FelietonyPodróże

Mój świat się skurczył, kiedy się pojawiły dzieci. Zaplanowane wyjścia zawsze obfitowały w niespodzianki, które wszyscy rodzice kojarzą. Dziś również zdarzają się takie przygody, choć dzieci przestały być małe.

Parę tygodni temu pojechaliśmy na sanki. Czekała na nas zimowa alpejska kraina i wspaniała siedmiokilometrowa trasa saneczkowa. Wyprawa całodniowa, bo nasze miejsce docelowe było oddalone o sto siedemdziesiąt kilometrów od domu. Śniegu napadało, pogoda wymarzona, temperatura lekko na minusie. Wyruszyliśmy w składzie: ja z mężem, dwunastolatek i dziewięciolatka. Wysiadamy z auta, rękawice, kaski, spodnie narciarskie na legginso-kalesony…no i BUM! Niespodzianka. Syn nie zabrał kurtki. Zimowej ani narciarskiej, jakiejkolwiek. Już teraz temperatura była koło zera, a wyżej w górach, dokąd mieliśmy wjechać kolejką krzesełkową na 1800 metrów, odczuwalna temperatura będzie miała pewnie z minus dziesięć.

Nie, no nie da się bez kurtki. Ocieram czoło, intensywnie myśląc. Idę do kasy wyciągu. Grzecznie pytam panią bileterkę, czy ktoś nie zgubił może jakieś narciarskiej, starej kurtki. Pani bileterka dopytuje, kto potrzebuje okrycia i wyciąga nową służbową tegoż ośrodka sportowego. Pożycza nam ją, a ja mam łzy wdzięczności w oczach.

Wyjazdy z dziećmi były zawsze wyzwaniem. Nawet zwykłe wyjście z domu to wracanie na trzecie piętro bez windy, przebieranie, znów wychodzenie. Niespodzianki można by rzec, to rodzicielska norma. Można pobawić się w szafiarkę, przebierając siebie lub dzieci kilka razy dziennie lub wygrać mistrzostwa pakowania prawie całego dobytku dobytku do auta na tygodniowy wyjazd z maluchami. Logistyka rodzica to bardzo ważny aspekt. 

Staramy się zapewnić dzieciom wszystko, co potrzebne. Zazwyczaj pakujemy sami, bo tak jest szybciej albo uczymy potomstwo pięknie pakować, zwijając w kuleczkę skarpetki i pokazując najmłodszym, jak to wszystko ułożyć. Pamiętam walizki pełne pluszaków oraz płacz, że nie można wziąć wszystkiego, co się chce. Pamiętam zapomnianą rzeźbę pieska z betonu, który trzeci rok pilnuje domu u dziadka. Albo tak skutecznie zapakowaną podczas przeprowadzki lalkę, że kiedy się odnalazła po kilku miesiącach, radości nie było końca. Myślałam, że ją wyrzuciłam. 

Macie takie wspomnienia? Jak u was wygląda planowanie do wyjazdu czy przeprowadzki? Robicie plan i spis rzeczy? Pakujecie razem z dziećmi czy ZA dzieci? Jesteście skrupulatni czy raczej artystycznie roztargnieni?

Aga Jaworska

3.5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze