Felietony

Kiedy znajomi dowiadywali się o mojej ciąży, zaraz po gratulacjach często padało pytanie, gdzie będę rodzić i czy aby w Kolumbii?! Ta druga część pytania zadawana była z ledwie skrywanym strachem lub wyraźnym podziwem, jakby poród w Kolumbii miał być nie lada wyczynem.

Pewnie niektórzy wyobrażali sobie poród w środku dżungli w asyście lokalnego szamana albo ewentualnie gdzieś w obskurnym szpitalu w warunkach urągających higienie.⁣ Jak było w rzeczywistości?

Kolumbijski system ochrony zdrowia 

Aby opowiedzieć o opiece ciążowej i okołoporodowej, niezbędny jest krótki wstęp dotyczący lokalnej służby zdrowia, bo tutejsze rozwiązania różnią się od polskich.

Istnieją dwa niezależne systemy opieki zdrowotnej. Po pierwsze mamy tak zwane EPS-y, czyli Entidades Promotoras de Salud (dosłownie Instytucje Promocji Zdrowia) – rozwiązanie najbliższe publicznej służby zdrowia. Obowiązkowe jest zapisanie się do wybranego EPS, jednak w przeciwieństwie do NFZ, są to instytucje pół-sprywatyzowane.

Comiesięczne składki można opłacać samodzielnie, może to też robić pracodawca, przy czym każdy EPS ma inne stawki, a dostępność i jakość usług zależy też od miasta lub regionu.

Jeśli pacjent musi iść do specjalisty, to tak samo jak w Polsce zgłasza się najpierw do lekarza “pierwszego kontaktu” po skierowanie.

Druga opcja ochrony zdrowia to Medicina Prepagada, porównywalna do polskich pakietów Luxmed czy Enelmed. Do wyboru jest kilka różnych firm, z których każda ma własny cennik i kilka wersji planu. Chętne osoby płacą miesięczny abonament oraz dodatkowe opłaty za każdą wizytę lub zabieg. W ramach Prepagady ma się dostęp do lepszych, prywatnych klinik oraz specjalistów od ręki. 

Większość znanych mi ekspatów mieszkających w Kolumbii korzysta z Prepagady, ale kiedy ja zaszłam w ciążę przysługiwał mi jedynie EPS. Jak więc wyglądała ta quasi publiczna opieka ciążowa?

Prowadzenie ciąży w Kolumbii

Opieka ciążowa w tym kraju bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Oprócz standardowych kontroli lekarskich, USG, szczepień i różnego rodzaju badań krwi czy moczu miałam też zapewnioną dietetyczkę, dentystę, konsultacje w sprawie antykoncepcji po porodzie, a także bardzo fajny kurs przygotowujący do porodu.

Na samym początku kursu zostałyśmy poinformowane o prawie do aborcji – w Kolumbii dostępnej na “życzenie” do 24 tygodnia ciąży.

Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie, by takie informacje były przekazywane na kursie organizowanym przez polski NFZ, choć może się mylę? Na pierwszej sesji kursu była też mowa o depresji ciążowej i porodowej, o antykoncepcji, w tym metodach stałych jak nielegalne w Polsce podwiązanie jajowodów, a także oczywiście o przebiegu ciąży, kolejnych jej etapach i objawach oraz różnego rodzaju zagrożeniach i sygnałach alarmowych. Kolejna sesja była przygotowaniem do porodu (w tym praktyczne ćwiczenia oddechowe, coś w rodzaju krótkiej “szkoły rodzenia”). Ostatnie spotkanie prowadziła doradczyni laktacyjna, która omówiła dokładnie temat karmienia piersią (to właśnie karmienie naturalne jest w moim odczuciu w Kolumbii bardzo mocno promowane).

Wszystkie wizyty, kontrole lekarskie i badania odbyły się punktualnie i przebiegały w bardzo przyjemnej atmosferze. Nie było kolejek ani problemów z terminami. W porównaniu do NFZ przeżyłam miłe zaskoczenie (choć przyznam, że ostatni raz  korzystałam z polskiej służby zdrowia dobre kilka lat temu).

Standardowo ciążę w Kolumbii prowadzi tzw. pielęgniarka położnicza (enfermera obstetrica) lub lekarz ginekolog w przypadku ciąży wysokiego ryzyka. Kolumbijskie położne (parteras) różnią się mocno od położnych w Polsce, przypominają raczej dawne akuszerki. Zwykle nie mają wyższego wykształcenia w tym kierunku, za to korzystają z metod naturalnych i pomagają przyjmować porody w domu (zwłaszcza w odległych i odciętych od cywilizacji regionach Kolumbii).

Choć byłam z opieki publicznej bardzo zadowolona, finalnie zdecydowałam się dołączyć pod koniec drugiego trymestru do prepagady i poród miałam już w pełni prywatnym systemie. Decyzja ta podyktowana była przede wszystkim niepokojącymi newsami dotyczącymi mojego EPS-a, który miał być zadłużony i rząd zamierzał w związku z tym przeprowadzić “internwencję”, co brzmiało niepokojąco. Zwykle gdy rząd kolumbijski się za coś zabiera, nie kończy się to zbyt dobrze. Obawiałam się, że mój EPS na przykład zbankrutuje, co przysporzy mi dodatkowych stresów przed porodem. 

Poród i połóg

Nie da się ukryć, że w prepagadzie pacjentkom przysługuje sporo dodatkowych świadczeń, których nie ma na EPS. Można wybrać prowadzącą lekarkę i klinikę, w której odbędzie się poród (choć wiele zależy też od opłacanego planu, bo nie wszystkie placówki są dostępne w każdym z nich). Ponieważ przechodząc do prepagady musiałam i tak ponieść dodatkowy koszt tzw. dodatku ciążowego (najlepiej jest zapisywać się jeszcze przed zajściem w ciążę, by uniknąć takich opłat), zdecydowałam się na jeden z najtańszych planów. Rodziłam więc w Clinica la Colina w Bogocie, czyli placówce ze “średniej półki”, miałam jednak jak najlepsze doświadczenia. 

Mój poród odbył się lekko przedwcześnie (w 36 tygodniu) i zakończył się cesarskim cięciem. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, mąż mógł być ze mną w trakcie operacji, trzymać mnie za rękę i obserwować narodziny naszego synka (bez żadnego parawanu).

Następnie zostaliśmy umieszczeni w prywatnym pokoju o standardzie praktycznie hotelowym (wygodne łóżko, rozkładana sofa dla partnera, fotel do karmienia dla mnie, duża prywatna łazienka z prysznicem i różnymi udogodnieniami itd). 

Zostaliśmy z dzieckiem wypuszczeni do domu po standardowych 48 godzinach. Przez cały pobyt w klinice byłam pod fantastyczną opieką lekarzy i pielęgniarek, miałam też kolejne konsultacje z doradczynią laktacyjną, która bardzo pomogła mi w początkach karmienia. Do tego naprawdę dobre (jak na kolumbijskie standardy) jedzenie. 

To czego w opiece poporodowej mi zabrakło, to późniejsze wizyty domowe, takie jakie przeprowadza w Polsce położna środowiskowa. Miałam natomiast konsultacje przez telefon, które również pomogły rozwiać kilka naszych wątpliwości typowych dla świeżo upieczonych rodziców. Całościowo oceniam doświadczenie ciąży i porodu w Kolumbii bardzo pozytywnie. Choć jest to kraj uważany za “rozwijający się”, służbę zdrowia ma na naprawdę dobrym poziomie – przynajmniej w stolicy. 

Anna Jadwiga Matelska

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Agnieszka
Agnieszka
1 miesiąc temu

super felieton- dzięki, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami 🙂