Wyprzedaje wszystko, co uznaje za niepotrzebne. Pakuje kartony z tym, co chce ze sobą zabrać, stwierdzając z przerażeniem, że nadal jest to cała masa rzeczy, której cena wysyłki znacznie przewyższa jej wartość. Przynajmniej tę materialną. Za kilka dni wyjeżdża na drugi koniec świata.
W głowie kłębi jej się milion pytań: jak sobie poradzi w nowym miejscu? Czy odnajdzie się w zupełnie innej kulturze i choć przez chwilę poczuje się tam jak w domu? Czy znajdzie przyjaciół, a przynajmniej znajomych i czy to w ogóle dobra decyzja? Przez głowę nawet nie przechodzi jej myśl na temat tego, jak będzie, kiedy wróci. W tamtej chwili jest to kompletnie nieistotne, bo jeszcze nie wie, że wróci. I że życie po emigracji już nigdy nie będzie takie samo.
Tu i tam
Na emigracji żyje, chcąc nie chcąc, w dwóch różnych światach. Głównie tu, bo nowa codzienność, praca, znajomi, z czasem własna rodzina. Ale jednak trochę tam. Bo rodzice, bo rodzeństwo, bo przyjaciele z dzieciństwa, bo akurat wyskoczyła reklama tanich połączeń do kraju, bo życia nie oszukasz. Nawet jeśli z biegiem lat ojczyzna staje się dla niej mniej bliska, to przynajmniej w ważnych momentach roku wraca do niej mimochodem myślami. Początkowe poczucie tego, że omija ją to, co tam, po pewnym czasie znika. Akceptuje, że nie ma jej podczas ważnych uroczystości rodzinnych, a w życiu przyjaciół uczestniczy tylko zdalnie.
Z czasem przyzwyczaja się do tego, co tu: ulubionej ławki w parku, rodzinnego warzywniaka na rogu, koreańskiej sąsiadki, z której mowy nie rozumie ani słowa, ale mimo tego zawsze przyjaźnie kiwa głową. Nadal jednak czuje, że nie jest obca tam. I mimo, że wcale tego nie planuje, ma do kogo wracać. Bo przecież wszyscy, o czym nieustannie zapewniają, czekają na nią. I tylko chwilami z niepokojem stwierdza, że czasem, podczas rodzinnych rozmów czuje się obco. Z przyjaciółmi coraz częściej rozjeżdża się poglądowo. Woli nie czytać o sytuacji politycznej w ojczyźnie, bo ją to przytłacza. Ale zrzuca to na karb odległości i tęsknoty. Bagatelizuje. Dopóki nie wraca na stałe do kraju. Nagle. Bo tak wyszło. Wtedy ze zdwojoną siłą przekonuje się, że tęskniła do tego, czego już nie ma.
Jedyna stałą jest zmienna
Emigracja ją zmieniła. Brak emigracji zmienił jej bliskich. Czuła to podskórnie od pewnego czasu, chociaż przekonała się o tym dopiero po powrocie. Dość boleśnie, mimo że nie nagle. W trakcie każdego kolejnego spotkania z przerażeniem stwierdzała, że z przyjaciółmi łączy ją coraz mniej. Niektóre różnice są nie do przeskoczenia. Wspólne wartości zniknęły. Każdy żyje swoim życiem i właściwie to nikt nie czekał. Łatwiej umówić się ze specjalistą na NFZ niż wieloletnią przyjaciółką.
Rodzinne spotkania też nie były usłane różami. Na emigracji, po nieprzespanych nocach z niemowlakiem żałowała, że na miejscu nie ma mamy, która mogłaby ją wesprzeć. Że dziadek nie może w weekend spontanicznie pouczyć wnuka jazdy na rowerze, a syn nie bawi się z kuzynami w niedzielne popołudnie. Po powrocie zaniepokojona stwierdziła, że metody wychowawcze z lat 90. nadal świetnie się mają w jej rodzinnym domu, a żadne argumenty przemawiające za zmianą podejścia do dzieci nie spotykają się z entuzjazmem. Nie wyobraża sobie zostawić dziecka na kilka godzin z dziadkami, a co dopiero mówić o weekendzie. Z siostrą poglądowo stoją po dwóch różnych końcach barykady i na pewno, podczas wyborów, krzyżyka nie postawiłyby przy tym samym nazwisku. Jej syn z kuzynami nigdy nie znajdzie wspólnego języka.
O sytuacji politycznej w ogóle nie chciała myśleć. Przytłaczała ją stara-nowa rzeczywistość. Nie spodziewała się, że samotność, mimo bliskości rodziny i przyjaciół, będzie tak przejmująca. O wiele bardziej niż na drugim końcu świata. Nie tak wyobrażała sobie swoje życie po emigracji. Nie spodziewała się, że kraj, a przede wszystkim ludzie, do których tęskniła, już nie istnieją.
Jakie to prawdziwe
Świetny artykuł. Super oddaje rzeczywistość, mimo, że powrotu do kraju nie planuję. Gdy przytłacza mnie tęsknota za moją starą polską rzeczywistością, myślę sobie właśnie, że to tęsknota za czymś czego już nie ma. Bo jeśli spakuję rzeczy i wrócę, to nowa rzeczywistość nie będzie tą, za którą tęsknię.
Świetny arytkuł… okazuje się że tak na prawdę nikt nie czekał… jakie to prawdziwe…
Ci wszyscy którzy tak nas kochali i tęsknili za nami, okazuje się po powrocie wcale już nas tak nie kochają i nie potrzebują🤦🏼♀️🤷🏼♀️Najbardziej zaskoczyło mnie pytanie:„po co wracaliście???”
Nie mówiąc już o tym ile „milionów” przywieźli zza granicy…