Felietony

Kiedy wychodzi na jaw, że mieszkam w Andorze, zazwyczaj zapada cisza… Często widać i słychać konsternację.

Czasem ktoś próbuje zlokalizować Andorę w Ameryce Południowej. Częściej nastaje cisza i wtedy podpowiadam, że to państwo leży w Pirenejach, a wtedy zdarza się, że słyszę, że tam to są tylko Francja i Hiszpania. A czasem od razu bez ceregieli wyciągam telefon z mapą Google, gdy widzę, że moje tłumaczenia nie trafiają do adresata 

Raz na jakiś czas spotykam kogoś, kto jednak był w Andorze.

Powody tej wizyty to (niestety) najczęściej tani alkohol i papierosy. Ci, którzy odwiedzili to państwo 20-30 lat temu, wspominają pastwiska i pasące się krowach. Powyższe nadal istnieją i mają się dobrze, tyle że teraz mamy też nowoczesne budynki i lepszą infrastrukturę. No i stoki narciarskie. Czasem ktoś z Polski był w Andorze na nartach i wtedy znowu słyszę o tych nieszczęsnych tanich używkach.

Ludzie pytają,

jak do nas dojechać (samolotem do Tuluzy lub Barcelony i autobusem bądź samochodem do Andory). Czasem opowiadam o ciekawostkach. Źe do hiszpańskiego miasteczka Os de Civis można się dostać autem, jedynie przejeżdżając przez Andorę. O tym, że nie mamy własnego lotniska (najbliższe regionalne jest około 17 km od granicy w La Seu d’Urgell w Katalonii) ani pociągów (najbliższa stacja kolejowa jest we francuskim L’Hospitalet d’Andorre, około 13 km od granicy). Czasem rozmawiamy o szkole. W Andorze istnieją szkoły oferujące naukę w systemie andorskim, hiszpańskim, francuskim i angielskim (te ostatnie są prywatne). No i o jedzeniu, które jest mieszanką typowego górskiego jedzenia popularnego we Francji i Hiszpanii. 

Niewiele więc słyszę od rodaków na temat Andory. Zazwyczaj to oni słuchają mnie. 

Alice Wilton

4.5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze