Felietony

5:50 rano, dzwoni budzik, pora wstawać do pracy. Półprzytomna wlokę się do kuchni. Trzeba nakarmić kota. Otwieram szafkę, szukam saszetki z karmą…. zaraz, moment. Nakarmić kota? Jakiego kota, przecież ja nie mam kota! To znaczy mam, ale nie w tym mieszkaniu! 

Od prawie dziesięciu lat żyję równolegle w dwóch krajach i sytuacje takie, jak opisana powyżej, przytrafiają mi się nagminnie. Kraje się zmieniają – Bałkany, Gruzja, Turcja, Niemcy – ale zasada pozostaje niezmienna, mam ten „prawdziwy” dom w Polsce i drugi, tymczasowy, tam, gdzie akurat pracuję. W „prawdziwym” domu żyje sobie mąż i kot, w tym drugim przebywam tyle, ile potrzeba. I tak sobie regularnie kursuję między dwoma punktami na mapie. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Szukam ulubionych książek, części garderoby, dokumentów i kiedy nie mogę ich znaleźć, istnieje duża szansa, że są akurat w tym drugim mieszkaniu, w tym drugim świecie. Niektóre ubrania czy buty od razu kupuję podwójnie, żeby chociaż częściowo uprościć sobie życie.

Podróże między moimi dwoma światami niosą ze sobą jeszcze inne efekty. Poprzez trzygodzinną różnicę czasu między Polską a Gruzją nieustająco borykałam się z kłopotami ze snem, bo choć niby to niewiele, to jednak organizm taką różnicę odczuwa, a zanim zdążył przestawić się na nowy rytm, ja już leciałam w drugą stronę. Poza tym latałam tak często i tak dużo, że pewnego dnia poszłam z mężem do kina, usiadłam w wygodnym kubełkowym fotelu… i odruchowo zaczęłam szukać pasa, żeby się zapiąć. Dopiero osłupiała mina mojego małżonka dała mi do myślenia, że coś jest chyba nie tak.

Z kolei kiedy mieszkałam w Turcji, bezwiednie dostosowałam rytm dnia do pór nawoływań do modlitw wyśpiewywanych z meczetów. Kiedy potem wracałam do Polski, często o poranku łapałam się na myśli, że jeszcze nie słyszałam muezinów, więc chyba musi być wcześnie. Teraz, kiedy pracuję w Niemczech, zamieszanie ze zmianą krajów jeszcze się spotęgowało, bo przemieszczam się w jedną i drugą stronę prawie co tydzień. Mój biedny umysł nie zawsze nadąża za ciałem i czasem reaguje właśnie tak, jak dziś o poranku – trzeba nakarmić kota. Pocieszające jest, że już za kilka dni znowu będę w Polsce i wtedy na pewno sierściucha nakarmię! 

Danuta Łazarczyk

***

Jeśli podobał Ci się ten tekst,

ZOSTAŃ NASZYM PATRONEM NA

Więcej o naszych Patronach i o nas:

MY, POLKI

4.8 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] z Danutą Łazarczyk, która od dwóch i pół roku mieszka w Berlinie, a wcześniej przez wiele lat pracowała i zdobywała międzynarodowe doświadczenie w Gruzji, […]