Odkąd pamiętam, miałyśmy z mamą nasz mały wieczorny rytuał. Co dzień po kolacji wychodziłyśmy na spacer. Pogoda nie miała znaczenia. Czasami spacer trwał pół godziny (kiedy deszcz zacinał ciut za mocno), czasami nogi nas niosły dalej i do domu wracałyśmy po godzinie bądź dwóch.
Te spacery wspominam najchętniej. To był moment na rozmowę, na którą często w ciągu dnia nie było czasu. Na nadrobienie zaległości z historii dziejących się w życiu, na pośmianie się, poplotkowanie. Te spacery bardzo mi pomagały. Problemy po nich nie znikały, jednak dużo łatwiej podchodziło się do ich rozwiązywania. Tak jakby podczas spaceru zbędne natręctwa zostawały delikatnie wymiecione z głowy.
Nigdy nie zastanawiałam się nad dobrodziejstwami spacerów. Kiedy jednak w ostatnim czasie czułam się lekko przygnieciona ilością spraw dziejących się w moim życiu, poczułam że muszę to rozchodzić. Kiedy tylko wyszłam z domu i zaczęłam maszerować poczułam ulgę. Miarowy rytm kroków, ptaki śpiewające w zaroślach parku, po którym spacerowałam, odległy szum aut sunących autostradą. Wszystkie te bodźce dźwiękowe działają na mnie bardzo kojąco. Spacer sprawia, że czuję w głowie mały przeciąg, oczyszcza mi on głowę.
Jak już wspomniałam – problemy nie znikają, ale stają się dużo łatwiejsze do pokonania. Nie paraliżują już rozmiarem i kompleksowością. Można je rozłożyć na czynniki pierwsze, rozprawić się z nimi po kolei.
Niedawno natknęłam się nawet na artykuł, że brytyjska ochrona zdrowia będzie przepisywać spacery na receptę. Zapewne dla wielu brzmi to zabawnie, jednak jeśli zagłębimy się w temat, okaże się, iż jest to proste, ale bardzo efektywne rozwiązanie.
Badania dowodzą, że nawet 12 minut spaceru dziennie wpływa pozytywnie na nasze zdrowie psychiczne, poprawiając samoocenę i kondycję.
Zadziwiające jest również to, iż spacer ma pozytywny wpływ na pamięć i zapobiega niszczeniu tkanki mózgowej. W dobie czasów, gdy większość dnia spędzamy za biurkiem w zamkniętych pomieszczeniach, aktywne przebywanie na świeżym powietrzu wydaje się wręcz oczywistym rozwiązaniem. Pozwala na spojrzenie na świat z innej perspektywy. Spacer nie musi być samotnym doznaniem. Ja uwielbiam spacerować z przyjaciółką bądź mężem. Często w trakcie spaceru tak zatracimy się w rozmowie, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile kilometrów jesteśmy w stanie zrobić. Osobiście kilka razy wybrałam się też na spacer z lokalną grupą entuzjastów spacerów. To dobra okazja do poznania nowych ludzi, z którymi dzielimy co najmniej jedną pasję. Spacer w samotności można potraktować jako wyłączny czas dla siebie. Możesz maszerować i nadrabiać w tym czasie podcast, na który nie miałaś w ostatnich dniach czasu, posłuchać muzyki dla odprężenia czy też wsłuchać się w naturę.
Więc jeśli na twojej liście postanowień na ten rok było zadbanie o siebie, może wybierz się na spacer. To pierwszy krok ku lepszemu samopoczuciu. Ja już z tej aktywności skorzystałam i nie zamierzam przestawać.