Felietony

Zastałaś w pracy drzwi zamknięte na klucz, a pamiętasz dokładnie, że poprosiłaś kolegów, żeby tylko je zamknęli. Odpowiadasz na słaby podryw typka w barze, mówiąc, że jest frajerem, a on w odpowiedzi ma jeszcze bardziej rozanielone oczy. Podczas przerwy obiadowej zabierasz głos w dyskusji i wspominasz o coraz lepszych polskich drogach, co spotyka się z entuzjazmem nieadekwatnym do tematu. Zastanawiasz się pewnie, czy znalazłaś się w matriksie. Nie, to tylko zapowiedź czeskiego filmu.

Rozmówca naprzeciwko mnie to mój znajomy. Właśnie dowiedział się, że wyjeżdżam do pracy do Czech. Z uśmiechem wspomina swój urlop u naszych południowych sąsiadów. Powtarza, że nie muszę się przejmować językiem, bez problemu dogadam się z Pepiczkami, zresztą będę komunikować się głównie po angielsku, prawda? Czesi są bezproblemowi a ich język zabawny.

Słuchałam, myśląc swoje, ponieważ studiowałam w Czechach na wymianie studenckiej przez kilka miesięcy i miałam własne doświadczenia z bezproblemowym “dogadaniem się” z Czechami. Nie wspomnę, że z kolegami ze studiów rozmawialiśmy po angielsku, bo było nam łatwiej. Uważam też, że co innego znaczy “dogadać się” w obcym języku jako turysta a co innego prowadzić wartościową konwersację w pracy czy na studiach. Tutaj już poziom musi być zdecydowanie lepszy, niejednokrotnie wymagane jest od nas opanowanie branżowego słownictwa. Musimy również nauczyć się opisywać zjawiska abstrakcyjne.

Moja koleżanka, która pomogła wybrać mi książki do nauki języka czeskiego, ostrzegła mnie przed frustracją i zwątpieniem, które pojawiają się podczas przejścia na kolejne poziomy znajomości języka. Jednak mój znajomy popatrzył na mnie z pobłażaniem. Wybrałam sobie przecież taki łatwy kraj do emigracji!

O tak, mam wrażenie, że często mamy mylne mniemanie o swoich zdolnościach językowych w kontaktach z naszym południowym sąsiadem. Zgadzam się, że możemy “jakoś” porozumieć się z Czechami w podstawowych konwersacjach, mówiąc wolniej czy wyraźniej artykułując wypowiadane zdania.

Jednak jest też całkiem możliwe, że skutek może być odwrotny od zamierzonego. Kiedy po raz któryś z kolei poprosisz przechodnia o wskazanie drogi do zabytkowej kapliczki, powinieneś się dobrze zastanowić, czy na pewno chcesz użyć w zdaniu słowa “szukam” (“uprawiać seks”).

Legendarne szmaticzku na paticzku czy drevni kocur krążą w polskim internecie jako przykład śmiesznych czeskich słów.

Muszę niestety rozczarować czytelniczki i sprostować, że parasol po czesku to deštník a wiewiórka to swojsko brzmiąca veverka. Nie wspomnę o rzekomo czeskich słowach, które po prostu nie istnieją. Często są również mieszane z językiem słowackim, który chociaż bliższy czeskiemu, to również jest odrębnym językiem.

Tutaj taka dygresja, moje subiektywne odczucie, że Polakom łatwiej zrozumieć właśnie język słowacki niż czeski, z kolei Czesi lepiej orientują się w języku polskim niż my w czeskim. Zwłaszcza przy granicy z Polską. Moi czescy znajomi wspominali, że w dzieciństwie oglądali naszą wieczorynkę, bo ich anteny ściągały sygnał polskiej telewizji.

Kij ma dwa końce i może kogoś zaskoczę, ale i nasz język budzi salwy śmiechu u Czechów.

Krótko po przeprowadzce do Czech byłam gościnią na czeskim weselu i wywołano mnie do zabawy. Był to quiz językowy, trzeba było odgadnąć, jak coś nazywa się w języku słowackim lub polskim. Pan wodzirej zapytał, jak po polsku mówi się na ježka. W odpowiedziach nie było do wyboru “jeża”. Poprawną odpowiedzią był “kaktus pochodowy”. Koziołek górski to “koza turystyczna”, “pchła” to “gangster kożuchowy” a koń to “samochód kopytowy”.

Na sali zrobiło się wesoło, a ja nie mogłam ukryć konsternacji, bo jeszcze wtedy nie byłam tak biegła w języku czeskim i nie rozumiałam, co takiego śmiesznego jest w naszych dość prostych słówkach. Może byłam też trochę urażona, że przecież nasz polski język nie brzmi przecież tak dziecinnie, jak wtedy brzmiał dla mnie czeski i Czesi nie mają prawa nabijać się ze mnie?

Z czasem coraz lepiej władałam językiem czeskim, chociaż często bezwolnie wtrącałam podobnie brzmiące polskie słowa, bo wydawało mi się, że muszą znaczyć to samo.

Używanie tautonimów jest chyba zmorą każdego, kto stara się komunikować w nowym dla siebie języku. Historia z początku tego felietonu ma jednak dobre zakończenie, ponieważ doświadczenie szybko nauczyło mnie, że zamknąć (zamknout) po czesku znaczy zamknąć drzwi na klucz. Miałam również szczęście, że w pracy spotkałam się ze zrozumieniem i współpracownicy zaczęli pytać, czy mają zamknąć drzwi “po mojemu” czy po czesku? Frajer po czesku to w zależności od kontekstu pewny siebie, zdolny mężczyzna. Drogy to narkotyki.

Zrozumiałam również, że zarówno dla Polaków, jak i Czechów istnieją elementy w naszych językach, które nas śmieszą.

Na początku takim słówkiem był dla mnie dřevorubec (drwal), dla mojego męża “krasnoludek”. Czesi śmieją się z naszego dubbingu, który jest jednogłosowy, musiałam tłumaczyć, że to tylko lektor czytający tekst, nie dubbing. Ja z kolei nie rozumiałam, dlatego oni muszą do wszystkiego podkładać dubbing.

Z biegiem czasu oswoiłam sobie inność czeskiego języka, podobno nabrałam trochę czeskiej intonacji (chociaż było to niezamierzone!) a rozbawienie zniknęło na rzecz zaciekawienia etymologią czeską, ale również polską. Z jeszcze większą pokorą podeszłam do nauki języków. Potrafię również podejść z dystansem do języka polskiego. Przecież kaktus pochodowy to w gruncie rzeczy niegłupi pomysł!

Agata Plesník

5 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze