EmigracjaFelietony

Życie w Norwegii, szczególnie przez pierwsze dwa lata mojego pobytu w tym kraju, było dość zaskakujące. Musiałam sporo się nauczyć, do wielu rzeczy przyzwyczaić, a inne po prostu zaakceptować. Jedną z takich rzeczy było organizowanie urodzin dla dziecka. Coś z pozoru błahego, okazało się być naprawdę ciekawym doświadczeniem!

Styczeń 2017 roku. Mój dziewiąty miesiąc pobytu w Norwegii. Mam już na ręku drugie dziecko, urodzone w lipcu, a to starsze właśnie kończy 6 lat. Za kilka dni czeka nas organizacja pierwszego przyjęcia urodzinowego, na które córka bardzo czeka. Robimy listę zakupów, planujemy urodzinowe menu, wybieramy smak tortu i dekoracje. Urodziny organizujemy w przedszkolu, do którego chodzi nasza córka. Impreza ma odbyć się w niedzielę, ale już w piątek dostajemy klucze, które musimy zwrócić w poniedziałek rano. Za wynajem nic nie płacimy, zostajemy obdarzeni pełnym zaufaniem, jedyne o czym musimy pamiętać, to pozostawienie po sobie porządku. Super! 

Na urodziny zaprosiliśmy 15 dzieci, czyli całą grupę córki. Na rozdanych wcześniej zaproszeniach, sugerując się zaproszeniami otrzymanymi wcześniej od innych dzieci, podaliśmy datę przyjęcia, miejsce, godzinę oraz numer telefonu. Dzień przed imprezą dwoje rodziców informuje, że dzieci są chore, więc nie będą uczestniczyć w przyjęciu. Dostajemy też informację, że jeden chłopiec nie może jeść mleka i jajek. 

W sobotę wszystko jest już gotowe. Tort z bitą śmietaną i owocami chłodzi się w lodówce.

Mamy też ciasto czekoladowe bez nabiału i jajek, przygotowane z myślą o chłopcu z alergią, czekoladowe muffiny i dwie paczki parówek. Do tego bułki i ketchup. Od córki, która była już na kilku imprezach urodzinowych, i koleżanki mieszkającej w Norwegii od wielu lat wiemy, że hot-dogi, czyli bułka z parówką i ketchupem, są ulubionym dziecięcym przysmakiem i podstawą urodzinowego menu. Czy nam się to podoba czy nie, jutro serwujemy dzieciom parówki.

Niedziela. Sala w przedszkolu już udekorowana balonami, na stole papierowe talerzyki i kubeczki, do tego trochę owoców, słone paluszki i czekoladowe muffiny. Córka w pięknej tiulowej sukience. Punktualnie o 12.00 pojawiają się dzieci w towarzystwie rodziców, którzy nie wychodzą, tylko zostają razem z nimi. Wszystkie dzieci wyglądają pięknie. Dziewczynki mają śliczne sukienki i ozdoby we włosach, chłopcy są w koszulach, a pod szyją mają muszki. Dzieci siadają do stołu, rodzice znajdują sobie miejsca w kącie sali.

Mąż zaczyna podawać dzieciom hot-dogi. Pierwsza wtopa – nie mamy prażonej cebulki!

Ale idziemy dalej. Dzieci jedzą, piją wodę, sok jabłkowy i coca-colę. Gdy zaczynają sięgać po muffiny, na stół trafia tort. Mali goście są zachwyceni, ale tylko do momentu, gdy tort trafi na ich talerzyki. Nie wiemy, co się dzieje, ale nikt nie je tortu! W tym samym momencie podajemy też ciasto czekoladowe chłopcu bez nabiału i…nagle wszystkie dzieci proszą, żeby im też ukroić kawałek. O co tu chodzi?

Trochę wybici z rytmu kontynuujemy imprezę. Dzieci się bawią, rodzice piją kawę. Po godzinie przychodzi czas na otwieranie prezentów, a po dwóch godzinach czas imprezy dobiega końca. Córka została obdarowana małymi zestawami klocków Lego, spinkami do włosów, pluszakami. Zgodnie z ustaleniami, wartość prezentów nie powinna przekraczać 100 koron i widać, że rodzice starali się tego limitu trzymać. Solenizantka zadowolona, my w sumie też, bo poza tortem, którego nikt nie zjadł, wszystko raczej się udało. Sprzątamy, wracamy do domu, dzwonię do koleżanki opowiedzieć o tym nieszczęsnym torcie i wtedy już wszystko wiem.

Ciasto czekoladowe! Nie tort biszkoptowy przekładany kremem, ale ciasto czekoladowe i brownie podaje się dzieciom w Norwegii na urodziny!

Przepis na to ciasto, żeby nie zaliczyć kolejnej wpadki za rok? Bardzo prosty! Ciasto czekoladowe w proszku dostępne w każdym sklepie, do tego polewa czekoladowa, również w proszku i kolorowa posypka. Brownie? Dokładnie to samo, ale tu nawet możemy wybrać, czy chcemy brownie z glutenem czy bez. Sposób wykonania ciasta? Do zakupionej mieszanki dodać wodę i margarynę, wymieszać, upiec. Do polewy dodać wodę i margarynę, posmarować nią ciasto, udekorować posypką. Prosto, szybko, tanio. I według dzieci najpyszniej. 

Czy posłuchałam rady koleżanki i kolejne urodziny córka świętowała już z ciastem czekoladowym w roli głównej? Oczywiście, że nie! Przez kolejne dwa lata próbowałam jeszcze pokazać dzieciom, jak wygląda prawdziwy tort urodzinowy i zachęcić je do spróbowania moich pysznych wypieków. Czy odniosłam sukces? Niestety nie.

Po 7 latach mieszkania w Norwegii znam już dobrze scenariusz dziecięcych urodzin, wszystkie zasady zapraszania gości oraz oczywiście urodzinowe menu.

Wiem, że starsze dzieci ucieszą się z pizzy, że wszyscy zawsze chętnie jedzą popcorn, że lubianym deserem jest galaretka z sosem waniliowym. Pewniakiem zawsze są hot-dogi z ketchupem i prażoną cebulką, chrupki serowe, muffinki czekoladowe i waniliowe (oczywiście z gotowej sklepowej mieszanki). No i że nie ma udanych urodzin bez ciasta czekoladowego i/lub brownie. 

A co z tortem? Oczywiście nadal robię torty na wszystkie urodziny moich dzieci. Ale podaję je już tylko wtedy, gdy świętujemy w rodzinnym gronie lub z naszymi polskimi przyjaciółmi.

Olga Pietraszewska

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze