CiekawostkiKulturaReligieReportażeSmaki świata

Sikhowie, hindusi i wyznawcy dżinizmu pod koniec października lub na początku listopada celebrują Diwali,

czyli święto światła. Mimo podobieństw, każda z tych religii świętuje ten dzień inaczej, a obrzędy i rytuały związane z jego obchodami nieco się różnią. Dla sikhów Diwali jest szczególnie ważne, ponieważ w tym dniu czczą oni uwolnienie z więzienia w 1619 roku jednego z ważniejszych swoich świętych, guru Hargobinda, a wraz z nim 52 sikhijskich książąt. Legenda głosi, że cesarz Dżahangir uwięził mistrza Hargobinda, ale na usilne prośby sikhów zgodził się go uwolnić. Powiedział jednak, że wraz z nim mogą opuścić więzienie tylko ci książęta, którzy zdołają utrzymać się połów płaszcza guru. Cesarz nie wiedział, że Hargobind nosił pelerynę wykonaną z 52 kawałków, więc każdy możny chwycił jeden kawałek i dzięki temu wszyscy wyszli na wolność. By podziękować bogom, Hargobind i jego wierni zapalili świece w Złotej Świątyni i ta tradycja trwa do dziś.

Miałam przyjemność uczestniczyć w obchodach Diwali w niesamowicie pięknej świątyni zwanej Guru Nanak Gurdwara w Gravesend, w angielskim hrabstwie Kent.

Wyznawcy w ten świąteczny dzień wkładają kolorowe, uroczyste stroje i idą do świątyni, by złożyć hołd bogu i zapalić świecę. Tuż przy wejściu zostawiają buty, a na głowę wkładają nakrycie lub, w przypadku kobiet, szal. Moja koleżanka – urocza Son Somala – zaprowadziła mnie najpierw do nawy głównej, gdzie wraz z innym złożyłam hołd ojcom świątyni, a później pokazała mi idealne miejsce, z którego mogłam obserwować celebrację. Po głównej ceremonii zaproszono mnie na poczęstunek. Zgodnie z tradycją sikhów przy każdej świątyni działa kuchnia i codziennie przygotowywuje się tam posiłki dla modlących się, ale i dla potrzebujących, bo świątynia nikomu nie odmawia pomocy.

W sali jadalnej wszyscy siedzieli razem na podłodze, bo według religii wszyscy są równi i zasługują w jednakowy sposób na szacunek, jedynie dla starszych i chorych ustawiono stoliki wzdłuż ścian.

Wszyscy też dostaliśmy to samo do jedzenia: ryż dobrze przyprawiony kolendrą i kuminem, a do tego aloo gobi, czyli curry z kalafiora i ziemniaków oraz dhal – gęsty jak owsianka gulasz z soczewicy i cieciorki. Świeże, ostre przyprawy i zioła w pikantnych potrawach miały działanie rozgrzewające, co było dla nas niezwykle przyjemne w ten zimny, listopadowy wieczór. Chrupiąca pakora i płaskie chlebki roti dopełniły całości. Pakora to obtoczone w cieście przyrządzonym z mąki z ciecierzycy warzywa, smażone w głębokim tłuszczu. Roti czy inaczej chapati, choć te drugie są z zasady trochę cieńsze, przygotowywane są z mąki pszennej, czasami z dodatkiem mączki z groszku lub soi. Zgodnie z tradycją indyjską smaży się je na tavie, która jest lekko wklęsłą lub ewentualnie płaską patelnią. Roti spełniają także rolę sztućców, bo w Indiach nie używa się noża czy widelca, jedynie głęboką łyżkę.

Po tej eksplozji smaków i odurzających aromatów przyszła pora na deser.

Słodkości indyjskie również są pełne przypraw jak chociażby korzennego, lekko piekącego kardamonu, ale potrafią zaspokoić zmysły niejednego łasucha. Do wyboru mieliśmy ryżowy pudding kheer z pistacjami i naam ladoo, ciasteczka z migdałami, które są świętym pokarmem sikhów, mają znaczenie duchowe, ale też cieszą się uznaniem za walory smakowe. Do picia zazwyczaj podaje się gurdwara – wodę. 

Biesiada trwała długo, dla sikhów jest to wspaniała okazja, by spotkać się z przyjaciółmi i rodziną, poplotkować, pośmiać, wymienić serdeczności. Czułam się w tym gronie szczególnie, wszyscy z entuzjazmem odpowiadali na moje pytania i cierpliwie tłumaczyli wszelkie niuanse. Po uczcie Son Somala zabrała mnie na zaplecze, by pokazać kuchnię, niestety już posprzątaną. Ku mojej radości mogłam jednak zobaczyć wielką miskę pełną przygotowanego ciasta na roti oraz olbrzymią blachę, ciągle jeszcze ciepłą, służącą do ich smażenia. 

Ukoronowaniem dnia były fajerwerki, na tle których pięknie oświetlona świątynia wyglądała jak pałac z bajki. Po obydwu stronach wejścia płonęły świece zapalane przez przybyłych. W bardzo podniosłym nastroju pożegnałam nowych znajomych, kurczowo ściskając w kieszeniach zdobyte przepisy na indyjskie przysmaki. 

 

 

 

 

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze