I nagle przychodzi ten moment, w którym wiesz, że już jesteś bardziej stąd niż stamtąd. Że to niegdyś nowe i nieoswojone miejsce wniknęło w ciebie, w każdy element twojej osobowości i charakteru, a nawet wyglądu. Moment, w którym zdajesz sobie sprawę, że dawna ty już nie istnieje, że twoje dawne miejsca pozostawione w poprzednim kraju też już zmienione czasem nie istnieją. W pewnym momencie rozumiesz również, że tamci ludzie, których niegdyś dobrze znałaś, zmienili się, a dystans który was dzieli, uniemożliwia ci rozumienie tych wszystkich zmian, które zaszły w ich życiu oraz w nich samych. Stało się to z wzajemnością, ponieważ ci niegdyś bliscy ludzie, również nie rozpoznają już w tobie dawnej ciebie.
I nagle przychodzi taki moment, w którym ten nowy i jeszcze do niedawna obcy język, staje się tym, przez pryzmat którego patrzysz na świat, w którym myślisz, doświadczasz, czujesz i żyjesz. Jest językiem twoich relacji z innymi, językiem, w którym potrafisz nazwać wszystko to, co istnieje w twojej nowej rzeczywistości, a co nigdy nie istniało dla ciebie i nie zaistnieje tam, skąd pochodzisz. Ten nowy język staje się też językiem twoich snów, językiem, w którym snujesz marzenia i widzisz swoją przyszłość.
I nagle uświadamiasz sobie, że między tobą a Polską jest coraz więcej przestrzeni, że nie rozumiesz tamtego społeczeństwa, mentalności, tamtych problemów ani aspiracji. Patrzysz ze zdumieniem na zalewające media społecznościowe zdjęcia morsujących Polaków i myślisz, że oto odbiło całemu narodowi. Patrzysz z przerażeniem na rozlewające się po całym kraju czarne marsze i nie rozumiesz, jak do tego doszło i jak tak można. W rozhulanym polskim kapitalizmie widzisz jedynie źródło dobrobytu, nie widząc pogłębiających się różnic społecznych, bo patrzysz na Polskę taką, jaka prezentuje się z zewnątrz. Polska staje się dla ciebie zabytkiem archeologicznym, który przechowujesz w skansenie pamięci. Staje się miejscem obcym, do poznania, z którym utrzymanie więzi wymaga wysiłku oraz uważności. Wysiłku, na który nie zawsze starcza czasu w gonitwie codzienności, na który ochota przychodzi jedynie w momentach wzmożonej świadomości lub poczucia straty.
Sprawy Polski stają się odległe i docierają do ciebie jedynie w nagłówkach obcojęzycznych gazet. Kiedy znajomi proszą cię o przygotowanie polskiego dania, musisz odmówić, bo nie wiesz, jak je przygotować, bo tak naprawdę gotować nauczyłaś się na emigracji. Kiedy dopytują o wydarzenia w Polsce, ciężko ci zrozumieć ich kontekst, ponieważ po prostu cię tam nie ma, a twoją wizję tego, co się tam aktualnie dzieje, kształtują zagraniczne media i piszący o Polsce reporterzy.
Na początku w takich momentach panikujesz, masz ochotę natychmiast się pakować i wyjeżdżać do Polski, aby ocalić poprzednią siebie. Aby ocalić to wszystko, co znaczyło dla ciebie bycie Polką i tą osobą, jaką sądziłaś, że jesteś. A potem przychodzi dzień, w którym musisz załatwić kilka spraw w Polsce i jedziesz tam po trzech latach nieobecności. Po przyjeździe masz wrażenie, że jesteś w zupełnie obcym miejscu. Nie rozpoznajesz miejsc. Nie rozpoznajesz ludzi. Nie znajdujesz właściwych słów, zwrotów, używasz kalek językowych, a twoje nowe maniery i zachowanie wprawiają innych w zakłopotanie. Czujesz się kulturową karykaturą, narodowym wybrykiem. Przypominają ci się wtedy koleżanki ze studiów, które były Polkami z Kazachstanu. Tak jak one na pierwszy rzut oka świetnie mówisz po polsku i z pozoru wydajesz się być Polką bez skazy. Ale potem zaskakujesz wszystkich small talkiem i tym, że za wszystko dziękujesz i przepraszasz (nawet w urzędach), czasami musisz pytać ludzi o dziwne rzeczy, na przykład kim jest dana osoba, którą przecież wszyscy znają, albo prosić o powtórzenie jakiegoś zdania, bo tak naprawdę nie do końca je zrozumiałaś. Wszyscy biorą cię albo za ignorantkę, albo za wariatkę, kiedy ty po prostu nie możesz narzucić ani zmusić nowej siebie do bycia tą poprzednią. Nie możesz zdjąć nowej kultury jak ubrania i wrócić do poprzedniej siebie, bo jest ona częścią ciebie. Nie sposób posiadać równocześnie obydwu i wybierać z nich w zależności od kraju czy w zależności od języka, jakim się posługujesz. Nowa ty zaczyna się tam, gdzie kończy się historia poprzedniej, ale też ta nowa ty nosi w sobie część tej starej, wraz z jej pamięcią i jej przeżyciami. Jedna czerpie z drugiej, a ty dokładnie w tym momencie jesteś nimi dwoma.
Paula, wyjdź z mojej głowy!Moje sentymenty opisałaś tak pięknie, sama bym tego lepiej nie ujęła!Dokładnie tak się czuje!Niby nie jestem Francuzka, ale Polka już tez nie do końca…Trwam, gdzieś pomiędzy, pomiędzy wspomnieniami a teraźniejszością. Pozdrawiam, Ania, Polka na emigracji od 20 lat
Po 30 latach w Szwajcari czuje sie nadal tutaj bardzo Polka ale jak przyjezdzam do Polski to czuje sie 100% Szwajcarka. Chyba tak na prawde to stoje pomiedzy i juz tak zostanie…nigdy nie bede narodowo kims na 100%. Juz nie jestem emigrantka bo tutaj jest moj dom i moje dorosle dzieci, ale tak na prawde to czuje duza roznice w mojej mentalnosci i mentalnosci Szwajcarow (bardzo uprzejmi, mowia z ogrodkami i z dystansem). Natomiat jak jetem w Polsce to dokladnie inaczej – wszyscy sa emocjonalni i bezposredni, czy mnie interesuje czy nie kazdy mi opowie o swoim zyciu i to… Czytaj więcej »