Odkąd pamiętam, zawsze fascynowały mnie języki obce. Z ciekawością wyłapuję nowe słówka w znanych mi już językach. Podczas każdej podróży do nowych miejsc staram się podchwycić choćby kilka słów w lokalnym języku czy dialekcie, także dlatego, że z doświadczenia wiem, iż nawet nie do końca dobrze wypowiedziane w nich słówko otwiera wiele drzwi. A czasem nawet im bardziej niezgrabnie wyjdzie to słówko, tym szerzej te drzwi się otwierają! Nie inaczej było z moją ciekawością lingwistyczną podczas przeprowadzki na Wyspy Zielonego Przylądka. Choć lądując tam po raz pierwszy zupełnie nie wiedziałam, ile językowej różnorodności tam będzie!

Wyspy Zielonego Przylądka to archipelag wysp, w tym dziewięć zamieszkałych, gdzie każda wyspa mówi innym dialektem. Można je wprawdzie pogrupować w dwa zbiory – badiu i sambadiu, ale nawet w podgrupach mogą być znaczne różnice. Po prostu jest trochę tak, że każdy mówi tak, jak chce. Że nie wspomnę o pisaniu! „Ale zaraz zaraz!” – słusznie zawoła ktoś, bo przecież językiem urzędowym Wysp Zielonego Przylądka jest język portugalski. I rzeczywiście tak jest.

Wyspy Zielonego Przylądka są byłą kolonią portugalską i do dziś w zasadzie jedynym językiem oficjalnym jest portugalski. Ale niewiele go usłyszymy na ulicach. Od dawna toczą się zacięte dyskusje o uznaniu także kreolskiego za język oficjalny, ale to rozwiązanie ma zarówno wielu zwolenników, jak i przeciwników. Ci ostatni najczęściej przytaczają argument: „No, ale którą wersję wybrać?” Dyskusja trwa, a portugalski ma jeszcze swoje znaczenie właściwie jedynie jeśli chodzi o język pisany – wszystkie dokumenty, znaki są po portugalsku. Często nawet te same osoby, które na co dzień mówią prawie wyłącznie po kreolsku, do komunikacji wybiorą portugalski, ze względu na brak ustalonych zasad tego języka. Chociaż proporcje, kto, ile, i w jakim typie komunikacji, stosuje kreolski, a w jakiej portugalski, zależy przede wszystkim od indywidualnej historii danej osoby. Niemniej jednak prawdą jest to, że wiele dzieci zaczyna mówić po portugalsku dopiero, kiedy pójdzie do szkoły – tam językiem obowiązkowym póki co jest portugalski, a lekcje po kreolsku mogą się odbywać się tylko w… Dzień Języka Ojczystego.

Mimo dominacji języka portugalskiego w piśmie na przestrzeni lat, zauważam ekspansję języka kreolskiego i na tym polu. Coraz częściej na przykład pojawia się w reklamach. Na pewno też jego mocnym sprzymierzeńcem są portale społecznościowe i wszelkiego typu komunikatory. Tam też najwyraźniej widać tę różnorodność. Być może jest to jeden z powodów, dla których czuję się na Cabo Verde tak komfortowo? Bo mogę mówić po swojemu, kompilując swoją językową składankę z wszystkiego, co usłyszałam i mniejsze jest prawdopodobieństwo, że ktoś uzna to za błąd? Tego nie wiem, ale pewna jestem, że większość ludzi na świecie mogło choć raz kreolski z Wysp Zielonego Przylądka usłyszeć, nawet nie będąc tego świadomym. Bowiem zdecydowanie najlepszym towarem eksportowym Wysp Zielonego Przylądka jest muzyka! A ta najczęściej wykonywana jest w języku kreolskim właśnie.

A skoro o językach mowa, to Kabowerdeńczycy bardzo by chcieli, aby pod każdą szerokością geograficzną określać ich kraj mianem Cabo Verde. Możecie sobie wyobrazić ich miny, kiedy mówię, że w Polsce Cabo Verde to “Wyspy Zielonego Przylądka”! No to jak, zanim opuścimy Cabo Verde, dacie się na zakończenie zaprosić na małą lekcję kreolskiego z „mojej” wyspy São Vicente? Tylko nie zdziwcie się, jeśli ktoś inny powiedziałby to trochę inaczej!

Manera? // Manera bo sta? – Jak się masz?

Tudo dretu! – Wszystko w porządku!

Um kre. – Chcę

Um ka kre. – Nie chcę

No ba! – Chodźmy!

Um gosta d Klub Polki – Lubię Klub Polki

Emilia / Wyspy Zielonego Przylądka / Byle naprzód

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Dorota Wernik
6 lat temu

Bardzo ciekawe (i egzotyczne) miejsce wybrałaś sobie na emigrację. Sprawy językowe wysp zawsze są bardzo interesujące, na Tajwanie jest również jeden oficjalny język, ale mieszkańcy posługują się kilkoma innymi. Dwujęzyczność w takiej sytuacji to coś zupełnie normalnego.