EmigracjaFelietony

Zawsze cieszy się na pobyt w Polsce. Mieszka w Hiszpanii już dziesięć lat i nie przyjeżdża do rodziców zbyt często. Lubi ten cały przedwyjazdowy zamęt i to uczucie, kiedy wreszcie przekracza granicę z Polską. Lubi odwiedzać stare kąty, ale zawsze po wakacjach ma kaca moralnego. I tak jak czeka na przyjazd do kraju, po kilku tygodniach w rodzinnych stronach marzy o powrocie do domu.

Rodzina

Czymże jest, jeśli nie połączeniem przypadkowych osób, charakterów, zlepkiem życiowych decyzji ciotek i miłosnych uniesień kuzynek. I tej wpadki kuzyna, o której było tak głośno kilka lat temu. Rodzina, z którą dobrze wychodzi na zdjęciach. A w życiu?

W życiu nie rozumie, dlaczego powinna dogadać się z tą wiecznie obrażoną Heleną i dlaczego wszyscy naciskają, że chrzestnym jej dziecka powinien zostać Mikołaj. Przecież ona nawet nie ma z nim kontaktu. Dlaczego na tych wakacjach musi, POWINNA spotkać się z ciotką Teresą i znów słuchać o tym, że tak na kocią łapę to przecież nie wypada. Dlaczego znów musi odpowiadać na pytania wuja Stefana, czemu jeszcze nie wybudowała domu na tej działce po sąsiedzku z jego synem. Przecież byłoby im razem tak wesoło. Nie rozumie, dlaczego mama znów naciska na kawę u Joli, skoro rozmowa z nią już od lat się nie klei. Jolka nie może wybaczyć jej nieobecności na swoim ślubie, a przecież to nie takie proste przylecieć na weselny weekend prosto z Indii. Poza tym piątka dzieci Jolki wchodzi na głowę jej Marysi i nikt im nie zwraca na to uwagi. Nie lubi tam być i już. 

Nie rozumie, dlaczego zamiast spędzać czas z rodzicami i ukochaną babcią, musi spotykać się ze wszystkimi z rodzinnej listy. Wpadać na kawy, ciacha, kolacje, przynosić prezenty dla dzieci, słuchać jak świetnie się tu żyje i że nie wie, co traci, mieszkając zagranicą. Być nieustannie pod ostrzałem. Po raz enty zaciskając zęby, odpowiadać, że nie, nie chce brać ślubu i nie, nie chce mieć więcej dzieci oraz że nie planuje ani kredytu, ani powrotu. I nie marzy jej się wielki dom. Jest szczęśliwa. Szczęśliwa?! Jak może być, tak z dala od rodziny?

A gdyby tak wreszcie kiedyś ośmieliła się i powiedziała NIE? Gdyby przestała zastanawiać się, co wypada, a zaczęła robić to, na co ma ochotę? Zaczęła spotykać się z tymi, za którymi naprawdę tęskni i przestała wchodzić w ramy, by zadowolić innych? Może następnym razem zamiast nudnej imieninowej kolacji u wuja Kazia, posiedzi nad brzegiem Wisły, popatrzy na zachód słońca w miejscu, w którym nie będzie musiała nikogo udawać? Spotka się z przyjaciółmi – czyli rodziną, którą sama sobie wybrała i będzie szczęśliwa, robiąc to, co sprawia jej przyjemność?

Ja już podjęłam to ryzyko. Odważysz się?

Martyna Niedzielska,  Życie w rytmie slow

5 4 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kasia
Kasia
4 lat temu

Martyna!!!
To jest NIESAMOWICIE prawdziwy tekst!
Potrzebny tak wielu kobietom!❤️
Pod każdym słowem podpisuje się całą sobą!!❤️❤️❤️

Aleks
Aleks
4 lat temu

Brawo! Bardzo ważny i potrzebny teskt!

Magdalena
Magdalena
4 lat temu

Też tego nigdy nie zrozumiem. Gdyby nie więzy krwi zapewne już dawno nie utrzymywałabym kontaktu z częścią rodziny. Na szczęście powoli zaczynam się wyplątywać z tego kołtuna … Dzięki za ten tekst!