Felietonywitaj szkoło

Ratunku! Każą mi oddać dziecko do przedszkola! Co robić? Błagam, pomóżcie!

Czy to prawda, że skażą nas na dożywocie, jeśli nie poślemy dziecka do przedszkola? Czy już ktoś był w takiej sytuacji?

Na polskich grupach we Francji właśnie zaczął się sezon na posty iście z dreszczowców. Od pięciu lat obowiązek szkolny obejmuje również dzieci od trzech do sześciu lat. Kara za jego niedopełnienie wynosi od 135 € do 30000 € i dwa lata pozbawienia wolności w skrajnych przypadkach. Ta reforma szkolnictwa spadła na nasze rodaczki jak grom z jasnego nieba.

Co? To koszmar jakiś! Moja Marysia płacze, że nie chce do szkoły, bo nie mówi po francusku. Zastanawiamy się nad powrotem do Polski.”

Ja już umówiłam się z patronką, że będę przychodziła na menaż (sprzątanie) z Maciusiem. Mieszkamy w dzielnicy, gdzie są sami ciemnoskórzy i boję się o dziecko, że będzie prześladowane.”

Nie rozumiem, po co mam wysyłać Krysię do przedszkola. Wrócimy do Polski za trzy, cztery lata. Po co mieszać dziecku w głowie. Czy jest tu ktoś, kto może iść ze mną do dyrektorki i jej to wyjaśnić, bo my nie mówimy po francusku?”

Słyszałam, że tu w przedszkolu nie zmienia się obuwia i nie ma drugiego śniadania. Czy to prawda? Jestem w szoku. Szukam polskiego adwokata, żeby odroczyć zapis na trzy lata. Ktoś może polecić?”

Kochana, tu na obiad nawet zupy nie ma.”

Czy w Paryżu są polskie przedszkola? Albo amerykańskie?”

Te przedszkola to jak więzienia. Oddajesz rano punktualnie o 8.30, a odbiór o 16.30 i ani minuty wcześniej, a szkolne podwórko otoczone murem, zza którego nic nie widać. Mojego Mariuszka to ta wstrętna nauczycielka dosłownie wyrywa mi z rąk.”

Najgorsze jest to, że dzieci tu zmieniają klasy i nauczycieli każdego roku. Pod względem emocjonalnym jest to zabójcze.”

Prawda jest okrutna. Zwłaszcza jeśli chodzi o brak zup i drugich śniadań. Szczęście w nieszczęściu, że dziecko można zabrać do domu w przerwie obiadowej od 11.30 do 13.30. Niestety trzy godziny rano i trzy po południu nasz maluch będzie musiał przetrwać sam wśród trzydziestu paru francuskich dzikusów w butach (!).

Jest co prawda nauczycielka (ta wredna, co rano musi wyrywać rodzicom dzieci) lub (o zgrozo!) nauczyciel (a może nim być na przykład Sylvain, najbardziej wytatuowany człowiek we Francji, znany pod pseudo Freaky Hoody), ale czy można mieć zaufanie do ludzi po pięcioletnich studiach, którzy musieli nie tylko zdać państwowy egzamin (pisemny z francuskiego, matematyki i jednego przedmiotu do wyboru oraz ustny z wychowania fizycznego, metodologii i motywacji, a także zrobić kurs pierwszej pomocy oraz kartę pływacką), ale również zająć jak najwyższe miejsce pośród 72000 kandydatów?

Są to najczęściej pedagodzy z powołania, ponieważ na pewno nie nauczają dla pieniędzy. Zarabiają mniej niż niania (assistante maternelle) zajmująca się trójką maluchów u siebie w domu, a muszą nie tylko opanować grupę trzydziestu dzieciaków, w której jedna trzecia nie mówi po francusku, ale zrealizować bardzo szeroki i szczegółowy program.

I tak dzień w dzień z wyjątkiem weekendów i śród wolnych od nauki maluszek „zmuszany” jest do słuchania języka Moliera. Zmuszany do zabawy, gimnastyki, śpiewania, poznawania świata i nauki szacunku do kraju, w którym jest gościem bądź obywatelem. A nawet do kolegi, który ma dwie mamy i do koleżanki o palcach złączonych błoną pławną.

Co półtora miesiąca odzyskujemy pełną kontrolę nad naszym potomkiem na czas dwutygodniowych ferii. Hurra!

Będzie mógł oglądać bez ograniczeń polskie kreskówki, żeby zupełnie nie zdziczeć w tym kraju żabojadów. Istnieje co prawda płatna parę euro świetlica, ale tam dzieci zabawiają studenci po zwykłym miesięcznym kursie na opiekuna („już ta nauczycielka była nawet znośna w porównaniu z ekipą świetlicową!”) A w programie? Basen, Disneyland, kino, park Asterix, pieczenie ciasta, wyjście do biblioteki, robienie bransoletek lub wspólna zabawa i tym podobne głupoty.

Kto mi zagwarantuje, że mi Mareczka nie zgubią?! Wprawdzie już mówi po francusku, bo to bardzo inteligentne dziecko jest, ale pełno się tu kręci terrorystów i najlepiej, żeby nie wychodził zza muru przedszkola.” (Jak dobrze, że go dobudowali! Sic!)

Ja posyłam moje dzieci na świetlicę w każdą środę. I są zachwycone. Też się bałam na początku, bo próbowałam porozmawiać z jednym z pilnujących, a on się okropnie jąkał i to z obcym akcentem. Okazało się, że to doskonały wokalista i gitarzysta, a na dodatek robi pokazy magii. To dla nas duża oszczędność, bo płacimy za dzień z dwoma posiłkami niecałe trzy euro.”

Najczęściej wystarczy rok, żeby polskie mamy zaadoptowały się we francuskim przedszkolu.

W „średniakach” nie będzie już problemu, żeby zostawić szkraba od 8:00 do 18:30 włącznie ze wszystkimi wakacyjnymi przerwami. Niech żyje Karol Wielki, który sam będąc niepiśmiennym, zreformował na tyle system edukacji, że do dzisiaj dzieci, śpiewając z France Gall, przypisują mu „szalony pomysł wymyślenia szkoły”.

Alicja Thiziri

3.5 8 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ajsza
3 miesięcy temu

Świetny felieton! 🙂

Lena
Lena
3 miesięcy temu

To najbardziej rasistowski tekst jaki przypadkiem przeczylalam ostatni na necie. Szkoda, ze napisany przez Polke na obczyznie( tak, Jak ja ja – tylko, ze we wloszech) z wola do integracji rowna zeru. Az przykro, ze wybrala na nastepny trzy lata zycia akurat kraj pelen ludzi 'z blana miedzy palcami’ i obraza ludzi z obcym akcentem sama nie mowiac nawet w jezyku kraju, ktory (chyba w ciemno) wybrala.

Alicja
3 miesięcy temu
Odpowiedz  Lena

Odetchnij i przeczytaj mój tekst jeszcze raz, biorąc pod uwagę znaki interpunkcji – przede wszystkim cudzysłów. To co bierzesz za moje przekonania, to są wypowiedzi zebrane z różnych grup Polaków we Francji. Polskie rodziny, przede wszystkim te, które nie mówią po francusku mają bardzo dużo obaw dotyczących zaadoptowania się ich pociech w przedszkolu. Dla jednych mam będzie to problem z obuwiem, którego się tu nie zmienia, dla innych z obiadem, dla jeszcze innych z murami otaczającymi szkolne placówki, niektórym przeszkadzają obowiązkowe godziny nauki i brak możliwości odebrania dziecka przed zakończeniem lekcji, są też takie rodziny, które uważają coroczną zmianę klas… Czytaj więcej »