Edukacja i językiWywiady

Rozmowa z Natalią Brede – azjofilką, herbaciarką i miłośniczką kulinariów mieszkającą w Junnanie. Natalia prowadzi blog Biały Mały Tajfun, którego nazwa pochodzi od jej chińskiego imienia 白小颱

Anna Maślanka: Przedstaw nam swoją językową historię.

Natalia Brede: Nigdy nie lubiłam uczyć się języków – nie mam do nich talentu, więc jest to dla mnie orka na ugorze. Nie znosiłam angielskiego w szkole (i tak mi zresztą zostało do końca studiów), a kolejne języki, których się uczyłam w szkole i na studiach, zajmowały mi głowę na bardzo krótki czas – szybko wszystko zapominałam. Właśnie dlatego, choć uczyłam się francuskiego, niemieckiego i włoskiego, a nawet zdałam egzaminy pisemne i ustne z tych języków, zostało mi po nich zaledwie po kilka słówek czy sformułowań. Pierwszym językiem, w którym się zakochałam była łacina – uwielbiałam rozwiązywać łamigłówkę tłumaczenia z łaciny na polski. No a potem zaczęłam się uczyć chińskiego, który stał się moją największą pasją.

AM: Jak zainteresowałaś się językiem chińskim?

NB: Nigdy nie interesowałam się Azją. Europa, ba, Polska całkowicie mi wystarczała do szczęścia. Ale tak się złożyło, że mój tato pojechał na kontrakt na Tajwan, a ja mogłam pojechać do niego w odwiedziny. Więc pojechałam na miesiąc, a mój świat przewrócił się do góry nogami. Usłyszałam język, który brzmiał dla mnie jak śpiew (to zapewne przez tony występujące w mandaryńskim) i zaczęłam poznawać kulturę, o której wcześniej nie miałam pojęcia. 

AM: Jak wyglądały twoje studia językowe?

NB: Po tym pierwszym pobycie na Tajwanie postanowiłam tam wrócić już na studia językowe. Załatwiłam wszystkie formalności i pojechałam uczyć się chińskiego w National Taiwan Normal University. Są tam dostępne jedne z najbardziej intensywnych i najlepszych kursów chińskiego, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Uczyłam się tam pół roku, ale później musiałam wrócić do Polski. Nie chciałam zmarnować i zapomnieć tego języka tak jak tylu innych, więc poszłam na studia magisterskie z językiem chińskim – kulturoznawstwo dalekowschodnie. Kiedy skończyłam te studia, pojechałam najpierw na jedno stypendium, potem na drugie – oba już w Chinach, w Kunmingu, w którym później założyłam dom.

AM: Jak bardzo różni się język chiński używany przez różne grupy etniczne?

NB: Mówiąc “język chiński”, dopuszczamy się nie tyle uproszczenia, co wielkiego błędu. Choć mandaryński jest najpopularniejszym językiem, zgodnie z badaniami etnologicznymi w Chinach są obecnie w użyciu 302 języki. Należy przy tym pamiętać, że choć chiński rząd nazywa je wszystkie “dialektami” chińskimi, różnią się one tak bardzo, jak, dajmy na to, rosyjski od hiszpańskiego. Mogą mieć różne systemy pisma, kompletnie inną składnię, brzmienie i słownictwo. Wspominasz o mniejszościach narodowych – oczywiście ich języki są najbardziej “egzotyczne”, ale nawet różnice między językami chińskimi używanymi przez większość etniczną czyli Chińczyków Han – różnią się od siebie tak, że jeden Chińczyk z drugim się nie dogada za żadne skarby.

AM: Wiem, że uczyłaś języka chińskiego. Jak wspominasz tę pracę?

NB: Nadal uczę! Na samym początku – czyli po powrocie z Tajwanu – udzielałam korepetycji z chińskiego, sama nadal się pilnie ucząc. Później zaczęłam pracować jako lektorka w krakowskim Instytucie Konfucjusza. To była praca moich marzeń – uwielbiam opowiadać o chińskim, o jego logice, cudownym piśmie i smaczkach językowych związanych z kulturą chińską. Teraz jestem w Chinach, więc oczywiście rzadziej mam okazję uczyć chińskiego, a częściej – angielskiego (z którym się zresztą przeprosiłam, gdy odkryłam, jak bardzo może być przydatny i piękny), ale mam kilkoro uczniów, którzy z różnych względów (n.in. z racji pandemii) nie mogą uczestniczyć w zwykłych, lokalnych kursach językowych. Dzięki nauczaniu języka zachowuję świeżość spojrzenia na język – każdy uczeń zadaje inne pytania i z czymś innym ma trudności. Dlatego szukam sposobów, by tłumaczyć wszystko jak najjaśniej – a przy okazji sama się wiele uczę.

AM: Opowiedz o wielojęzycznym wychowaniu dziecka. 

NB: Traf chciał, że mężczyzną mojego życia jest Chińczyk, w dodatku nie władający językami obcymi. Przy czym muszę tu zaznaczyć, że zna on w mniejszym lub stopniu trzy języki chińskie: kantoński, mandaryński i kunmiński, należący do grupy dialektów/języków junnańskich, więc de facto używa na co dzień takiej samej liczby języków, co ja. Kiedy pojawiło się dziecko, postanowiliśmy pozostać przy swoich językach, więc każde z nas mówi do naszej córki po swojemu – ja po polsku, on po mandaryńsku. Jednak otoczenie językowe jest kunmińskie (w takim też języku mówią do naszej córki dziadkowie), a międzynarodowe grono znajomych sprawia, że również angielski nie jest dla Joasi językiem obcym.

AM: Jakie metody nauki języków sprawdzają się najlepiej w twoim przypadku?

NB: U mnie sprawdza się tylko… miłość. Jeśli jakiś język kocham, to się go nauczę i zastosuję w praktyce wszystkie możliwe metody. Uwielbiam ćwiczyć z fiszkami, pamiętam o tym, by dla wprawy tłumaczyć, mogę spędzić dowolną ilość czasu nad słownikiem. Ale dokładnie te same sposoby zawodzą podczas nauki języków, których nie lubię.

AM: Jakiego języka było ci się nauczyć najtrudniej i dlaczego?

NB: Zdecydowanie niemieckiego. Zdałam nawet egzamin w tym języku, ale nie lubię go, nie podoba mi się jego brzmienie i nic mnie w nim nie pociąga, więc po dwudziestu latach od zdania egzaminu nie potrafię powiedzieć chyba nic poza Entschuldigung (przepraszam).

AM: Czy masz językowe marzenia?

NB: Moje językowe marzenia? Och, mam ich wiele! Chciałabym pamiętać chińskie przysłowia, a nie tylko pamiętać, że kiedyś uczyłam się przysłowia, które doskonale by pasowało w tej sytuacji, ale za nic sobie nie potrafię go przypomnieć. Chciałabym przetłumaczyć za sensowne pieniądze chińskie książki, które kocham i które chyba niestety nie interesują nikogo poza mną. A oprócz tego mam językowe marzenia dotyczące córki: żeby czytała, pisała i mówiła tak samo biegle po chińsku i po polsku, a najlepiej jeszcze po angielsku. Żeby kochała swoje języki i żeby kiedyś doceniła fakt, że mówię do niej po polsku, chociaż już od dawna śnię po chińsku.

AM: Czy masz rady dla naszych uczących się języków czytelników?

NB: Kochajcie języki, bo to one otwierają nam głowę. Nie uczcie się tylko języka, ale również kultury, która za nim stoi. Nauka języka to najważniejszy krok w stronę nauki empatii, w stronę zrozumienia, że inni ludzie myślą inaczej i mają do tego pełne prawo.


5 3 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze