Felietony

Choć tygrysów w RPA nie znajdziemy w środowisku naturalnym, to w tytule nie ma błędu – występują w tym kraju w postaci czysto komercyjnej. RPA jest jednym z większych eksporterów tych zwierząt.

I o ile hodowla i handel wielkimi kotami endemicznymi na terenie RPA (czyli np. lwami, lampartami czy gepardami) podlega przynajmniej pewnym ograniczeniom, o tyle Ministerstwo Ochrony Środowiska w RPA twierdzi, że uregulowanie kwestii obrotu zwierzętami „egzotycznymi” nie leży w zakresie jego obowiązków i jest wręcz zaskoczone, że problem istnieje. Nie jest więc w stanie oszacować skali problemu, a co dopiero z nim walczyć.

Czynnik sprzyjający temu okrutnemu biznesowi to z pewnością zbyt łagodne przepisy dotyczące samej hodowli i przetrzymywania wielkich kotów w ogóle (nie tylko tygrysów).

Jak duża jest skala problemu?

Według Ministra Leśnictwa, Rybołówstwa i Środowiska jest ponad 350 licencjonowanych – prywatnych lub rządowych – podmiotów, które aktywnie hodują lub trzymają duże gatunki kotów. Należą do nich tygrysy, lwy, gepardy, lamparty, jaguary, pumy, karakale, serwale i ich hybrydy.

Kolejny raport, przygotowany przez organizację Ban Animal Trading i przesłany do organizacji zajmujących się handlem dzikimi zwierzętami, wspomina o przynajmniej 60 mniejszych, nielicencjonowanych hodowcach.

Dokładne dane nie są dostępne, ponieważ ta branża nie została jeszcze poddana żadnym audytom, ale wg organizacji BloodLions w 2022 roku w hodowlach znajdowały się 492 tygrysy.

W wyniku transakcji handlowych tygrysy w RPA nie trafiają zazwyczaj do prywatnych rezerwatów czy organizacji zajmujących się rehabilitacją tych zwierząt i przywróceniu ich środowisku (tygrys to gatunek zagrożony). 

„Pogłaskaj tygryska”

Podobnie jak w przypadku innych zwierząt, których zadaniem jest interakcja z ludźmi, młode zabierane są matkom w wieku kilku tygodni i karmione przez opiekunów. Tracą wtedy wiele ze swoich naturalnych instynktów i stają się mniej agresywne. Ułatwia to ich kontrolę, ale uniemożliwia im powrót do natury.

Zwierzęta najpierw docierają do prywatnych farm i ogrodów zoologicznych (zwłaszcza tych, w których można się bawić z maluchami). Spędzają tam stosunkowo niewiele czasu, bo tylko do momentu, w którym są zbyt duże i energiczne, aby mogły wchodzić w bezpieczne interakcje z ludźmi czy opiekunami.

Ten moment zazwyczaj nadchodzi, zanim całkiem dorosną.

Na tym etapie, jako młode i mało agresywne, dość mocno narażone są na kłusownictwo. Kilka miesięcy temu w Johannesburgu miał miejsce incydent, gdy młoda tygrysica o imieniu Sheba wymknęłą się z klatki. Ugryzła człowieka, a następnie zabiła kilka psów.

Niestety próby bezpiecznego jej ujęcia nie powiodły się i tygrysica została zastrzelona. Dopiero później okazało się, że człowiek, którego ugryzła, był kłusownikiem.

Po ugryzieniu zwyczajnie ją porzucił i uciekł. Właściciele Sheby mieli jeszcze jednego tygrysa, który w wyniku tego wydarzenia trafił do ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt.

Następnym etapem życia zwierzęcia jest zazwyczaj cyrk, większy ogród zoologiczny lub park safari – jeśli znajdzie się zainteresowane kupnem miejsce. Z bazy danych CITES Trade wynika, że w ciągu ostatniej dekady do RPA sprowadzono 66 żywych tygrysów a 384 tygrysy zostało wyeksportowanych, głównie do odbiorców w Wietnamie, Chinach, Tajlandii, Bangladeszu i Pakistanie.

Canned hunting (polowanie w puszce)

Później jest już tylko gorzej – w większości przypadków koty zostają sprzedawane prywatnym farmom organizującym „polowania w puszkach” (canned hunting).

Określenie to odnosi się do praktyki polowania na zwierzęta w zamkniętej lub kontrolowanej przestrzeni, dokąd zwierzęta trafiają specjalnie w tym celu. W RPA, przestrzeń, na której odbywają się takie polowania, to od 100 do 1000 hektarów. Jest to znacznie więcej niż w USA, ale i tak przyzwyczajone do widoku i interakcji z ludźmi zwierzęta są bez szans.

One po prostu nie uciekają, nie szukają ukrycia. Spodziewają się jedzenia i interakcji. Dodatkowo czasem serwuje im się środki uspokajające.  Bo… „turyści” nawet nie umieją strzelać tak, aby zwierzę szybko zabić. I jest to fakt, który znam ze źródła – znałam kogoś, kto prowadził taki biznes (na szczęście już tego nie robi).

Praktyka ta jest oczywiście krytykowana jako nieetyczna i niesportowa (również przez wielu myśliwych, którzy twierdzą, że jest ona okrutna, niehumanitarna i stanowi naruszenie zasad etycznego polowania). Nie zmienia to jednak faktu, że w RPA, w innych krajach Afryki oraz w kilku stanach USA nadal pozostaje ona legalna.

Sprowadzając życie tygrysa w RPA do łańcucha wartości (z punkty widzenia hodowcy), nie można też pominąć ostatniego etapu, czyli tego, co dzieje się po zabiciu tygrysa.

Ze względu na regulacje obrotem częściami ciała pochodzącymi od dzikich zwierząt „turysta” po zakończonym polowaniu często nie jest w stanie zabrać ze sobą swojego trofeum. Ale i tak nic się nie marnuje. Po odpowiedniej obróbce skóra, kości i inne spreparowane organy trafiają zwykle do krajów Azji Południowej, gdzie są cenionym surowcem niezbędnym do wytwarzania między innymi specjalnego wina z kości, będącego ważnym elementem chińskiej medycyny ludowej. Wprawdzie eksport materiałów pochodzących od dzikich zwierząt jest regulowany, ale nie jest zabroniony.

Czy cel uświęca środki?

Canned hunting to biznes tak lukratywny, że ze względu na dochody, jakie niesie, wspierany jest przez wiele organizacji rządowych w RPA. W zależności od rodzaju polowania, obszaru i zwierzęcia koszt takiego polowania to 8-40 tys USD. Dotyczy to oczywiście nie tylko tygrysów, ale i innych wielkich kotów, tym procederem zagrożone są głównie lwy.

Farmy oferujące bogatym klientom tę wątpliwą rozrywkę wpłacają naprawdę duże kwoty na ochronę gatunków zagrożonych.

Dodatkowo motywują swoje działanie faktem, że ograniczenie procederu znacznie zwiększy bezrobocie na terenach, które już i tak są najbardziej nim dotknięte, oraz w efekcie zwiększy kłusownictwo.

Paradoksalnie to dzięki polowaniem możliwa jest walka z kłusownictwem nosorożców i odbudowa ich populacji – bo walka z mocno uzbrojoną i dobrze zorganizowaną mafia zajmującą się pozyskiwaniem rogów nosorożcy pochłania olbrzymie zasoby.

Tylko czy cel naprawdę uświęca środki? Czy te krwawe pieniądze naprawdę usprawiedliwiają ten proceder?

Czy eksploatowanie tej okrutnej i ciemnej strony charakterów jednostek, którym do szczęścia potrzeba skóry lwa na ścianie albo wina z kości tygrysa, to odpowiednia metoda walki z tymi, którym do szczęścia potrzeba „tylko” rogu nosorożca?

Pokaż tygrysku co masz w pysku? – w poszukiwanu smakołyków tygrysek ukradł torebkę jednej z turystek

Źródła:

downtoearth.org

theconversation.com

discoverylife

bloodlions

Agnieszka Taggarat

5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze