Felietony
Styczeń

Dziś pod prysznicem lekko się zaniepokoiłam. Nie jestem pewna, ale chyba mam w lewej piersi jakieś zgrubienie. Podczas wizyty u lekarza rodzinnego wspominam o tym. Lekarka nic nie wyczuwa, radzi mi się nie martwić, bo w którejś fazie cyklu miesięcznego to podobno normalne. Oddycham z ulgą ale kilka dni później wyraźnie czuję pod palcami malutki guzek i delikatny niepokój wraca.

Luty

Nie cierpię wizyt u ginekologa. Zmuszam się mimo to, bo ten jeden raz w roku profilaktycznie jednak wypada. Podczas badania wspominam o moim guzku. Lekarz bada pobieżnie pierś, uśmiecha się pobłażliwie: „Niech się pani nie martwi, nie jest pani w żadnej grupie ryzyka”.

Marzec

Może jestem przewrażliwiona, ale wyraźnie wyczuwam w lewej piersi „coś” wielkości ziarnka fasoli. Idę po raz kolejny do lekarza rodzinnego, tym razem w zastępstwie przyjmuje inna pani doktor. Ugniata pierś na wszystkie strony, wyczuwa guzka. Nie widzi szczególnych powodów do niepokoju, ale na wszelki wypadek wypisuje skierowanie do poradni chirurgicznej.

Kwiecień

Po wielu próbach udało mi się zapisać do poradni chirurgicznej. Jakimś cudem termin wizyty już za miesiąc.

Maj

W poradni chirurgicznej dostaję skierowanie na USG. Przeprowadzone kilka dni później badanie wyraźnie pokazuje zmianę w lewej piersi. Nie wiadomo, co to jest, trzeba wrócić do chirurga.

Czerwiec

Chirurg zarządza biopsję. Gruba igła wwiercająca się w pierś boli jak cholera. Pierwsze podejście nieudane, trzeba powtórzyć procedurę. Płaczę z nerwów i bólu. Po biopsji przez tydzień pierś jest sina i spuchnięta.

Lipiec

W mojej piersi to już nie guzek a guz, wyraźnie wyczuwalny pod opuszkami palców. Ma rozmiar co najmniej sporego orzecha laskowego. Nadal nie ma wyników biopsji, bo lekarz na urlopie i nie ma mnie kto przyjąć.

Sierpień

Telefon z poradni chirurgicznej: „Proszę zgłosić się po skierowanie do szpitala”. Odbieram skierowanie, po dwóch dniach już leżę na chirurgii. Czeka mnie operacja. Anestezjolog podczas rozmowy przedoperacyjnej z niesmakiem pyta: „Dlaczego pani tyle z tym czekała?”. Operację mam z samego rana, na razie wycinają tylko fragment piersi z guzem. Potem „się zobaczy”.

Wrzesień

Czekam na badanie histopatologiczne wycinka. Po nim znowu szpital, przygotowania do kolejnej operacji. I zmiana decyzji, jednak zabieg nie jest konieczny. Jestem na potężnej huśtawce emocjonalnej, która jest znacznie gorsza, niż objawy fizyczne.

Październik

Poradnia onkologiczna. Jestem przerażona. Jak do tego wszystkiego doszło? Przecież badałam się regularnie, sama znalazłam guzka, zgłosiłam go tylu lekarzom! Na szczęście tutaj trafiam w ręce fachowca. I na szczęście jeszcze nie jest za późno.

Tych dziesięć miesięcy wydarzyło się naprawdę. Kiedyś, dawno temu. Nie chcę pisać o szczegółach tego, co było dalej. Najważniejsze, że historia ma szczęśliwe zakończenie- fizycznie udało mi się pokonać intruza bardzo szybko. Rana emocjonalna, strach i nieufność pozostały na długo. Dzisiaj, z perspektywy tego, co się wydarzyło, krzyczę do Was wszystkich- dziewczyny, badajcie się. A potem walczcie o siebie i nie pozwólcie się zbyć beztroskim „pani jest za młoda na raka”.

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
5 lat temu

o tak. Trzeba na zimne dmuchać i, niestety, musimy to robić same, ponieważ lekarze nie zawsze podchodzą do tych rzeczy poważnie. Ja trafiłam na stół jako dwudziestolatka, całe szczęście okazało się, że guzek nierakowy. Bardzo się pilnuję. Dziewczyny, badajcie się!

Turkusowa
5 lat temu

Z totalnie innej perspektywy. 15-letnia dziewczyna w styczniu odkrywa niewielkiego guzka w piersi. Mimo strachu, wstydu, zgłasza ten fakt mamie. Lądują u ginekologa, chirurga itp. W czerwcu guzek jest już wycięty. Okazał się niegroźny. To też wydarzyło się naprawdę i do tego w Polsce. Nikt mnie nie zbywał, nikt nie gadał o tym, że jestem za młoda.