Niektórzy mają tak, że muszą wrócić do domu.
Zapakować rzeczy ważniejsze, sprzedać te mniej istotne i kupić bilet, pierwszy raz od dłuższego czasu tylko w jedną stronę. Mało ważne, czy powodem powrotu jest praca, rodzina, tęsknota, czy marzenie o kolejnej ucieczce, która – zupełnie jak ta poprzednia – ma być już tą ostatnią.
Pierwsze trzy godziny to radość nieskończona. Podziwianie pól i łąk zielonych, rzecz jasna utęsknionych. Po trzech dniach, spoglądając na kartony w pokoju, zaczynam się zastanawiać, dlaczego właściwie to zrobiłam i czy aby na pewno było warto.
Kiedy po trzech tygodniach zaczynam nową pracę – niby fajna lokalizacja, dobra pensja i niczego sobie grupa nowych znajomych – zaczynam sobie przypominać, dlaczego właściwie wyjechałam. Ludzie w twoim wieku okazują się być nowym wcieleniem pięćdziesięcioletnich Januszy, a kombinatorstwo ma się lepiej niż w słabych żartach o PRL-u. Pojawiają się pierwsze łzy i rozczarowania. Listy z argumentami „na tak” i „na nie”. I pierwszy jesienny deszcz, który sprawia, że budynki robią się jeszcze bardziej szare, a morze, za którym przecież tak tęskniłam, zamiast otuchy daje mi zapalenie oskrzeli.
Trzy miesiące. Czuję się nieswojo.
Zapętlam California Dreamin’ i zaczynam przeglądać blogi o życiu po drugiej stronie planety. Spoglądam za okno. Ku mojemu zdziwieniu, po tych wszystkich tygodniach wyszło słońce. Wychodzę na spacer, wdycham charakterystyczny listopadowy zapach i tak się zastanawiam – czy my, wolne wilki, cyganie i nomadzi, kiedykolwiek poczujemy się jak w domu?
Martyna Rydel / Kulturowa
Och, szkoda, że taki krótki tekst… 🙁
Ale faktycznie daje do myślenia, a niektóre części tekstu wydawały się jakby spod mojego pióra – niesamowite uczucie.
Ja wierzę, że kiedyś znajdę miejsce, o którym od razu będę wiedziała, że to dom… Ale na pewno nie będzie to Polska. Więc dalej marzę, szukam, dowiaduję się, marzę, planuję, marzę, przygotowuję się…
Powodzenia wszystkim poszukującym!
Nie wiem, z czego to wynika, ale mam zupełnie odwrotnie, czyli wszędzie czuję się jak w domu. Ale tak po ekspacku, to znaczy, wiem, że za kilka miesięcy, a może lat pojadę gdzieś indziej. Kiedy przyjeżdżam do Polski nie czuję różnicy, kolejny kraj ze swoimi wadami i zaletami, oprócz tego, że przez pierwszych kilka minut dziwi mnie, że wszyscy wokół rozmawiają po polsku 🙂
Ja wróciłam , 18 lat w DE a teraz już 11 w Polsce. Wiem co mnie tam wkurza a co tu, co mi się podoba tutaj, a co tam i że nadal mogę wyjechać lub zostać gdzie jestem. I że właściwie, patrząc na całokształt, nigdy nie osiągnę “ideału”, a wszystkie sentymenty nie mają właściwie sensu. Nieznośna lekkość bytu 🙂
Na rozstajach. Wyjechalam. Wrocilam tam skad wyjechalam. Wyjechalam ponownie do miejsca, z ktorego wracalam. A teraz mysle nad powaznym powrotem do miejsca … To wszystko jest dla mnie tak skomplikowane jak proba wyrazenia skad wyjezdzam, a gdzie wracam. Po takim tulaniu sie tam i z powrotem robi sie z tego misz-masz. Czasem zalezy to od dnia – gdzie dzis siedza moje sentymenty, gdzie jest moj punkt odniesienia. Bywa to uczucie rozdarcia, ze tak daleko od domu. Zjawia sie zniechecenie, bo im dluzej z dala od niego tym wiekszy bagaz trzeba ze soba zabrac. Nie jestem typem, ktorego ten proces zmian… Czytaj więcej »
Musisz znaleźć siebie, a gdzie to już drugorzędne.
Ja, kiedy byłam “mała”, marzyłam, by choć przez pół roku mieszkać w różnych miastach na świecie… trochę się sprawdziło, ja sprawdziłam siebie w różnych rzeczywistościach. Cieszę się z tego, bo wiem jak wiele dały mi te doświadczenia, jak wiele dowiedziałam się o sobie, w jak wielu sytuacjach się sprawdziłam…ale powoli zaczyna mnie męczyć to ciągłe przemieszczanie się.. i teraz, kiedy odczuwam ponownie potrzebę zmiany miejsca, zaczynam się zastanawiać – co właściwe chcę zmienić? Dlaczego jest mi już niewygodnie? I postanawiam, że teraz przyszedł czas na poszukanie miejsca “w sobie”…. czas na rozwiązanie pewnych kwestii, przed którymi być może chce uciec..bo… Czytaj więcej »