Felietony

Nie mam w domu telewizji. To znaczy, mam telewizor, który służy mi do grania w gry wideo i oglądania filmów na Netflixie. Nie mam za to wykupionego pakietu telewizyjnego, a tym bardziej nie mam polskich kanałów, które mogłyby mnie politycznie sformatować. Raz w tygodniu wchodzę na kilka polskich stron internetowych, aby dowiedzieć się, co nowego działo się w ojczyźnie. Ilu ludzi zginęło w wypadkach samochodowych, jaka gwiazda wytoczyła komuś proces, kto palnął jakieś głupstwo na antenie… Nie jest tak, że przestałam się interesować życiem publicznym i politycznym w Polsce, jednak im więcej czasu upływa, tym bardziej nabieram przekonania, że to, co dzieje się tam już mnie praktycznie w ogóle nie dotyczy. Dlatego podjęłam świadomą decyzję — nie będę głosować w żadnych wyborach czy to parlamentarnych, czy to prezydenckich. Wiem, że mam do tego prawo, ambasady i konsulaty za granicą są otwarte, a w dobie szybkich pociągów i samolotów nie miałabym najmniejszego problemu z dostaniem się na miejsce. Nie chcę decydować o losach kraju, w którym nie mieszkam i do którego nie wrócę.

My, Polacy za granicą mamy niezwykły dar…

… patrzenia na to wszystko z innej perspektywy. Na forach internetowych, w komentarzach pod różnymi artykułami chętnie dzielimy się naszymi spostrzeżeniami, wytykamy błędy rządzących i opozycji, wiedząc jednocześnie, że ich działania nas nie obejmują. W końcu po kilku, kilkunastu latach życia za granicą przyzwyczajamy się do życia w nowym środowisku. Duży procent z nas pracuje dla lokalnych firm (tych małych i tych dużych), zarabiamy w euro, dolarach czy funtach, odprowadzamy podatki w kraju naszej emigracji. Tutaj mamy najbliższe rodziny lub związaliśmy się z tubylcem, co jeszcze bardziej może odciąć od Polski. Często jedyne wieści z ojczyzny, jakie do nas napływają to informacja o śmierci cioci Halinki czy ślubie stryjecznego wuja szwagra drugiego męża kuzynki Zosi.

Dla wielu z nas, Polaków za granicą, Polska jest taką szklaną kulą, do której zaglądamy od czasu do czasu. Zawarte są tam nasze wspomnienia z dzieciństwa, pierwszych pocałunków i pierwszych browarów wypitych na boisku za szkołą. Jednym było tam lepiej, innym gorzej. Wracamy tam na wakacje, na święta, na śluby i pogrzeby. Jednak wyjechaliśmy, zostawiliśmy tę szklaną kulę za sobą. Teraz patrzymy na nią przez pryzmat wiadomości, jakie widzimy w telewizji, w Internecie. To właśnie na tej podstawie budujemy sobie nasz światopogląd i na tej podstawie chcemy obrać strategię na kogo oddać swój cenny, zagraniczny głos. Zaglądamy w tę kulę, mając w głowie rewelacje znalezione na jakieś stronie internetowej oraz naszą wizję świata, nasze wspomnienia. Nostalgia chwyta za serce i szepce, że warto zagłosować, żeby ludziom w ojczyźnie żyło się tak dobrze jak nam. Żeby żona stryjecznego wuja szwagra drugiego męża kuzynki Zosi mogła — jak to często się teraz mówi — godnie żyć.

Zapominamy często, że nie żyjemy już w Polsce, nie znamy faktycznych realiów i codziennego życia.

To, że siostra zadzwoni i pomiędzy wesołymi nowinami z rodzinnego miasta przekaże nam informacje, że partia rządząca jest zła i trzeba ich koniecznie odsunąć od władzy, nie powinno być żadnym argumentem. Ukochany wujek dzwoniący z zapytaniem jak się mają dzieci i przy okazji wtrącający, że pedały chcą się dobrać do władzy i koniecznie trzeba ich powstrzymać, nie powinien w żaden sposób wpłynąć na naszą decyzję. Każdy z nas ma prawo do oddania swojego głosu. Każdy z nas zapatruje się na to zupełnie inaczej, jednym wystarczą ich przekonania i garść wiedzy zaczerpniętej z telewizji, innym pomoże szczera rozmowa z rodziną. Jeszcze inni są w tej samej sytuacji co ja. Nie zagłosują.

Nie wynika to z egoizmu czy jakieś chorej myśli, że wcale nie chcę dobrego losu dla Polski. Osobiście uważam, że dystans pomiędzy moim obecnym życiem a szklaną kulą Polski jest zbyt duży, żeby obraz, który widzę, nie był zdeformowany. Nie chcę głosować, żeby nie wpłynąć negatywnie na kraj, który i tak odwiedzam bardzo rzadko, i do którego nie wrócę, bo nie chcę wracać. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy myślą tak jak ja, że są rodacy, którzy pragną wrócić do Polski po kilku, kilkunastu latach emigracji. Że ludzie będą głosować, bo w końcu mają do tego prawo i chcą z niego korzystać. Jednak przed wypełnieniem karty warto się zastanowić, czy robimy to tylko dla wypełnienia obywatelskiego obowiązku, czy faktycznie patrząc na Polskę przez tę szklaną kulę, na pewno podejmujemy dobrą decyzję.

Karolina Śliwa / Francuskie życie

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
bluuu
bluuu
4 lat temu

Jeżeli masz wylane na sytuację w Polsce, to po co ten wpis?

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  bluuu

Kto powiedział, że mam “wylane”?
Tekst ten jest po to, żeby wyrazić swoją opinię na ten temat. Tak jak każdy inny tekst na tej stronie.

Margot
Margot
4 lat temu

Mieszkam poza Polska prawie 20 lat. Przyjezdzam raz na dwa lata do kraju mojego dziecinstwa odwiedzic rodzine, ale ulozylam sobie zycie w innym miejscu i choc nigdy nie mowi sie nigdy, na dzien dzisiejszy do Polski wracac nie zamierzam. Chce, aby w Polsce dzialo sie jak najlepiej, ale punkt widzenia zmienia sie wraz z miejscem siedzenia. Nie znam realiow zycia codziennego, jestem zupelnie od nich oderwana, widze wiec tylko jedna strone medalu. Dlatego podzielam Twoj punk widzenia i tez nie wybieram sie na wybory.
Pozdrawiam

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  Margot

Dziękuję za ten komentarz! Pozdrawiam serdecznie 🙂

Gosia
4 lat temu

Szacun za przyznanie się! Ja póki mogę i czuję że powinnam będę głosować.

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  Gosia

Dzięki, Gosia! Wiem, że nie jest to łatwe, zawsze spadają przez to baty, ale jak już ma się swoje zdanie i jest się go pewnym to powinno się móc nim również podzielić z innymi 🙂

Julita
Julita
4 lat temu

Niestety, ale nie mogę się zgodzić z autorką artykułu. Nie mieszkam w Polsce i nie zamierzam do niej wracać na stałe, ale jednak nadal jest ona dla mnie czymś więcej, niż tylko sumą zgromadzonych wspomnień. Żyje w niej moja bliska rodzina, przyjaciele, a ja czuję, że to co się tam dzieje dotyczy również mnie. Nawet jeśli nie mieszkam w kraju na codzien, to gdziekolwiek bym się aktualnie nie znajdowała – nadal jestem polką. Dlatego też będę głosowała w polskiej ambasadzie. Zwolennicy obecnie rządzącej partii pojawią się przy urnach licznie, a na jej wygraną nie będę mogła patrzeć spokojnie. Chcę oddać… Czytaj więcej »

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  Julita

Witaj! Również mam tam rodzinę, kilku znajomych, których cenię i chciałabym dla nich jak najlepiej. Dlatego właśnie nie chcę głosować, bo nie mam tak naprawdę pojęcia o realiach życia w Polsce, w której nie mieszkam od ponad dziesięciu lat i w której nie postawiłam swojej stopy od ponad dwóch.
Nie wiem jak wygląda tam codzienność, jakie są ceny, płace, jak może wyglądać przyszłość tam. Dlatego nie chcę podejmować decyzji za ludzi, którzy są tam, na miejscu i będą odczuwać konsekwencje.

Lech
4 lat temu

Zgadzam się.
Śledzę sytuacje w Polsce- australijska telewizja państwowa emituje codziennie półgodzinne POLSAT News. Bardzo leży mi na sercu los mojego kraju, ale uważam, nie powinienem głosować.
Dlaczego?
Bo nie ponoszę konsekwencji wyborów.

Awatar użytkownika
4 lat temu
Odpowiedz  Lech

Dokładnie tak! Patrzymy na to z daleka, w komforcie miejsca, w którym mieszkamy i nie odczuwamy konsekwencji. Nie chcę się do tego przyczyniać, wolę wstrzymać swój głos.
Pozdrawiam!