech ścianach. Inni ludzie mają już dosyć ograniczonego dostępu do lekarzy czy ciągłego noszenia maseczki. Tęsknią też za zwyczajnymi rzeczami jak spotkanie z przyjaciółmi w kawiarni. 

A za czym tęsknią Polki na Obczyźnie? Co zrobią najpierw, gdy to wszystko się już skończy? Przeczytajcie poniżej o ich popandemiowych marzeniach. 

Agnieszka z Wysp Owczych marzy o spontanicznej podróży… i nie tylko. Kiedy już pandemia się skończy i będzie swoboda poruszania się, marzy mi się, że pojedziemy rodzinnie na euro-trip – opowiada.

Tak po prostu wsiądziemy w samochód i pojedziemy przed siebie. Nie bacząc na wzburzone fale Atlantyku w drodze do Danii i nie zwracając uwagi na koszty kolejnego wlewu benzyny do baku, codziennie będziemy przemierzać kolejne kraje w poszukiwaniu przygody. Pojedziemy w stronę słońca, na plażę, pomoczyć nogi w ciepłym morzu, zażyć kąpieli słonecznych, zmienić środowisko i naładować baterie. To wszystko będzie możliwe, kiedy pandemia się skończy.

A tak naprawdę marzę o tym, aby pokazać dziadkom wnuczkę, zobaczyć, jak w brzuchu siostry rośnie dzidzia i… odwiedzić groby babci i dziadka, którzy odeszli w 2020. Najnormalniej w świecie marzę o tym, żeby zobaczyć się z rodziną, której nie widziałam od ponad roku. Bo z niektórymi już nie mogę.

Wioletta z Kanady, tak jak Agnieszka, również marzy o ponownym spotkaniu z rodziną. 

Kiedy tylko się to wszystko skończy, od razu kupię bilet do Polski – wyznała. Tak, to będzie moja pierwsza podróż po pandemii – do rodziny, przyjaciół i mojego miejsca z dzieciństwa… Tak bardzo tęsknię za parkiem niedaleko domu moich rodziców, kawą na mieście z siostrami czy spotkaniem w knajpce z przyjaciółmi.

Tęsknota za rodziną jest ogromna i często wręcz nie mogę uwierzyć, że nie mam takiej wolności jak wcześniej i nie moge po prostu kupić biletu i polecieć. Już się nie mogę doczekać. Wiem, że to tak szybko się nie skończy, bo ten wirus będzie jeszcze “chwilę” z nami. Niestety.

Pójdziemy na fajne śniadanie z córkami – do miejsc gdzie zazwyczaj chodziłyśmy i bez pośpiechu bądź strachu będziemy popijać soki i zajadać gofry.

W końcu odwiedzę znajomych, którzy już od dawna mnie zapraszali do swojego domku nad jeziorem, a ja nigdy nie miałam czasu… Już nie będę zostawiać niczego na później, bo nigdy nic nie wiadomo. Żyjemy w czasach gdzie na wizytę u fryzjera czeka się z niecierpliwością i nadzieją że już wkrótce nastąpi.

Na pewno będę powoli nadrabiać zaległości – spotkania ze znajomymi czy wieczorne seanse filmowe w kinie, do którego tak często kiedyś chodziłam. Wsiądę do metra, pójdę do biblioteki i pojadę gdzieś, gdzie nikt mnie nie zatrzyma…

Choć Ilona obecnie przebywa w Polsce, to, tak jak dziewczyny, również tęskni za najbliższymi.

W grudniu 2019, tuż przed świętami Bożego Narodzenia wyjechałam wraz z córką ze Stambułu – wspomina Ilona. Miałam być w Polsce na chwilę. Chciałam spędzić Gwiazdkę z rodziną i poznać nowonarodzoną siostrzenicę. Chciałam spotkać dawno niewidzianych przyjaciół. Chciałam naładować baterie po zmęczeniu spowodowanym brakiem zatrudnienia w Turcji. A potem wrócić i zacząć nowy rozdział. Tak się jednak złożyło, że znalazłam dobrą pracę w Polsce, a potem dołączył do mnie mąż. I po niedługim czasie przyszedł lockdown. Od tamtej pory nie widziałyśmy Bosforu na oczy. 

Kiedy w końcu pandemia się skończy i będą możliwe swobodne podróże bez obaw o swoje zdrowie i życie, chciałabym, by moja córka w końcu spędziła czas z niewidzianą od ponad roku babcią. I żeby znów mogła polecieć na wakacje do cioci w Muğli – pobawić się z pieskami, jeść pomarańcze prosto z drzew, pływać w morzu…

A przede wszystkim, by miała kontakt z tureckim nie tylko w rozmowach z tatą. Ponieważ jest mi smutno, kiedy widzę, jak z czasem jej znajomość języka słabnie. Nie ukrywam, że ja też bardzo tęsknię za Turcją.

Za moimi bliskimi, lokalną kuchnią oraz za powolnymi rejsami promem z jednej strony Bosforu na drugą. Czuję, że nie pożegnałam się ze Stambułem tak, jak należy. Obawiam się jednak, że nie zastanę tego miasta takim, jakie zapamiętałam.

Joannie ze Szwajcarii pandemia mocno dała się we znaki przede wszystkim w życiu zawodowym. 1 marca 2021 roku wyszliśmy z drugiego lockdownu i ponoć drugiej fali korony – relacjonuje Joanna.

Powoli otworzyły się sklepy, muzea i inne kulturalne przybytki. Nadal jednak spotkania w gronie rodzinnym, w pomieszczeniach mogą odbywać się tylko do pięciu osób, a na zewnątrz – do piętnastu. Gdzie te wszystkie karnawały, festiwale i targi, na których można spotkać kilkutysięczny tłum? Jestem fotografką eventową. Od roku nudzę się w domu, a mój sprzęt pokrywa się kurzem. Wyciągam go tylko na sesje prywatne… liczące maksymalnie pięć osób.

Nie cierpimy z powodu bezrobocia. Mój mąż pracuje w zawodzie, który przeżyje każdy kryzys. Jest lekarzem. Oczami naiwnej nadziei widzę siebie pod sceną w jakimś świetnym klubie. Światła stroboskopów migają, zapowiadając nadejście jakiejś gwiazdy. Tłum wiwatuje na jej widok, a z głośników wydobywają się pierwsze dźwięki. Stoję tam z aparatem i co chwilę zwalniam migawkę. Wiem, że mam tylko trzy piosenki na zebranie materiału do gazety i na strony internetowe.

Marzę, by w mojej łazience znów zapanował porządek. Żeby mąż, wracając do domu, nie musiał wszystkiego dezynfekować i nie wrzucał swoich roboczych ubrań do osobnego kosza na bieliznę wyłożonego workiem plastikowym.

Marzę, by moja córka przeżyła swoje dwunaste urodziny ze swoimi przyjaciółmi w jakimś parku rozrywki. Jaki jednak będzie ten rok i czy takie błahe marzenia się spełnią? Czas pokaże.

Dee z Anglii, podobnie jak Joannie, również doskwiera ta przeszywająca uszy cisza, którą pozostawił za sobą covid.

Każda rocznica, urodziny, wolne od szkoły były zawsze znakomitym powodem, by gdzieś wyjechać – opowiada Dee. Najczęściej robiliśmy wypady do naszej ukochanej Francji, ale ambicją było, by zobaczyć chociaż jeden nowy kraj w roku.

Czasami było ich więcej. Ruszaliśmy w trasę, śpiąc co noc w innym hotelu. Dzieci i psy były z nami. Gdy nie wyjeżdżaliśmy było równie intensywnie: restauracje, koncerty, wystawy, imprezy i spędzanie czasu z przyjaciółmi, bo muszę przyznać, że do ludzi mamy szczęście. I wszystko to ustało. Nadeszła cisza. Nadszedł covid. Czasami czuję, jakby mi wycięto cały rok z życia.

O czym więc marzę? Maksio z Seksmisji powiedział: „zostaw, zostaw to się już nie wróci”. A moje marzenie jest takie, by to wróciło. Wbrew wszystkiemu, wbrew covidowi marzę tylko o tym, by znowu żyć. Tylko tyle i aż tyle. 

Nieco inny punkt widzenia na nałożone restrykcje ma Natalia, która aktualnie mieszka w Krakowie. W czasie pandemii staram się żyć normalnie, w miarę zdrowego rozsądku, dopasowując się do obostrzeń – wyznaje. Nawet jeśli nie mają oparcia w żadnej ustawie. Noszę maseczkę w miejscach publicznych, w sklepach, w biurze. Dezynfekuję ręce (zresztą chyba wszyscy myjemy ręce o wiele częściej niż dawniej). Staram się trzymać dystans i cieszy mnie to, że dystans zachowują inni.

Nie chodzi tylko o covid, ale o wszystkie inne zarazki czy zapachy. Dawniej często było tak, że chwalono chodzenie do biura z przeziębieniem, traktując taki czyn jako swego rodzaju męczeństwo i oznakę zaangażowania. Teraz takie postępowanie jest potępiane – i dobrze. Jeśli ktoś jest chory, ma nie zarażać innych.

Chcę powiedzieć, że to nie jest tak, że życie dla mnie zatrzymało się czy zawiesiło z powodu pandemii. Mam wielkie szczęście, że branża, w której pracuję, rozkwitła. Ludzie siedzą w domach, więcej pieką i gotują, więc kupują więcej przypraw. Bardzo współczuję przedsiębiorcom skazanym przez rząd na bankructwo. Dla niektórych to czasy tragiczne.

Ale na czas po pandemii marzę o normalnym chodzeniu do klubu fitness, bez uciekania się do kruczków prawnych. Chodzę teraz, a jakże, ale dbanie o kondycję fizyczną powinno być dozwolone, a nie żeby ludzie musieli schodzić „do podziemia”. Marzę o podróżach bez dyskryminacji. O spotkaniach z przyjaciółmi w kawiarni czy restauracji. O umalowaniu ust czerwoną szminką tak, żeby to miało sens. I najważniejsze – żeby ludzie przestali się bać!

Niezależnie od tego, czy popieracie nałożone restrykcje czy uważacie ich wprowadzenie za bezsensowne – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a ludzką rzeczą jest to, że w tej nienormalnej sytuacji smucą nas niezaspokojone (z pozoru błahe) potrzeby.

Nie da się przez długi czas zaprzeczać swoim emocjom czy pragnieniom, nawet jeśli trzeba było z nich zrezygnować w słusznej sprawie. A jak wynika z powyższych wypowiedzi, praktycznie każdy z nas musiał zrezygnować z jednej z największej dla nas wartości, jaką jest szeroko rozumiana wolność.

Chcemy wam tylko powiedzieć, drodzy czytelnicy, że wasze marzenia nadal są ważne, a zmęczenie trwającymi ograniczeniami nie jest niczym złym. Życzymy nam wszystkim, by w końcu na świecie zrobiło się po prostu normalnie. Byśmy mogli bez obaw przytulić dawno niewidzianych bliskich i w pełni cieszyć się życiem. Ale też tego, abyśmy nauczyli się doceniać to, co mamy i nie odkładali tego, co dla nas ważne na później. Pandemia dobitnie pokazała, jak kruche jest nasze życie, a “później” może się pojawić po długim czasie… lub wcale. 

A wy za czym tęsknicie i co zrobilibyście, gdy to wszystko się już skończy? Podzielcie się z nami swoimi przemyśleniami w komentarzach.

Autorki:

Agnieszka, Wyspy Owcze

Wioletta, Kanada 

Ilona GüllüTurcja

Joanna Rutko-Seitler,Szwajcaria

Dee Łukasik, Anglia 

Natalia Wojas,Kraków 

Zebrała: lona Güllü, Turcja

***

Jeśli podobał Ci się ten tekst,

ZOSTAŃ NASZYM PATRONEM NA

Więcej o naszych Patronach i o nas:

MY, POLKI

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze