Okłady z liści kapusty czy karmi bezalkoholowe to domowe sposoby na laktację znane niemal każdej polskiej mamie. I tak jak w Polsce mamy swoje triki na czas okołoporodowy i połóg, tak rodząc w Austrii zapoznałam się i korzystałam z tutejszych metod zaproponowanych przez moją położną. Część z nich była mi znana, lecz w tym tekście podzielę się nowościami. Niektóre z nich były dużym zaskoczeniem.
- Okłady z twarogu
Swój pierwszy okład z twarogu dostałam jeszcze w szpitalu, gdy ręka mi odrobinę spuchła po wenflonie i była ciepła. Och, jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, co kryło się między dużym jałowym gazikiem. Faktem jednak jest, że spełniło to swoje zadanie. Kolejny okład z twarogu zrobił mi już mąż, z polecenia położnej. Podczas mlecznego nawału służył jako zimny okład. W Austrii łatwiej jest dostać już zmielony twaróg, który ma kremową konsystencję. Takim zimnym twarogiem mąż smarował listek ręcznika kuchennego i składał go na pół. Twaróg prócz ochłodzenia ponoć “wyciąga” też stan zapalny. W każdym razie zapalenie piersi mnie ominęło, a laktacja pięknie się rozwinęła.
- Pestki wiśni
Pestki wiśni są znanym sposobem na walkę z kolkami u maluszka, ale nie spodziewałam się wiśniowego worka na porodówce. Ten prosty termofor był zbawieniem przy bólach krzyżowych. Worek położna wkładała mi za pas do KTG.
- Ziółka na obkurczanie się macicy
Po porodzie ważne jest, aby macica powróciła do dawnego wymiaru. Dlatego przy każdej wizycie położna sprawdzała mi brzuch, a ponieważ moja macica była trochę “leniwa”, dostałam zalecenie na picie specjalnych ziół. Mąż wybrał się więc do apteki i na miejscu farmaceutka przygotowała dla mnie mieszankę z przywrotnika i tasznika, w proporcji pół na pół.
Przywrotnik czyli Alchemilla vulgaris nazywany jest także zielem Matki Bożej i dzięki swoim właściwościom zyskał reputację zioła dla kobiet. Działa on bowiem m.in. na zdrowie reprodukcyjne, pomaga w łagodzeniu bóli menstruacyjnych, jest polecany także podczas menopauzy. U położnic pomaga przywrócić macicy jej naturalny stan oraz napięcie. Ponoć niesie także wsparcie emocjonalne w czasie połogu. Mnie baby blues nie ominął, a największym wsparciem w tym temacie okazał się mąż i po prostu czas, więc ciężko mi stwierdzić, czy akurat przywrotnik zadziałał także na moją głowę.
Drugie ziele – tasznik czyli Capsella bursa również znany jest ze swoich kobiecych właściwości. Tasznik polecany jest przy bardzo obfitych miesiączkach, a podczas połogu podobnie jak przywrotnik działa na obkurczanie macicy i powrót do stanu sprzed ciąży. Pomaga także na skurcze porodowe, ale jest bezwzględnie zakazany podczas ciąży, właśnie przez swoje działanie skurczowe.
Oba zioła są znane również w Polsce, ale osobiście nigdy nie spotkałam się z tym, aby jakakolwiek kobieta, którą znam, korzystała z ich dobrodziejstw. Ja po połogu i zapoznaniu się z ich szerokim zastosowaniem na kobiece dolegliwości mam wrażenie, że zagoszczą w mojej domowej apteczce na dłużej.
- Glukoza na pępek
Kiedyś na pępek używano spirytusu, później octeniseptu (teraz ponoć i od niego się odchodzi), niektórzy zalecają po prostu delikatne przecieranie do sucha. My korzystaliśmy z octeniseptu, a gdy kikut, a później pępek był już wyczyszczony, położna obsypywała go czystą sproszkowaną glukozą. Opowiedziała nam, że gdy była na początku swojej kariery używała różnych zasypek, postępowała zgodnie z podręcznikiem, aż pewna wiekowa już położna podzieliła się z nią tym sposobem. Warunkiem są czyste, zdezynfekowane dłonie. Od ponad dwudziestu lat nasza położna korzysta z glukozy i nigdy nie miała problemu z pępkiem u noworodka, my na szczęście nie byliśmy wyjątkiem.
- Pierwsza kąpiel po odpadnięciu kikuta pępowinowego
Na temat pierwszej kąpieli, częstotliwości mycia maluszka i tego, w czym go myć słyszałam przeróżne metody. Kąpać pierwszy dzień po wyjściu ze szpitala, kiedy dziecko osiągnie tydzień, myć codziennie, myć co drugi dzień albo dwa razy w tygodniu. Do wody dodawać olejek ze słodkich migdałów, emolienty albo używać płynu do ciała i szamponu w jednym. Na polskich forach można znaleźć wszystko. Mi zaproponowano taki sposób: pierwsza kąpiel – kilka dni po odpadnięciu kikuta pępowinowego. Kikut odpadł maluszkowi po jedenastu dniach, pierwszą kąpiel (którą już trochę wyprosiłam) zrobiłyśmy dwa tygodnie po urodzeniu w czystej wodzie, bez żadnych dodatków.
- Herbatki na wywołanie porodu
Kiedy tydzień przed planowanym terminem porodu pojawiłam się w szpitalu na kontrolę, rozmawiałam z obecnymi tam położnymi o tym, co mogę zrobić, żeby akcja porodowa nastąpiła i ominęło mnie wywoływanie porodu. Prócz polecenia znanych metod takich jak spacerowanie, chodzenie po schodach czy seks położne ze szpitala dały mi także jakieś magiczne naparki. Usłyszałam, że to mieszkanka korzenna. Faktycznie można było wyczuć imbir i kurkumę, znalazłam tam laskę cynamonu, anyż i jeśli dobrze wyczułam to także trawę cytrynową. Jedną, ręcznie zrobioną przez położne saszetkę miałam zalać litrem wrzątku i popijać przez cały dzień. Wypiłam tego łącznie siedem litrów. Pięć litrów w domu i kolejne dwa litry już na oddziale w szpitalu. Nie pomogło – poród nastąpił po trzech dniach farmakologicznego wywoływania. Ostatecznie synek przyszedł na świat dwa tygodnie po terminie, ale ile się opiłam to moje.
- Nasiadówki z soli morskiej i olejku lawendowego
Zapewne niejedna z was, która przeżyła poród naturalny, miała do czynienia z nacięciem lub pęknięciem krocza. Ja również należę do tej grupy. Żeby pomóc mi w tym, umówmy się, niewątpliwym cierpieniu, położna zaleciła mi nasiadówki w wannie wypełnionej do połowy wodą z dodatkiem stołowej łyżki mieszanki soli morskiej z olejkiem lawendowym. Olejek lawendowy znany jest ze swoich właściwości uspokajających, często wykorzystuje się go w aromaterapii. Ponadto działa również na obrzęki i wspomaga gojenie się ran.
Kąpiele z olejkiem zdecydowanie najlepiej działały na mój stan psychiczny. Te piętnaście minut w ciągu dnia, kiedy mogłam poleżeć sama, w ciszy, w ciepłej i pachnącej lawendą wodzie stały się moim odprężającym rytuałem. Przez moment mogłam zapomnieć o połogowych trudnościach i znów poczuć się jak ja. I choć wiadomym jest, że kocham moje dziecko nad życie, to kilka chwil bez płaczu maluszka, bólu całego ciała i zamartwiania się o laktację, dawało mi w tamtym czasie duże ukojenie.
Na koniec pragnę zaznaczyć, że tekst ten powstał jako ciekawostka. Wymienione sposoby posłużyły mi osobiście, zgodnie z zaleceniem mojej położnej, konkretnie na moje dolegliwości. W żadnym wypadku nie namawiam do korzystania z tych sposobów bez wcześniejszej konsultacji ze specjalistką, która prowadzi twoją ciążę lub opiekuje się tobą i twoim dzieckiem w czasie połogu.
Magdalena Hoffman, Austria
[…] w końcu przychodzi dzień porodu, sympatyczne położne i cierpliwi lekarze wszystko tłumaczą i opiekują się pacjentką aż do […]