Witaj szkoło! Takich okrzyków nie usłyszycie w Szwajcarii, mało tego, nie ma jednej ustalonej daty rozpoczęcia roku szkolnego, bo każdy kanton, gmina, miasto rządzą się swoimi prawami. Zapomnijcie też o galowym stroju. Wakacje natomiast trwają tylko pięć tygodni, a nie tak jak w Polsce, dwa miesiące. Podobnie jest we Francji i Włoszech, gdzie rodzice dodatkowo nie mają wstępu do szkół, chyba że są to zebrania, na które też nie każdy chce chodzić w obawie przed przydzieleniem dodatkowych obowiązków. Można by rzec: “co kraj, to inny obyczaj”.
Rozpoczęciu roku szkolnego w Polsce za nami, ale nie wszędzie dzieci idą do szkoły pierwszego września. “W Szwajcarii powrót z wakacji odbywa się w połowie sierpnia. Najczęściej w pierwszy tydzień szkoły nie ma prac domowych, a niektóre lekcje spędza się na świeżym powietrzu podczas wycieczek do lasu” – opowiada mieszkająca w Zurychu Gosia Mazi.
“W Norwegii szkoła podstawowa obejmuje siedem klas. Dzieci zaczynają naukę w wieku 6 lat i idą od razu do pierwszej klasy. Uczą się czytać i pisać, matematyka natomiast jest bardzo prosta. Nie dostają dużo prac domowych ani zadań na weekend. Książki i wszystkie materiały zostają w szkole, do domu przynoszą je tylko wtedy, gdy potrzebują ich do odrobienia zadań domowych. Rodzice muszą kupić dziecku plecak i piórnik” – wspomina Olga Pietraszewska.
“Szwajcarskie dzieci na pewno dogadałyby się z norweskimi, bo podobnie jest w Szwajcarii” – donosi Gosia.
“Tutaj dzieci idą do obowiązkowego przedszkola od czwartego roku życia. W podstawówce pierwsza klasa jest bez ocen, nie ma prac domowych na weekendy, a wszystkie materiały zapewnia szkoła. Rodzice muszą zatroszczyć się o plecak, piórnik i pudełko na drugie śniadanie oraz dodatkowe obuwie do szkoły”.
“U nas szkoła jest obowiązkowa do końca gimnazjum, czyli do 15 roku życia, to znaczy, że dzieci muszą być zapisane do placówki i nie ma konsekwencji za niechodzenie” – pisze mieszkająca na Okinawie Nati Ishigaki. “Nie wiem jeszcze, czy moje dzieci odnajdą się w tym systemie. Na razie Zosia jest w pierwszej klasie, a Ania w youchien, czyli przedszkolu, a tam właściwie jest sama zabawa.”
“We włoskiej szkole zadaje się dużo zadań domowych, ale są spore różnice między placówkami” – twierdzi mieszkająca w Italii Ewa Ostrowska. “Na święta i wakacje dzieci również dostają zadania, do których są specjalne książki.”
Gosia pamięta ze szwajcarskiego przedszkola jedno wydarzenie, które nakreśliło jej nieco system, jaki panuje w tym kraju. “Pierwsze dni mojego synka w przedszkolu były dla niego ekscytujące i trudne zarazem. Miał cztery lata i podejrzewam, że z wrażenia uszkodził podest, na który dzieciaki wchodzą, żeby umyć ręce. Następnego dnia dostał kartkę do podpisania, że więcej tego nie będzie robił. Pani dając mu papier, oczekiwała, że namaluje szlaczek albo inny rysunek, a syn podpisał się imieniem i nazwiskiem, na co nauczycielka zwróciła nam uwagę podczas spotkania, mówiąc: Świetnie, że syn potrafi się podpisać, ale uszkodził własność szkoły. Zapamiętałam te zdania i pomyślałam, że nieważne jak dobry jesteś i co potrafisz, zasady i reguły w szkole są święte.
Ewa twierdzi, że system edukacyjny we Włoszech jest dość złożony, bo już w podstawówce są cztery możliwe zakresy godzin zajęć lekcyjnych. “Nie we wszystkich szkołach jest on zagwarantowany. Zajęcia w trybie dwudziestosiedmiogodzinnym to lekcje od 8:00 do 13:30 od poniedziałku do czwartku i do godziny 13:00 w piątek. System czterdziestogodzinny ma zajęcia również po południu i obiad. Nie ma klas integracyjnych, bo każda klasa może taką być. Jeśli w klasie jest dziecko z niepełnosprawnością, może ona liczyć maksymalnie dwudziestu uczniów. Podstawówka to klasy od 1 do 6. W drugiej i piątej klasie wszyscy piszą test INVALSI, który bada poziom nauczania.”
“Na wyspie Reunion jest podobnie jak we Francji” – mówi Eliza.
Według niej edukacja wczesnoszkolna to przede wszystkim przemiły kontakt oraz opiekuńczość w stosunku do małych podopiecznych, których brakowało jej we Francji. “Na Reunion nie ma problemu, żeby dłużej porozmawiać i umówić się na wspólne spotkanie nauczyciela z rodzicami i dzieckiem. Można zadzwonić w ciągu dnia, by o czymś poinformować lub o coś poprosić. Cała kadra pedagogiczna jest zawsze do dyspozycji, a przede wszystkim słucha. Program jest bardzo podobny do tego, który obowiązuje we Francji, ale z nawiązaniem do wyspiarskich tradycji. Wszystkie święta czy zwyczaje są szczególnie celebrowane. Nawet bardziej niż we Francji.”
“We Włoszech zebrania rodziców są indywidualne. Ustalenie daty rozpoczęcia roku szkolnego leży w gestii władz gmin w danym regionie” – mówi Ewa. Dodaje też: “nasze nauczycielki są bardzo dyspozycyjne i bardzo się angażują, również poza szkolnymi murami (uczestniczą, w każdym spotkaniu zorganizowanym przez rodziców np. piknik w niedzielny poranek). Wyszukują projekty, które realizują w szkole i poza nią. Starają się, by dzieci miały jak najwięcej ciekawych, różnych doświadczeń, a nie tylko suchą naukę. Wychowawczyni syna przyniosła do szkoły specjalny podest, skąd dzieci czytają swoje wypracowania.”
Na Okinawie kontakt jest właściwie tylko z wychowawcą. “Mamy regularne spotkania face to face, ale Zosia też prowadzi zeszycik, w którym nauczycielka pisze, jeśli chce nam coś przekazać” – opowiada Nati. “Widzę się z nauczycielką codziennie, kiedy odbieram Zosię ze szkoły, ponieważ czeka na dzieci, aż wsiądą do autobusu szkolnego” – dodaje Nati.
“W norweskiej szkole jest dużo swobody, dzieci zwracają się do nauczyciela po imieniu.
O tym, jak dziecko radzi sobie w szkole, dowiadujemy się na spotkaniach, które odbywają się raz-dwa razy w roku i w których uczestniczą dziecko, rodzic i nauczyciel. W starszych klasach testy, dyktanda i ich wyniki nauczyciel omawia indywidualnie z dzieckiem albo na spotkaniu z rodzicem i dzieckiem, nigdy przy całej klasie. Dzieci spędzają dużo czasu na świeżym powietrzu” – relacjonuje Olga. Dodaje też, że w szkole, do której uczęszczają jej dzieci, pierwszaki mają jeden dzień w tygodniu całkowicie na zewnątrz, bez względu na pogodę.
“W norweskiej szkole dzwonek jest tylko rano i po południu, gdy zaczynają się lekcje i gdy się kończą. Dzieci siedzą w ławkach po cztery, czasami po pięć osób. Duży nacisk kładzie się na współpracę i wzajemną pomoc oraz pracę w grupach” – uzupełnia Olga. “Podobnie jest w Szwajcarii” – jak opowiada Gosia. “W klasie syna dzieci siedzą przy ławkach ustawionych w literę U, od czasu do czasu zmieniają miejsca. Nie ma czegoś takiego jak podstawa programowa, to nauczyciel decyduje, co dzieci będą przerabiać”
Natomiast Ewelina Gąciarska, która sama chodziła do szkoły na Islandii, mówi: “Na Islandii obowiązek szkolny jest dla dzieci w wieku 6-16 lat i tyle też trwa szkoła podstawowa, która obejmuje dziesięć klas. Z ciekawych przedmiotów można wymienić robótki ręczne, lekkie stolarstwo i tworzenie rzeczy (np. lampiony z drewna, witraże, skrzyneczki) czy gotowanie. Zdecydowana większość szkół ma również zajęcia z pływania, nie znam Islandczyka, który nie potrafi pływać”.
“We Włoszech dzieci, które wymagają pomocy w nauce, mogą liczyć na wsparcie dodatkowego nauczyciela”
– relacjonuje Anna Traczewska, która uczy języka polskiego i jest mediatorką lingwistyczno-kulturalną. “Bardzo często taki nauczyciel jest wykorzystywany do innych zadań, niekoniecznie związanych z pomocą dziecku” – dodaje. Podobne przypadki Gosia zna ze szwajcarskiej szkoły, gdzie nauczyciel wspomagający pełnił rolę asystenta i był “od wszystkiego”. “Na Islandii jest wsparcie dla dzieci z innych krajów, głównie językowe. Ja miałam to w formie indywidualnych zajęć dla obcokrajowców (niezależnie od poziomu języka), podczas gdy moja klasa miała lekcje np. duńskiego. Ponadto raz w tygodniu polska nauczycielka organizowała zajęcia polskiego i dzieci z okolicy na nie uczęszczały, dlatego ten język miałam uwzględniony na islandzkim świadectwie” – mówi Ewelina.
Natomiast w Japonii szkoły są bardziej homogeniczne.
“Właściwie bardzo mało mamy uczniów, którzy nie są Japończykami. Ale w gimnazjum, gdzie uczyłam, uczeń nieznający japońskiego (głównie chodzi o pismo) miał dodatkową nauczycielkę, która często mu wszystko przygotowywała i pomagała w lekcjach. W wyższych klasach uczniowie mają dużo pracy np. z kanji, japońskimi znakamii, które trzeba nadrobić. Oceny są tylko na papierze, nie mają dużego znaczenia” – opowiada Nati.
Sposób, w jaki dzieci dostają się do szkoły, bardzo się różni w zależności do kraju. We Włoszech zorganizowany jest płatny transport szkolny. Syn Ewy jest odwożony po lekcjach pod sam dom. “Dzieci na wyjścia dydaktyczne i wycieczki w obrębie prowincji nie jeżdżą komunikacją publiczną, rodzice muszą zarezerwować od gminy autobus, za który płaci się jak za bilet w transporcie miejskim” – opowiada Ewa. Ania natomiast twierdzi, że autobusy wprawdzie przyjeżdżają po dzieci punktualnie, ale kierowcy są mało elastyczni. Jej dziecko codziennie rano jeździło przez godzinę autobusem, zanim wszystkie dzieci zostały odebrane.
“Szwajcaria pod tym względem jest bardziej pragmatyczna, tutaj dzieci od najmłodszych lat jeżdżą autobusami, tramwajami i pociągami podczas wycieczek szkolnych.
Mniejsze dzieci dostają specjalny, kolorowy bilet na pamiątkę przejazdu. Rodzice są wcześniej informowani o wycieczce mailowo albo za pomocą specjalnej aplikacji, w której nauczyciele zostawiają informacje, co należy dziecku spakować. Jedną z pierwszych wycieczek dzieci w zuryskim przedszkolu, była wyprawa nad staw i poznawanie cyklu życiowego żaby” – wspomina Gosia. “Szwajcarskie dzieci przydzielane są do szkół blisko domów tak, aby łatwiej było im się poruszać. Ważnym obowiązkiem rodziców jest zachęcanie pociech do tego, by same chodziły do szkoły. Nie muszą też nosić ciężkich tornistrów, bo wszystkie pomoce mają w szkole.” Gosi najbardziej podobają się obowiązkowe lekcje pływania. “W drugiej klasie dzieci zaliczają specjalny test, który sprawdza umiejętności pływackie” – opowiada.
A co jedzą nasze pociechy w trakcie przerw? “Na wyspie Reunion jedzenie na stołówkach jest mieszane” – twierdzi Eliza – “trochę kreolskiego, trochę francuskiego”. “W Szwajcarii dużo się mówi o jedzeniu z farm od lokalnych producentów” – opowiada Gosia. “Mimo to zdarza się, że na pytanie, co było dzisiaj na obiad, syn mówi, że frytki z kurczakiem albo hot dog i tak jest co najmniej dwa razy w miesiącu” – dodaje.
“Podobają mi się zajęcia praktyczne, podczas których dzieci zbierają oliwki w ogrodzie, następnie wysyła się je do wytłoczenia i każda rodzina dostaje swoją buteleczkę oliwy” – opowiada Ewa. “Szwajcarskie dzieci mają trochę mniej wyrafinowane przekąski podczas drugiego śniadania. Najczęściej są to jabłko albo inny owoc, jogurt tylko naturalny, pieczywo bez cukru i woda do picia” – opowiada Gosia.
Niezależnie jaką drogę mają do pokonania nasze dzieci albo co jedzą i jakie mają stopnie, potrzebują naszego wsparcia i bliskości. Wtedy nawet najbardziej wyczerpujący system szkolny nie będzie nam, rodzicom i naszym pociechom wydawał się trudny i niemożliwy do przejścia.
Anna Traczewska, Ewa Ostrowska, Włochy
Olga Pietraszewska, Norwegia
Eliza Giussani, Reunion
Ewelina Gąciarska, Islandia
Natalia Ishigaki, Okinawa
Zebrała Gosia Mazi

KALENDARZ POLKI 2023
kalendarz na cztery pory roku
Już po raz trzeci zabieramy Was w całoroczną podróż dookoła świata wraz z Kalendarzem Polki, jedynym w swoim rodzaju plannerem-książką.
Tym razem czeka na Was jeszcze więcej zdjęć i tekstów, których autorkami jesteśmy my – Polki z Klubu Polki na Obczyźnie. Znów opowiadamy o tym, co jest nam najbliższe – o życiu na emigracji oraz pasji do podróżowania i odkrywania świata. O lokalnych ciekawostkach, świętach, wyjątkowych miejscach i smakach, ale także o naszych marzeniach, wspomnieniach i przemyśleniach.
Do każdego egzemplarza dodajemy eko torbę na zakupy w prezencie (do wyczerpania zapasów).
Pieknie Gosiu🤩
Cześć Gosia, tu Gosia 😀 i dziękuję za miłe słowa. Do zobaczenia w sobotę 😉