Felietony

Witajcie na uroczystości z okazji obrony pracy magisterskiej lub dyplomowej. To nietypowy dzień, który odbywa się gdzie?… We Włoszech!


Jestem mamą mającej dwadzieścia trzy lata Julii Veroniki, młodej kobiety, i wydawało mi się, że po bierzmowaniu, kolejnym “magicznym” momentem będzie jej ślub. Okazało się jednak, że będzie inaczej. W Italii obrona pracy magisterskiej nie jest zwykłym dniem jak to miało miejsce w Polsce w moim przypadku. Ja, jako magistra in spe z Warszawy, wsiadłam w tramwaj, pojechałam sama na wydział z wydrukowaną pracą magisterską pod pachą. Przystąpiłam do egzaminu, wyszłam i wróciłam do domu. Rodzina pogratulowała, poklepała mnie po ramieniu. No cóż, spełniłam swój obowiązek wzorowej córki. Pewnie mama upiekła jakieś ciasto, ale nawet nie pamiętam…

Jak to wygląda we Włoszech?


To wejście do zaczarowanego świata magistrów, gdzie symbolem najwyższej władzy jest korona z gałązek laurowych, a praca dyplomowa magicznym dziełem młodego człowieka. 

Zaczynamy od korony, cesarskiego akcentu, który przemienia zwykłego człowieka we władcę intelektu. To pierwszy element, jaki  rodzic musi zamówić w kwiaciarni. Taka korona jest szykowana z gałązek krzewu laurowego, z czerwonymi akcentami z papryczki peperoni i kokardą – obowiązkowo czerwoną, bo to kolor przewodni ceremonii, która nazywa się laurea.

Ach, ten kolor czerwony! Dzięki niemu czuć energię życiową, która płynie w żyłach. To kolor odwagi, pasji i oczywiście skórzanej okładki, w jaką jest obłożona praca mojej córki o objętości około siedemdziesięciu stron. Każda studentka i student muszą mieć choćby jedną kopię swojej pracy, w tym celu idzie się specjalnie do drukarni i z namaszczeniem wybiera jakość i kolor papieru. Dobiera się odpowiednio kolor i materiał na okładkę, która może być z jedwabiu, z lnu, ze skóry… propozycji było około pięćdziesiąt. 

Kolejnym nieodzownym elementem każdej włoskiej uroczystości są confetti – po włosku to małe, kolorowe cukierki. W ich klasycznej postaci to orzech migdałowy pokryty białą cukrową polewą, która twardnieje, tworząc delikatną skorupkę. Obecnie na rynku dostępne są różnorodne nadzienia: pistacjowe, czekoladowe, gianduia, cappuccino, owocowe… i wiele innych. Cukrowy twardy lukier również przybiera różne kolory, zależnie od okazji: niebieski na chrzciny chłopca, różowy na urodziny dziewczynki, biały na ślub, ale można nawet zażyczyć sobie złoty lub zielony.

Moja córka wybrała czerwone confetti z nadzieniem czekoladowym. Julka uwielbia wszelkie rękodzieła, więc zakupiła szklane fiolki, zamykane korkiem, ozdobione filcowymi czerwonymi kwadracikami w formie studenckich czapek z wiszącymi pomponami.

Przez kilka dni siedziała, zawijając cukierki w tiul i upychając je do około siedemdziesięciu buteleczek. Po co to wszystko? Aby podziękować wszystkim, którzy będą jej gratulować, którzy przyjdą na obronę, każdemu członkowi rodziny lub po prostu, aby odwdzięczyć się za otrzymane prezenty. No tak, ponieważ każdy gość, nawet sąsiad, przynosi jakiś upominek. 

Nadszedł magiczny dzień: fryzjer, makijaż, wyprasowana sukienka, zamówiony lokal, gratulacje na WhatsAppie, kontrola pogody, bo jak będzie padać, to zdjęcia będą brzydkie. Nie wspomnę o gońcach z bukietami kwiatów, którzy zapukali rano do drzwi, gdy byliśmy jeszcze zaspani.


Przyjechała babcia z Polski, druga z centralnych Włoch, ciotka z Rzymu, koleżanki. Przed siedzibą uniwersytetu stały tłumy gości studentów z pierwszej tury. Co półtorej godziny do aula magna wchodziło około dziesięciu studentów.


Nadeszła nasza kolej. Kandydaci zasiedli przed komisją, Julka była pierwsza. Pojedynczo podchodzili do mikrofonu i mieli sześć minut na przedstawienie swojej pracy magisterskiej. Miejsca na publiczności zajęli goście z aparatami i komórkami w gotowości, aby uwiecznić ten magiczny moment.

Po godzinnym egzaminie komisja jak sąd najwyższy poszła na naradę, po czym wróciła z wynikami. Przewodniczący komisji zaprosił każdego kandydata na środek, odczytał przyznaną punktację, która mogła wynosić od osiemdziesięciu do stu dziesięciu z wyróżnieniem. Na sali panowała cisza, słychać było bijące serca młodych ludzi, rodziców i przyjaciół, po czym oklaski, entuzjazm i gratulacje.

W tym momencie zakładane były laurowe korony, posypały się całusy i gratulacje setki przybyłych osób. Następnie nadeszła chwila powinszowań, upominków i zdjęć z rodzicami,  dziadkami, kolegami, przed uniwersytetem, w auli, przy symbolu uniwersytetu.

Przy wejściu kolejna tura studentów i ich gości. Na szczęście zamówiona restauracja czekała i wszyscy zmienili lokal. Uroczysty poczęstunek to moment na toasty, na kartki z życzeniami, na tort (oczywiście nasz był cały czerwony z truskawkami i z pysznym włoskim kremem chantilly, cały czerwony, bo z truskawkami) a nawet przemowy doceniające studenta, ale i rodzinę, która tyle zniosła przez lata nauki.

Ostatecznie wszystko zamienia się w radosny taniec byłej studentki. Obrona pracy magisterskiej lub dyplomowej to impreza, która ma czar sam w sobie, która zmienia zmęczenie nauką w wyjątkowe święto wiedzy i radości. A każdy, kto twierdzi inaczej, prawdopodobnie nigdy nie widział absolwenta tańczącego z koroną na głowie i czerwoną okładką pracy magisterskiej w dłoni!

Anna Traczewska
IG:@blogplorit

5 4 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze